Anna Legierska: Listopadowa premiera w Indiach przygotowywana była we współpracy m.in. z Teatrem Kasba Arghya oraz pozarządową organizacją Maitri, jak spektakl "Strachu NIE MA" został przyjęty, skomentowany w Kalkucie? Czy temat społecznej sytuacji wdów w ogóle funkcjonuje w mediach, zajmuje opinię publiczną?
Łukasz Chotkowski: Temat wdowieństwa w Indiach jest trudny i niechętnie się o nim mówi. Wiąże się to z tym czego w swoim filmie "Woda" dotknęła Deepa Mehta, która pokazała, że nakazy, zakazy względem wdów są wytworem mężczyzn w szczególności braminów. Kiedy zaczęła kręcić swój film w Varanasi na ulicy wybuchły zamieszki zaincjowane przez braminów. Plan filmowy musiał przenieść się na Sri Lankę.
Scenariusz naszego spektaklu powstawał etapowo. Po pierwszym, kilkutygodniowym pobycie w ashramie Maitri we Vrindavan, który daje schronienie Wdowom i przeprowadzeniu tam wielu godzin wywiadów, przetlumaczyłem je na polski, a Magda Fertacz opracowala pierwszą wersję tekstu, która czytana była na festiwalu Sopot Non Fiction i w Teatrze Powszechnym w Warszawie.
Po czytaniach brakowało kilku istotnych elementów, dlatego wróciłem do ashramu Maitri, gdzie dopytałem Wdowy o rzeczy, które znalazły się w obecnej wersji scenariusza. Nagrałem też material video i audio, ktory wykorzystujemy w spektaklu. W trakcie prób z aktorkami tekst uległ kolejnym zmianom, z niektórych wątkow, słów zrezygnowaliśmy, przez co tekst nabrał dynamiki i ostrości. Zmieniliśmy tytuł na "Strachu NIE MA". Poprzedni - "Wdowy z Vrindavan", wydał się nam zamykający, niepotrzebnie egzotyczny.
Zdanie "Strachu NIE MA", jest zdaniem wdowy Puspha Kali, które bardzo dobitnie pokazuje stosunek do Życia i Śmierci Wdów, których nazwiska znalazły się na afiszu. Pokazuje ich siłę i walkę. Wybrzmiało to w Kalkucie. Widzowie mówili nam, że czytają spektakl jako walkę i protest przeciwko patriarchalnemu społeczeństwu, jako spektakl polityczny. Świetne było kiedy kilka Kobiet śpiewało z aktorkami cover Nirvany "Rape me".
"Strachu NIE MA" jest częścią tryptyku poświęconego kobietom wykluczonym, wcześniej pracował Pan nad spektaklem o kobietach przebywających w więzieniach, w planach jest także spektakl o ofiarach gwałtu w Afryce. Skąd potrzeba zabierania w teatrze głosu na temat praw kobiet, a szczególnie na temat społecznej sytuacji wdów w Indiach?
Jeżdżę do Indii od 13lat. Dużo w nich przeżyłem, widziałem, poznałem ludzi. Trzy lata temu planowałem zrealizować tutaj " O zwierzętach" Jelinek , z którego chciałem wydobyć temat gwałtów. Znalazłem w Mumbaju partnerski teatr, który ostatecznie przestraszył się i wycofał. Temat kultury gwałtu silnie obecny jest w "Strachu NIE MA".
Kilka lat temu Santiago Sierra zrealizował pracę "146 women". Sfotografował 146 wdów z Vrindavan odwróconych tyłem. Nie mogłem zrozumieć dlaczego nie pokazał ich twarzy. Z drugiej strony jest album fotograficzny "Moksha", który w sposób poetycki pokazuje codzienność Vrindavan... Vrindavan przy całym swoim pięknie nie jest miejscem ciszy i spokoju, co też próbujemy oddać w spektaklu.
Nie bez znaczenia chyba też jest zaufanie pomiędzy reżyserem a bohaterkami. Czy udało się je zbudować?
Zależało mi, by Wdowy uzyskały podmiotowość. By stały się widzialne z imienia i nazwiska. Organizacja Maitri bardzo chętnie użyczyla miejsca do spania i możliwość codziennego życia z Wdowami. Te, których nazwiska znalazły się na afiszu zaufały nam i opowiedziały swoje życia i z góry wiedziały, że powstanie z tego spektakl. Czasem po raz pierwszy miały możliwość bycia wysłuchanymi. Co było ważne, że podczas czytań w Sopocie i Warszawie organizowane były aukcje ich rysunków, które wykonały na warsztatach. Teraz przed i po każdym spektaklu rysunki będą wystawione także na sprzedaż. Pieniądze przekazywane są organizacji Maitri, która przeznacza je na jedzenie, mieszkanie Wdów. Za zebrane pieniądze z aukcji w Warszawie zostało zakupione urządzenie odstraszajace małpy, które atakują i okradają Wdowy.
Za jakiś czas powstanie spektakl realizowany z filmowcami Magdą Hueckel i Tomaszem Śliwińskim, na temat gwałtów podczas wojen w Afryce. Magda i Tomek byli w Afryce kilkanaście razy, i świetnie się w niej odnajdują. W późniejszych planach jest jeszcze spektakl o kobietach pijących, chorych na depresję. To kolejne tabu, którego się niedotyka.
Dlaczego tak ważne jest docieranie do źródeł? Styl pracy nad spektaklem: zbieranie materiałów, dokumentacja, a później komponowanie historii mówionych kojarzy się trochę z pracą reportera. Czy spektakl można nazwać dokumentalnym?
Bohaterki są najważniejsze. Ich historie są ich życiem przeżytym, świadectwem. Świadectwo nie jest czymś wymyślonym, okrucieństwo niektórych historii jest wręcz niewiarygodne co dowodzi, że życie jest zawsze okrutniejsze niż byśmy się tego spodziewali, a to o czym mówią Wdowy czytamy, słyszymy i przeżywamy na codzień w Europie i na całym świecie.
Dla mnie niesamowite jest jak Wdowy niosą swój los. Nie obwiniają nikogo, nie żyją przeszłością i bólem, kultura cierpienia na swój temat, tak popularna na zachodzie jest im obca. Kiedy wróciłem do ashramu z reportażem Mika Urbaniaka w Wysokich Obcasach, w których opublikowane zostały zdjęcia niektórych z autorek, Panie ze stoickim spokojem i dumą przyjęły gazetę i złożyły ją pod ołtarzem Kriszny i zapytaly, kiedy znowu przyjadę.
Szacuje się, że w Indiach około 40 milionów wdów żyje na skraju ubóstwa. Kim są bohaterki spektaklu, z jakiego powodu przyjeżdżają do Vrindavan? Ceremonia Sati jest zakazana, ale rytuał samospalenia zamieniono na karę powszechnego odtrącenia społecznego i rodzinnego. Spotkał Pan kobiety, które się temu sprzeciwiają? Ruchy emancypacyjne w Indiach są przecież bardzo silne, czy dotyczą także tej grupy kobiet?
Organizacja Maitri walczy na codzień o równouprawnienie kobiet, edukuje Wdowy z najniższych sfer społecznych i pokazuje im jakie mają prawa. Podobnie jak bohaterki książki "Gang różowego Sari". Gang obecnie jest wielką siłą w Utter Pradeshu. Indyjskie intelektualistki jak Arundhati Roy, głośno mówią o kulturze gwałtu, która nie skończy się w Indiach dopóki każdy popełniony gwałt nie zostanie ukarany. Roy twierdzi, że obecnie uwagę opini publicznej przyciągają skrzywdzone kobiety klasy średniej. Kobiety mieszkające na wsiach, z kasty nietykalnych dalej są niewidoczne. Wdowy przyjeżdzają do Vrindavan często dlatego, że to jedyna możliwość przeżycia po wyrzuceniu z domu, zdarzają się jednak przypadki, że same po śmierci męża odchodzą z domów, co jest ich procesem emancypacyjnym. Jedna z Pań w wieku 80 lat nauczyła się pisać i czytać, wcześniej nie miała na to czasu.
Kogo udało się zaprosić do współpracy przy spektaklu?
Muzyka jest fuzją muzyki Joanny Halszki Sokołowskiej, która śpiewa również na żywo, z muzyką i śpiewem aktorów indyjskich. Tak jak i przy "Nikt nie byłby mną lepiej", spektaklu opartym na scenariuszu napisanym przez Więźniarki, w którym Sokołowska śpiewała i wykonywała na żywo muzykę ze swoim zespołem Der Father.