Dobrowolska poznała Brasse w 2001 r., przy realizacji zdjęć do "Portrecisty". Podczas rozmów z byłym fotografem z Auschwitz nagrała prawie 20 godzin jego wspomnień, z czego tylko 40 minut wykorzystano w filmie.
"Mieliśmy świadomość, że takie wspomnienia nie mogą przepaść, że powinno się o nich dowiedzieć jak najwięcej osób (...). Spędziłam z tym człowiekiem wiele dni i nocy pracując nad książką (...), jemu oddaje hołd" - zaakcentowała Dobrowolska.
Do publikacji dołączone zostały wspomnienia innych więźniów obozu, aby - jak tłumaczyła autorka - ukazać Auschwitz "głosami młodych ludzi, którzy chcieli żyć". Przypomniała, że takie pragnienie miał także bohater jej książki, który trafił do obozu w wieku 23 lat.
Wilhelm Brasse urodził się w 1917 r. w Żywcu. Był wnukiem Austriaka, jego matka była Polką, a ojciec walczył w polskim wojsku. Przed wojną Wilhelm Brasse pracował jako fotograf w Katowicach, gdzie nauczył się zawodu w atelier swojej ciotki. Specjalizował się w portretach i zdjęciach legitymacyjnych.
Po wybuchu II wojny światowej odmówił podpisania Volkslisty, pracował jako fotograf w Krynicy, a następnie zdecydował się wstąpić do polskiego wojska. Podczas próby przedostania na Węgry został w marcu 1940 roku zatrzymany przez Niemców. 31 sierpnia 1940 roku trafił do obozu Auschwitz. Otrzymał numer 3444.
W styczniu następnego roku Brasse trafił do tzw. Erkennungsdienst, w którym robiono fotografie ewidencyjne więźniom. Jak twierdził, wykonał w tym czasie ponad 50 tys. zdjęć (z czego wojnę przetrwało prawie 40 tys.). Fotografował m.in. na potrzeby pseudonaukowych eksperymentów Josefa Mengelego i Eduarda Wirthsa.
Anna Dobrowolska nazwała Brasse niezwykłym świadkiem Zagłady, który potrafił w bardzo przejmujący sposób opowiadać o swojej traumie:
"Jego język jest krótki, bardzo rzeczowy (...). Brasse był szalenie szczerą osobą, ta szczerość była czasami bolesna dla rozmówcy, niekiedy mroziła krew w żyłach" - tłumaczy.
Łukasz Kamiński, prezes Instytutu Pamięci Narodowej - głównego partnera publikacji "Fotograf z Auschwitz" - zwrócił uwagę, że z książki wyłania się tragiczny obraz codziennej egzystencji więźniów Auschwitz.
"Przejmujemy bardzo trudne doświadczenie Auschwitz, zapamiętanego w postaci czarno-białych, dosłownie i w przenośni, obrazów. Obrazów jednoznacznych, od których moim zdaniem nie da się uciec" - zaznaczył
Kamiński.
Odbiór książki nie jest łatwy, a zrozumienie świadectwa fotografa z niemieckiego
obozu wymaga od czytelnika dojrzałości.
Jak opowiadał sam Brasse najtrudniejszy był pierwszy kontakt z więźniami:
"Oczy więźniów najpierw były rozsadzone przerażeniem, a z czasem obojętniały. Wzrok wygłodzonego człowieka jest beznadziejny, patrzący w nieskończoność. Nic go nie interesuje, cała myśl skupiona jest na jedzeniu. To jedyne marzenie, cel, sen..." (...) "Podczas wykonywania fotografii pokazywałem więźniom, by nie patrzyli bezpośrednio w obiektyw,
tylko trochę obok aparatu. 'Nie uśmiechać się, nie płakać' - mówiłem".
Jacek Lachendro, historyk z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau zwrócił uwagę na wyjątkowość relacji Brasse:
"Podaje on liczne przykłady, epizody, przeżycia, buduje szeroki obraz obozu. Choć we wspomnieniach z pobytu w Auschwitz opowiada głównie o sobie, wykracza poza subiektywizm, przybliża różne aspekty funkcjonowania obozu. Czytając książkę można momentami dotknąć atmosfery grozy, jaka była w obozie" - podkreślił badacz.
W styczniu 1945 r., po ewakuacji Auschwitz, Brasse trafił do obozu Mauthausen, a następnie Melk i Ebensee, gdzie w maju tego roku doczekał się wyzwolenia. Po wojnie zamieszkał w Żywcu. Próbował wrócić do zawodu fotografa, jednak nie potrafił wziąć już aparatu do ręki, wspomnienia obozowe mu to uniemożliwiły. Zmarł w 2012 r. w rodzinnym Żywcu w wieku 95 lat.
Premiera książki Anny Dobrowolskiej "Fotograf z Auschwitz" odbyła się w Warszawie 20 listopada 2013.
Źródło: PAP. Oprac. SW, 22 listopada 2013