Podpiwek
Historia orzeźwiającego i zdrowego podpiwku o chmielowo gorzkawym posmaku jest równie długa jak historia piwa. Podpiwek powstaje wskutek fermentacji jako produkt uboczny po warzeniu piwa. Pozostałe odpady przemywano wodą, gotowano, dorzucano chmiel, a potem drożdże. O podpiwku rozpisywały się nie tylko gazety codzienne - pojawiał się także w literaturze dla młodzieży i dzieci (bo i one go pijały). W połowie XIX w. Kurier Warszawski donosił, że:
w Warszawie... oprócz piwa dubeltowego istniało piwo pojedyncze, owo szlacheckie, o którym już była mowa, a które było po prostu podpiwkiem. Ale butelkowano je starannie, trzymano w piasku, w zimnie i robił się z niego lekki i smaczny napój, po którym nabierało się ochoty do pracy.
Był popularny zwłaszcza na wsi - świetnie gasił pragnienie podczas żniw. Mimo, że od II połowy XIX w. produkowano go też przemysłowo, to nadal robiono go w domostwach (na bazie palonej kawy zbożowej, suszonego chmielu, drożdży, wody i cukru). Na niektórych terenach (np. Kujawy) kontynuowano domową produkcję podpiwku jeszcze w latach 1960-ych. W handlu dostępna była gotowa mieszanka suszu: wystarczyło zalać go wodą, napełnić butelki i znieść do piwnicy, by po paru dniach popijać podpiwek. Po 1989 r. niemal zniknął z rynku. Od kilku lat można pojawia się na targach czy festiwalach smaku, w gospodarstwach agroturystycznych, czasami w sklepach.
Jabłecznik cyli cydr
Choć w Polsce nie było wielkich tradycji produkcji cydru (zwanego też jabłecznikiem), to pierwsza wzmianka o nim pochodzi z XVI wieku, a w 1588 roku kalwiński pisarz Gostomski w dziele "Gospodarstwo" namawiał do porzucenia wina na rzecz jabłecznika. Nie brakowało i krytyków cydru, bo przez wieki był to napój plebsu. Moda na domowe cydry w dworach szlacheckich nastała w XIX w. Stąd przepisy na cydr pojawiają się w bardzo wielu książkach z epoki. Czasopisma z drugiej połowy XIX w. promowały też cydr wśród ludu, bo był bardziej "cywilizowany" od gorzałki. Przykładowo, tygodnik "Gazeta Świąteczna" w 1881 r. ogłosił konkurs na najlepszy "napój przy robocie". Nie wygrał podpiwek czy kwaśne mleko, a właśnie cydr:
(...) Latem pot nas oblewa, a upał słoneczny w czasie zniż wyciąga z człowieka ostatek mocy i wysusza spragnione usta... Ponieważ więc wódka, woda i piwo przy ciężkiej pracy w polu są nieodpowiednie, to trzeba znaleźć inny napój, który by był zdrowy, tani, chłodzący i posilny, czyli dający człowiekowi mocy. Za granicą ludzie pracujący, nawet najbiedniejsi piją napój, którym się chłodzą, a tym napojem jest jabłecznik; tam gdzie jest jabłecznik w użyciu, tam pijaków nie ma.
Zachwalając jego zalety włościan wskazywano, że jest łatwy do zrobienia, a każdy. kto ma przy domu kilka jabłoni, może przyrządzić napój na całe lato. Zalecano wykorzystywanie złych gatunków jabłek, a nawet i dzikich. Zachęcano, by zamiast wierzb i topoli sadzić przy drogach jabłonie i grusze. Po ponad wieku cydr odkryto w Polsce na nowo.
Kompot
Kiedy nauczyliśmy się robić się słodzony napój z gotowanych owoców, który przez ostatnie dekady był obowiązkowym dodatkiem do obiadu, nie do końca wiadomo. Kompot przyrządzało się niemal ze wszystkich owoców: głównie jabłek, wiśni, porzeczek, czereśni, truskawek, agrestu, gruszek i rabarbaru. Jest teoria, że tradycja przyrządzania słodkiego napoju liczy najprawdopodobniej kilkaset lat i sięga czasów Imperium Osmańskiego. Ale co ciekawe, dziewiętnastowieczne książki kucharskie zawierają przepis na "kompot" , który jest w isocie deserem owocowym pochodzącym od francuskiego "compote", przecieru owocowego, który jadano łyżeczką. Współcześnie kompot nieco stracił na znaczeniu, choć nadal to obowiązkowy element tradycyjnego polskiego obiadu.
Lemoniada i oranżada
Obie pojawiły się prawdopodobnie w XVIII w. Robiono je ze świeżo wyciśniętego soku z cytryn bądź pomarańczy, wody i sporej jak na współczesne gusta ilości cukru lub nawet syropu z cukru: "orzeźwiający ten napój można przygotować w większej ilości i podawać z lodu do tańca" – doradzano w starych książkach.
Mimo tego, że lodówek nie było, w lemoniadach pływał pokruszony lód. Każdy dwór był zaopatrzony w lodownię, czyli ziemną chłodnię wypełnioną blokami lodu wyciętymi z zamarzniętych rzek albo jezior.
Stanisław Lubomirski we wstępie do najstarszej polskiej książki kucharskiej - "Compendium Ferculorum" Stanisława Czernieckiego, opisał takową w Kruszynie: wyglądała jak pagórek porośnięty drzewami i krzewami; przez ciężkie, pancerne drzwi schodziło się do ogromnej piwnicy z kilkoma pomieszczeniami. Największe z nich wypełniały bloki lodu, wrzucane przez szyb w suficie. Dzięki temu lód był dostępny przez cały rok.