Teatr z popiołów. Premiery powojennej Warszawy
Po II wojnie światowej odbudowywano nie tylko ulice i budynki. Warszawskie środowisko artystów i artystek teatru przywracało życie kulturalne stolicy na dawne tory z niezwykłą determinacją.
W 1939 roku różnorodne, wielokulturowe życie artystyczne międzywojennej Warszawy zostało brutalnie przerwane. Groza okupacji spotkała się jednak z czynnym oporem wielu twórców teatralnych, którzy starali się kontynuować artystyczną działalność w czasie wojny. Obok jawnych, funkcjonujących za zgodą okupanta teatrów zawiązał się szereg przedsięwzięć konspiracyjnych, w których udział wiązał się z ogromnym ryzykiem.
Tragiczny wybór
Do rangi legendy urosła tabliczka z napisem "do teatru nie wchodzi się bezkarnie" widniejąca na drzwiach krakowskiego mieszkania, w którym podczas wojny odbywały się tajne przedstawienia Tadeusza Kantora. Hasło to, dziś rozumiane przede wszystkim metaforycznie, miało wówczas dosłowne znaczenie. Za uczestnictwo w podziemnych wydarzeniach kulturalnych, tak odmiennych od tych akceptowanych przez niemiecką propagandę, można było zapłacić najwyższą cenę. Część środowiska zawiesiła artystyczną działalność na czas wojny, mając do wyboru protegowany przez okupanta teatr oferujący żałosnej jakości repertuar i ryzykowną aktywnością konspiracyjną. Związek Artystów Scen Polskich, który podczas okupacji zszedł do podziemia, wezwał do bojkotu jawnych teatrów, uznając współpracę z nimi za akt kolaboracji z wrogiem.
Bomby w kawiarni
Niemcy akceptowali jedynie niską, nierzadko rozerotyzowaną rozrywkę, bo uważali ją za adekwatną do poziomu polskiego społeczeństwa, więc udział w konspiracji artystycznej dawał nadzieję na podtrzymanie dumy narodowej i powrót do normalności. Sztuki widowiskowe przetrwały lata wyniszczającego konfliktu nierzadko w ekstremalnych przejawach, takich jak przedstawienia w obozach jenieckich i koncentracyjnych.
W samej Warszawie grywano w kawiarniach (słynny lokal U Aktorek przy Mazowieckiej), działał Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej, pod którego egidą kontynuowano niejawne nauczanie z zakresu aktorstwa i reżyserii dramatu. W 1940 roku zawiązała się Tajna Rada Teatralna, której najważniejszymi postaciami byli Bohdan Korzeniewski, Leon Schiller i Edmund Wierciński. Członkowie Rady, wśród nich Stefan Jaracz i Andrzej Pronaszko, zajmowali się m.in. tworzeniem konstruktywnej wizji powojennego teatru w Polsce.
Słynne wśród warszawskich elit były przedstawienia Leona Schillera przygotowywane w czasie okupacji z podopiecznymi domu dziewcząt "moralnie zaniedbanych" prowadzonym przez Siostrę Benignę (dawniej Stanisławę Umińską, byłą aktorkę) w Henrykowie, jednym z osiedli Białołęki. Schiller z grupą zaangażowanych amatorek wystawił w latach 40. m.in. "Pastorałkę" i "Historię o Męce Najświętszej i Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim". Do ostatnich dni przed wybuchem powstania warszawskiego wystawiano przedstawienia, jak gdyby zaklinając okrutną rzeczywistość. Ostatni spektakl, jaki zagrano przed wykrwawieniem się Warszawy – "Kantata na otwarcie Teatru Narodowego" według tekstu i w reżyserii Schillera – został przerwany niemieckim atakiem miotaczami min i w konsekwencji pożarem lokalu przy Mazowieckiej. "Najniezwyklejszy teatr, jaki widziałem w życiu" – pisał o tym miejscu poeta Stanisław Ryszard Dobrowolski.
Praga w awangardzie
Często za datę powrotu warszawskiego teatru do normalności uznaje się 17 stycznia 1946 roku – wtedy to, w rocznicę wyzwolenia Warszawy spod okupacji, ciężko chory Juliusz Osterwa niemal ostatkiem sił wyreżyserował w Teatrze Polskim "Lillę Wenedę". Prawy brzeg Wisły, opuszczony przez Niemców jesienią 1944 roku, rozpoczął odbudowę zdewastowanej stolicy znacznie wcześniej i wcześniej oferował powojenne premiery.
Postacią emblematyczną dla tego czasu był Jan Mroziński – aktor i organizator zaczątków widowisk w wyzwolonej części Warszawy. Już w październiku 1944 roku przy Otwockiej odbył się pierwszy "Koncert popularny", mozaikowy program w jego reżyserii złożony m.in. z fragmentów "Wyzwolenia" Wyspiańskiego, "Pieśni o żołnierzach z Westerplatte" Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego czy koncertu Jankiela z "Pana Tadeusza". Niedługo potem nowo powstały Teatr m. st. Warszawy pod wodzą Mrozińskiego przeniósł się do budynku kina "Syrena" przy Inżynierskiej 4 (dziś mieści się tam studio telewizyjne). Kontynuowano wystawianie składanych programów łączących deklamacje, skecze, tańce, a także hymn narodowy w wykonaniu orkiestry i Poloneza As-dur Fryderyka Chopina. Stanisława Mrozińska (wówczas jeszcze Nowicka), scenografka, tak wspominała pierwsze teatralne wieczory:
o jakichkolwiek ambicjach artystycznych mówić tutaj trudno, skupiano wszystkie wysiłki na tym, aby miał kto i gdzie obdarowywać chłonną widownię swobodnym, polskim słowem.
Ogrzewani "kozą"
Pierwszym powojennym wystawieniem dramatu na Pradze była inscenizacja tekstu "Majster i czeladnik", "komedyi w dwóch aktach" pióra Józefa Korzeniowskiego w reżyserii Janusza Strachockiego. Premierę 18 listopada 1944 roku poprzedziły odbywające się w ciężkich warunkach próby – aktorzy ćwiczyli w ogrzewanej "kozą" sali gmachu Dywizji Kolejowej. Niedługo potem, 9 grudnia, wystawiono "Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej w reżyserii Zbigniewa Bończy-Tomaszewskiego. Specjalnie na okoliczność wizyty ówczesnego ministra kultury PKWN, Wincentego Rzymowskiego, Mrozińskiemu udało się zorganizować agregat prądotwórczy, dzięki czemu przedstawienie oświetlane było sztucznym światłem – nie, jak zazwyczaj, świeczkami i lampami naftowymi. Jako że zima 1944 roku była sroga, aktorzy zmuszeni byli występować – zamiast w stylizowanych kostiumach – w kilku warstwach prywatnych ubrań.
W mundurach wroga
Kiedy siedziba przy Inżynierskiej została ostrzelana zza Wisły, zespół Teatru wraz z Mrozińskim przeniósł się do budynku Kina Popularnego przy Jana Zamoyskiego 20. Wówczas to tam, kilka ulic dalej, grano z powodzeniem "Panią Dulską". W początkach 1945 roku kino przemianowane zostało na Teatr Popularny, a już od września zmieniło nazwę na Powszechny. Były to fundamenty jednego z najlepiej funkcjonujących dziś teatrów w Polsce – Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hübnera.
W nowej siedzibie wystawiono m.in. "Śluby panieńskie" Aleksandra Fredry (premiera 8 marca 1945) i "Szczęście Frania" Włodzimierza Perzyńskiego (pierwszy pokaz 2 kwietnia 1945). To tam mieściła się siedziba pierwszej powojennej organizacji teatralnej – Miejskich Teatrów Dramatycznych – działającej pod wodzą Mrozińskiego i zrzeszającej pięć stołecznych inicjatyw.
Najbardziej doniosłą premierą zrealizowaną przy Zamoyskiego był jednak "Burmistrz Stylmondu" autorstwa belgijskiego noblisty, Maurice’a Maeterlincka. Spektakl w koncepcji aktora i reżysera Ryszarda Wasilewskiego zaprezentowano 8 maja 1945 roku, w dniu kapitulacji Niemiec i zakończenia drugiej wojny światowej. Było to tym bardziej znaczące, że sztuka Maeterlincka, nawiązując do wydarzeń Wielkiej Wojny, miała antyniemiecką wymowę.
Trudno o temat bardziej pasjonujący dla nas tutaj w zburzonej Warszawie po sześciu prawie latach straszliwego kataklizmu dziejowego, od tematu najazdu niemieckiego
– pisał Bolesław Wójcicki w "Życiu Warszawy".
Wszelkie deficyty, z którymi borykali się Prażanie po wyswobodzeniu, inspirowały do szukania alternatywnych rozwiązań. Doszło do tego, że aktorzy w "Burmistrzu Stylmondu" występowali w...autentycznych, współczesnych mundurach nieprzyjaciela. Wspominała o tym Mrozińska:
o szyciu mundurów w warunkach naszej kostiumerii nie mogło być mowy, a poszukiwania uniformów z czasów pierwszej wojny światowej były zupełnie bezowocne. Magazyny wojskowe udostępniły teatrowi dowolną ilość stosunkowo mało podartych mundurów hitlerowskich.
Tworzył w gruzach
W "Burmistrzu" w roli Florisa debiutował Witold Sadowy, odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski artysta sceny i autor książek o teatrze, który w przyszłym roku (2020) obchodzić będzie swoje 100. urodziny. Sadowy zachował niezatarte, ciepłe wspomnienie Mrozińskiego, ojca swojego debiutu (Gazeta Wyborcza, 2009):
Był wybitnym aktorem. Znakomitym komikiem. Moim pierwszym dyrektorem, któremu zawdzięczam wszystko. Człowiekiem pełnym pasji i zaangażowania. Kochanym przez kolegów i publiczność. W najtrudniejszym okresie, kiedy Warszawa leżała w gruzach, kiedy wszystkiego brakowało, kiedy zdobycie najdrobniejszej rzeczy było problemem, On tworzył teatr. Troszczył się o ludzi, aby nie byli głodni, aby codziennie mieli gorący talerz zupy i bochenek chleba.
17 stycznia 1945 roku wyzwolono lewobrzeżną Warszawę. Pierwszym teatrem powstałym tam po wojnie był Teatr Mały przy Marszałkowskiej 81b, zainicjowana przez Mrozińskiego filia Teatru Powszechnego utworzona w – jak wskazuje nazwa – niewielkiej kinowej salce. Mały działał do 1950 roku, kiedy zaczęto realizować plany poszerzenia ulicy Marszałkowskiej – wśród budynków przeznaczonych do rozbiórki znalazł się także ten z numerem 81.
Nużąca opera w rocznicę wyzwolenia
W rocznicę wyzwolenia Warszawy spod niemieckiej okupacji, 17 stycznia 1946 roku, odbyła się premiera "Lilii Wenedy" Juliusza Słowackiego. W Teatrze Polskim w Warszawie, pierwszej powojennej upaństwowionej scenie, pod dyrekcją Arnolda Szyfmana i kierownictwem literackim Jarosława Iwaszkiewicza, dramat wyreżyserował Juliusz Osterwa, który był wtedy chory i niewiele ponad rok później zmarł. Wcześniej zdążył wystawić "Fantazego" w Krakowie, grając tytułową rolę.
Krótko po premierze "Lilii Wenedy" w tygodniku "Odrodzenie", pierwszym powojennym czasopiśmie kulturalnym, można było przeczytać krytyczną recenzję wydarzenia. Stanisław Witold Balicki nazwał Osterwę "cierpiętnikiem", a jego inscenizację "niewłaściwą", bo kierującą się ku dramatycznemu realizmowi, a odżegnującą się od baśniowości i liryzmu.
Wśród ruin, wypalonych ulic Warszawy – lśni błękitem i złotem, płonie świeżością i światłem, odbudowany i pierwszy upaństwowiony, dawny teatr Szyfmana. Wybór >>Lilii Wenedy<< na uroczystość otwarcia teatru w rocznicę wyzwolenia stolicy, oraz zapowiedzi repertuarowe świadczą, że będzie to jeszcze jedna scena eklektyczna, bez wyraźnego oblicza społecznego i artystycznego, bez oblicza nowego. [...] Obłęd rozlubowania się w cierpiętnictwie trwa dalej. [...] Nieprzekonywujące dekoracje, nadużywanie kotar, przedziwny sposób wygłaszania wiersza, pomieszanie patosu dykcji i ruchów z naturalistyczną swobodą – dało przy widocznym wielkim nakładzie pracy wcale nużącą operę.
Epilog
W pierwszych powojennych latach to nie Warszawa przodowała w dziedzinie teatru. Znacznie ważniejszym ośrodkiem była Łódź, gdzie działali Leon Schiller i Iwo Gall oraz Kraków ze Starym Teatrem i Teatrem im. Słowackiego.
W Warszawie wielkoobsadowe spektakle reżyserował dyrektor Szyfman. Były to już dobrze wsparte finansowo i organizacyjnie produkcje. W 1947, w przeciągu pół roku Szyfman zaprezentował dwa monumentalne dramaty. W marcu – "Oresteję", na którą krytycznie spojrzał Tadeusz Peiper: "Nieraz wymyka się reżyserowi sens sytuacyj", pisał w Nowinach Literackich. W lipcu natomiast, w ramach Festiwalu Szekspirowskiego – Szyfman wystawił "Hamleta" w przekładzie Iwaszkiewicza, ze scenografią i kostiumami Karola Frycza. Przedstawienie ilustrowała muzyka Stanisława Moniuszki w opracowaniu Tadeusza Szeligowskiego. Jej partyturę Szyfman odnalazł w cudownie ocalałej bibliotece muzycznej Teatru. Szeligowski w korespondencji z reżyserem zachwycał się mniej znanym dziełem kompozytora:
proszę zwrócić uwagę na piosenki Ofelii przypominające obłąkanie >>Halki<<, na piękne fanfary o zapachu >>Strasznego dworu<<. W ogóle proszę bardzo o uwypuklenie muzyki Moniuszki, bo tego warta, a poza tym to istotnie bardzo interesujący szczegół jego twórczości.
Wacław Borowy pisał w Tygodniku Powszechnym o "Hamlecie" Szyfmana jako o przedstawieniu "olśniewającym barwnością kostiumów i rozmaitością dekoracji".
Dalsza historia teatru po wojnie wzbogaciła się m.in. o ważne warszawskie inscenizacje w reżyserii wybitnego aktora i ekspresjonistycznego reżysera, Edmunda Wiercińskiego. W 1948 roku w Teatrze Polskim artysta zrealizował "Cyda", tragedię Pierre’a Corneille’a w parafrazie Wyspiańskiego i – za Osterwą – "Fantazego".
Oba spektakle otrzymały oprawę muzyczną od Witolda Lutosławskiego. W "Cydzie" wystąpili m.in.: Nina Andrycz, Jan Kreczmar i Marian Wyrzykowski. W "Fantazym" wśród obszernej obsady pojawił się m.in. Aleksander Zelwerowicz. Premiera spektaklu 10 lipca była częścią obchodów jubileuszu 35-lecia Teatru Polskiego i 40-lecia działalności Szyfmana.
Mam pisać o widowisku, któremu skłonny byłbym przyznać wyjątkowo poważne stanowisko w rozwoju naszego teatru.
– zaczął swoją recenzję Edward Csató i kontynuował, wskazując na przełomowość przedstawienia Wiercińskiego:
warszawskie przedstawienie >>Fantazego<< nabiera wagi zjawiska niezwykle pobudzającego i śmiałego; intelektualistyczna i radykalnie racjonalistyczna interpretacja Słowackiego zdarza się – o ile mi wiadomo – po raz pierwszy na naszej scenie.
W marcu 1948 roku Jan Kreczmar jako pierwszy wyreżyserował "Dom pod Oświęcimiem", sztukę Tadeusza Hołuja, który sam był więźniem obozu koncentracyjnego Auschwitz. Prapremiera dramatu wywołała żywą dyskusję w ówczesnej prasie, gdzie publikowano zarówno wypowiedzi teoretyków, jak i głosy widzów. Na próbach do "Domu pod Oświęcimiem" był obecny m.in. Józef Hen, który wspomnienie o moralnym wstrząsie wywołanym przez sztukę zawarł w powojennych wspomnieniach wydanych pod tytułem “Nie boję się bezsennych nocy”: "Czy ratować człowieka, narażając siebie i bliskich?", pytał retorycznie w zapiskach z tamtych lat.
Pierwszy okres powojennego teatru zamyka rok 1949 i proklamacja socrealizmu w Polsce.
Źródła: "Teatry Warszawy 1944-1945: kronika", Tomasz Mościcki, Warszawa 2012; "Warszawskie sezony teatralne 1944-1949", Tomasz Mościcki, Warszawa 2016; "Teatr czasu wojny: polskie życie teatralne w latach II wojny światowej (1939-1945)", Stanisław Marczak-Oborski, Warszawa 1967; "Teatr wśród ruin Warszawy: wspomnienia i dokumenty z lat 1944-1945", Stanisława Mrozińska, Warszawa 1958; aict.art.pl; polskieradio.pl; naszemiasto.pl; warszawa.pl
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]