Muzyka jest gałęzią kultury, która pozostaje raczej na marginesie zainteresowania muzeów w Polsce; jej obecność w murach szacownych instytucji jest raczej incydentalna. Sytuacja ta będzie się najpewniej powoli odwracać: na całym świecie możemy zaobserwować przenoszenie muzyki współczesnej, sound artu i innych interdyscyplinarnych działań wykorzystujących dźwięki z filharmonii i sal koncertowych do teatrów, galerii i instytucji kultury. Muzeum, w którym muzyka od dawna odgrywa bardzo ważną rolę, jest Polin, Muzeum Historii Żydów Polskich. Tamtejsze audytorium najczęściej gości uczestników wykładów, dyskusji i konferencji naukowych, ma również wielki potencjał koncertowy. Sala Polin jest pojemna, korzystna akustycznie i pełna udogodnień pozamuzycznych: rozbudowanego systemu świateł czy ekranu umożliwiającego projekcje.
Podczas wystawy ''Krew łączy i dzieli'' (13.10.2017 – 29.01.2018) odbyły się trzy koncerty nawiązujące do ekspozycji, w tym występ Vicky Chow, wschodzącej gwiazdy współczesnej pianistyki, i rozbudowany program Delirium Ensemble, pełen polskich prawykonań utworów istotnych dla nowej muzyki komopozytorów. W ciągu ostatnich kilku miesięcy Polin gościło muzyków takiej klasy, jak Leszek Możdżer, Bester Quartet czy Sinfonia Varsovia, a nawet festiwal Kwadrofonik. Przyszedł czas na kolejny rozdział w muzycznej historii Muzeum, czyli pierwszy POLIN Music Festival. Kuratorzy festiwalu – skrzypek i popularyzator muzyki izraelskiej i żydowskiej, Michael Guttman, oraz Kajetan Prochyra, koordynator sceny muzycznej Polin – stawiali pytania: Co to jest muzyka żydowska? Czym jest muzyczna tożsamość?
Odpowiedzi jest wiele. Podczas premierowego muzealnego festiwalu mogliśmy usłyszeć rozwiązania obracające się pomiędzy światem muzyki komponowanej (od Chopina do młodych kompozytorów izraelskich), reinterpretacjami twórczości klezmerów i żydowskiego tanga.
Festiwal zainaugurował koncert symfoniczny dedykowany darczyńcy i przyjacielowi Polin, Zygmuntowi Rolatowi. Sinfonia Varsovia pod batutą Bar Avni, izraelskiej dyrygentki świetnie znanej polskiej publiczności dzięki otrzymaniu drugiej nagrody (oraz specjalnej nagrody orkiestry) na X Konkursie Dyrygentów Fitelberga w Katowicach, zaprezentowała program składający się z utworów symboli. Przykłady to ''Oberon'' Carla Marii con Webera, czyli pierwszy utwór, który w 1936 roku zagrała stworzona przez polsko-żydowskiego skrzypka Bronisława Hubermana Symfoniczna Orkiestra Palestyny, później przekształcona w Izraelską Orkiestrę Filharmoniczną, czy poruszająca''Kol Nidrei'' Maksa Brucha), a także kompozycje napisane już w XXI wieku (Koncert skrzypcowy Noama Sheriffa, Koncert na klarner klezmerski Wlada Marhuletsa).
Drugi dzień festiwalu otworzył dwuczęściowy koncert ''Fiddler off the Roof'', czyli w bardzo swobodnym przekładzie: skrzypek spadający z dachu. Hashtag Ensemble, zespół poszukujący w muzyce ciekawego i raczej mniej znanego, a na pewno rzadziej granego repertuaru przyjrzał się izraelskiej kameralistyce. Napisany przez Aviyę Kopelman ''Phantom of the Fuge'' (2009) mógłby równie dobrze powstać na początku XX wieku, mogłaby go skomponować np. młoda lekko awangardyzująca kompozytorka zainteresowana klezmerskimi skalami, działająca w Warszawie albo w Pradze. Powiewny i rzewny utwór Kopelman (łatwo wyobrazić go sobie jako ilustrację do poruszającej sceny filmowej) zestawiono z ''Fast Medium Swing'' (2008) Matthew Shlomowitza. Twórczość mieszkającego obecnie w Wielkiej Brytanii Shlomowitza stanowi właściwie zupełne przeciwieństwo tego, co mogliśmy usłyszeć w poprzednim utworze. Bywa konceptualna, jest mocna osadzona we wszelkich dyskusjach o performatywności współczesnej kompozycji, kwestionuje sposób, w jaki wykonuje się dzisiaj muzykę współczesną. ''Fast Medium Swing'' jest utworem bardzo dowcipnym, można go traktować jako pastisz kultu wirtuozów muzyki nowej, piekielnie dokładnego wykonywania najtrudniejszych dźwięków zapisanych przez kompozytora. Synkopowanym partiom instrumentów towarzyszą głupie, absurdalne sample, m.in. cały chór zwierzyny hodowlanej, w końcu instrumenty również zaczynają grać trochę nieudolnie (a fortepian szczeka).
Podobne słyszałem na wielu festiwalach, ale nigdy nie spotkałem się z żywiołową reakcją publiczności. Na festiwale muzyki nowej przychodzą zwykle ograniczona grupa osób, nieźle zaznajomiona z tym dość niekomunikatywnym językiem, którą trudno zaskoczyć. Muzyka w Muzeum przyciągnęła także ludzi, dla których neue musik, contemporary classical, muzyka współczesna to język całkowicie obcy – ich zachowanie było niepowtarzalnym sprawdzianem dla utworu Shlomowitza, czy udało mu się osiągnąć zamierzone zamiary? Publika Warszawskiej Jesieni prawdopodobnie mogłaby zaledwie trochę pomruczeć, w Polin na głupkowate poczucie humoru kompozytora reagowano śmiechem.
''A Villa in the Jungle'' (2014) Yaira Klartaga to utwór oparty na dysonansach, ale równocześnie pełen dźwięków bardzo cichych i delikatnych. Taka cichutka wersja sonoryzm, przypominał mi trochę łagodniejszą wersję ''Psalmów Dawida'' (1965) Krzysztofa Pendereckiego. W ''The Jewish Pope'' (2016) Judda Greensteina muzyka klezmerska wchodziła w dialog nie tylko z muzyką współczesną, ale i brzmieniami bardziej rozrywkowymi. Najłatwiej byłoby chyba je opisać jako surf rock korzystający z bliskowschodnich skali (podobne rzeczy robił zespół Alte Zachen, czyli Raphael Rogiński, Macio Moretti, Ola Rzepka i Bartłomiej Tyciński). Mamy tutaj dość gęstą, ale bardzo przejrzystą narrację, trochę przypominającą budowę musicalu. Miłe i przystępne zakończenie bardzo dobrego koncertu.
Każdy z opisanych utworów dostępny jest w internecie, ale wirtualny odsłuch nie może równać się z wykonaniem warszawskiego Hashtag Ensemble. To bardzo młody zespół, kilka razy wychodziłem z ich koncertów z mieszanymi odczuciami, ale w Polin grali na naprawdę najwyższym poziomie – ich interpretacje przebijają nagrania zespołów dostępne w internecie. Miejmy nadzieję, że nie spoczną na laurach i młodzi polscy kompozytorzy będą mieli dla kogo pisać nowe utwory.
Po przerwie miejsce warszawskiego ansamblu zajęła pianistka Kathleen Tagg i David Krakauer, mistrz klezmerskiego klarnetu. Zaczęło się od wyjątkowo patetycznego Tria fortepianowego (2004) w wykonaniu Tagg oraz Michaela Guttmana i wiolonczelistki Jing Zhao, na szczęście później było tylko lepiej. Krakauer zagrał ''New York Counterpoint'' (1985) Steve'a Reicha, czyli kolejny utwór podważający sytuację koncertową. Klarneciście towarzyszy taśma, co oczywiście pobudza do zadawania pytań o funkcję muzyka. I czy jest on nam potrzebny jeśli wystarczy taśma?
Kolejne utwory Tagg i Krakauer wykonali już w duecie, wszystko w towarzystwie ekranu, na którym mogliśmy oglądać fortepian od kuchni, czyli śledzić proces preparacji. Tagg grała na strunach fortepianu sznurkiem, używając go na podobieństwo skrzypcowego smyczka; wsadzała w niego blaszki i tubki z pastą do zębów. W utworze syryjskiego kompozytora Kinana Azmeha fortepian brzmiał właściwie santur, perska lutnia, w którą uderza się pałeczkami. Zagrali również (brawurowo) utwory Johna Zorna z cyklu ''Book of Angels'', w którym Nowojorczyk inspirował się kabałą i skalą frygijską – tutaj fortepian stawał się instrumentem perkusyjnym. Możliwość zajrzenia wewnątrz fortepianu pomagała w zrozumieniu tej muzyki, pełniła rolę edukacyjną. W końcu byliśmy w muzeum, a jak wiadomo jednym z podstawowych zadań jest edukacja.
Najważniejszym wydarzeniem Polin Music Festival był bez wątpienia koncert Marthy Argerich i jej przyjaciół: wspominanych już Michaela Guttmana, Jing Zhao i pianistki Akane Sakai. Argentyńska pianistka w 1965 roku wygrała Konkurs Chopinowski, od tamtego czasu nagrała dziesiątki fantastycznych płyt i setki razy zachwyciła publiczność całego świata. W Polsce obdarzona jest wyjątkowym kultem, nie tylko dzięki swojemu zwycięstwu w Konkursie Chopinowskim, również dzięki temu, że w 1980 roku opuściła jury tegoż Konkursu, na znak sprzeciwu przeciwko wyeliminowanai Igo Pogorelicia z muzyczno-sportowych rozgrywek.
Argerich często sięga do muzyki Chopina, ale to nie jedyny polski kompozytor, którego ma w repertuarze. Grywa także ''Wariacje na temat Paganiniego'' (1941) Witolda Lutosławskiego, pokłosie koncertowej działalności kompozytora w okupowanej Warszawie. Na koncercie w Polin zagrała go po raz pierwszy w Polsce! To utwór na dwa fortepiany, wspierała ją Akane Sakai. Akane Sakai bardzo ciekawie odczytała również dwa Mazurki Szymanowskiego, grając stanowczo, ale zachowując śpiewność i oddając skomplikowany rytm mazurka, na którym wielu potrafi się wykoleić.
Żywiołowe rozpoczęcie recitalu, który nie przypominał typowego festiwalowego koncertu słynnej pianistki – Muzeum po raz kolejny zmieniło reguły gry wydarzenia muzycznego. Martha Argerich musi być mocno znudzona częstym koncertowaniem, przez pół wieku objechała już pewnie wszystkie sale świata. Zamiast pokazowego recitalu woli wystąpić przez chwilę, zostawić przestrzeń dla swoich przyjaciół, muzyków o trochę mniejszym stażu. Jest w stanie odwołać całą trasę koncertową po Ameryce Północnej, jednocześnie przyjeżdżając na koncert w polskim Muzeum...
Piękna muzyka istnieje w świecie, w którym wydarzają się potworne rzeczy. Przed kolejnym utworem Anne Detoit, córka Argerich, przeczytała fragment wspomnień Szymona Laksa, kapelmistrza, muzyka i kopisty męskiej orkiestry obozu Auschwitz-Birkenau. Później wykonano Sonatę na fortepian i wiolonczelę (1932), utwór, w którym słychać pogłosy, czy raczej podskórne przeczuwanie współczesnego jazzu. W tym utworze wirtuozerię pokazał Michael Guttman, skrzypek, który podczas swojej gry jednocześnie tańczy. Niektóre fragmenty z Laksa mogłyby zostać użyte przez Johna Zorna w jego ''Księdze aniołów''.
Polonez C-dur op. 3 (1829) Chopina w wykonaniu Argerich i fragmenty ze suity ''Baal Shem'' (1923/1939) Ernesta Blocha zagrane przez Guttmana i Akane zostały przyćmione przez Trio fortepianowe numer 2 (1944) Dymitra Szostakowicza. Kiedyś nagrali je Leonid Kogan, Mścisław Rostropowicz i Emil Gilels, myślę, że wykonanie z Polin ustępowało im tylko w nielicznych fragmentach.
Festiwal zakończył występ kwartetu Guttmana (skrzypkowi-kuratorowi towarzyszył Alexander Gurning, Lysandre Donoso i Ariel Eberstein), czyli grupa chłopaków pochodzących z Galicji, którzy badają żydowskie korzenie tanga. Guttman opowiada:
Tango to styl wielokulturowy. Argentyńska muzyka, która spotkała się z niemieckim bandoneonem, włoskim śpiewem, hiszpańską gitarą, iberyjsko-afrykańskim rytmem i żydowskimi skrzypcami. Żydowskimi, czyli przybyłymi przed II wojną światową z Europy Wschodniej, od żydowskich emigrantów rosyjskich i polskich, razem z tym, co w jidysz nazywa się''szmalcem'', czyli dużą ilością glissand i vibratta. Jednym z najważniejszych skrzypków Astora Piazzolli był urodzony w Polsce Szymsia Bajour.
Jak brzmiało ich tango? Niekiedy bardzo ostro, wręcz brutalnie, ale zawsze śpiewnie. Pod koniec koncertu do sali weszła grupka kobiet, które usiadły sobie na schodach. Była to Martha Argerich z przyjaciółkami, przysłuchujące się z zainteresowaniem koncertowi. To niewykle miłe uczucie, uczestniczyć w festiwalu angażującym uczucia artystów, w równym stopniu co publiczność – wytwarza to poczucie wspólnoty, ktore chyba powinno towarzyszyć wydarzeniom kulturalnym. Przyjemnie jest również siedzieć na schodach, kilka rzędów nad Marthą Argerich i patrzyć jak reaguje na melodię ''Ostatniej niedzieli'', tanga napisanego przez Jerzego Petersburskiego, kompozytora polsko-żydowskiego.