Zdjęcie z przedstawienia "Między nami dobrze jest" w reżyserii Andrzeja Majczaka w Teatrze Bagatela, Kraków 2011 - fot. Piotr Kubic / Teatr Bagatela
Między nami dobrze jest, drugą sztukę teatralną napisaną przez Dorotę Masłowską, po raz pierwszy opublikowało w październiku 2008 wydawnictwo Lampa i Iskra Boża. To samo wydawnictwo wznowiło omawiany utwór w tomie Dwa dramaty zebrane (2010). Tekst powstał na zamówienie współpracujących ze sobą Teatru Rozmaitości w Warszawie oraz berlińskiego Schaubuehne am Lehniner Platz. W 2009 tekst ten otrzymał nominację do Nagrody Literackiej Nike. Tytuł utworu jest głęboko ironiczny zarówno wtedy, gdy zna się treść sztuki, jak i gdy identyfikuje się pochodzenie samej frazy, wziętej z traktującej o gwałcie piosenki punkowego zespołu Siekiera.
Można powiedzieć, że Między nami dobrze jest to sztuka o słowach, o konfrontacji różnych języków, wszystkich tak samo bezradnych w opisywaniu świata. Widać to już w pierwszej scenie, dziejącej się w biednym mieszkaniu, w którym żyją przedstawicielki trzech pokoleń: babcia - pamiętająca wojnę osowiała staruszka na wózku inwalidzkim, Halina - zafascynowana telewizją i zbieraną ze śmietnika prasą kolorową oraz Mała Metalowa Dziewczynka - nieco dziecinna kontestatorka, ucząca się z Internetu nowych, coraz bardziej niepokojących słów. Pojawia się jeszcze Bożena, przyjaciółka Haliny, konsekwentnie przedstawiająca się jako gruba świnia, rozmawiająca z nią o kolorowych pismach "kupowanych" za darmo na śmietniku.
Z kolei trzy spokrewnione ze sobą kobiety co prawda mówią do siebie, lecz dialogiem w normalnym znaczeniu nazwać tego nie sposób. Brak rzeczywistej komunikacji sprawia bowiem, że mamy do czynienia jedynie z serią brawurowo zróżnicowanych monologów. Staruszka używa eleganckiej, przedwojennej polszczyzny literackiej ("Płotki łowiliśmy, drobne, dzikie, tak się targały raptusy, srebrną tłustą łuską brukając nam dłonie"). Halina stosuje mieszankę trybu rozkazującego i groteskowo zniekształconych gazetowych sloganów. Przykładowa parodia psychotestu może w jej ustach zabrzmieć tak: "Czy jesteś spontaniczną wycieczkowiczką, ciepłolubną domatorką, seksowną wampirzycą, zapracowaną pracoholiczką, fantazyjną wichrzycielką, niepoprawną globtroterką, grubą świnią czy przecenioną mrożoną pangą z Kerfura". Dziewczynka posługuje się z kolei zniekształconym, prześmiewczym językiem, zwracającym uwagę na brzydotę świata przedstawionego. Często przekręca ona wypowiedzi innych postaci - i to jest w całej sztuce zjawisko najbardziej przypominające rozmowę.
Życie tych postaci upływa w permanentnym braku. Halina kilkakrotnie mówi do Dziewczynki "Marsz do swojego braku pokoju", recytuje wzbudzające skrajne obrzydzenie przepisy kulinarne i informacje o produktach spożywczych typu przeterminowana śmietana "Tylko o Parę Dni", a z Bożeną dyskutuje o tym, że jedna nie pojechała na wakacje do Włoch, a druga do Paryża. Nawet ulubione przez bohaterki kolorowe czasopismo zostaje znacząco przechrzczone na "Nie dla Ciebie".
W drugim akcie okazuje się, że to nie koniec nakładania się na siebie niespójnych rzeczywistości. Mowa jest tam bowiem o scenariuszu do filmu "Koń który jeździł konno", mającym obrazować polską biedę. Przykładowy fragment streszczenia fabuły (umieszczony zresztą na okładce pierwszego wydania książki) wygląda następująco: "Aby utrzymać umierającą na raka rodzinę, chłopak jest bezrobotny i wpada w złe środowisko. Wszędzie przemoc, ponure ugory blokowisk, wyciekające baterie, palące się rowery, komputerowe symulacje hołd. To właśnie na jednej z nich bohater zauważa głuchą i ślepą, ale całkiem do rzeczy wyglądającą Monikę, która melankolijnie grzebie patykiem w osypujących się pikselach". Okazuje się więc, że przedstawiana do tej pory rzeczywistość to nieudana kreacja scenarzysty, niezbyt w dodatku przekonanego do nośnego społecznie tematu, skoro w ostatnim, trzecim akcie zmienia go z kolei w optymistyczną historię, którą godziłoby się porównać z socrealizmem - gdyby nie to, że prezentowany sen o doskonałości jest z gruntu kapitalistyczny.
Poza tym trzeci akt - to jedno wielkie nicowanie wszystkiego, co zostało pokazane do tej pory. Mieszkanie staje się zarazem obskurną norą i luksusową kawalerką scenarzysty, a rzeczywistość drugiej wojny światowej, do tej pory obecna tylko w sferze językowej, zasysa w siebie babcię i Małą Metalową Dziewczynkę. Babcia ginie pod gruzami kamienicy, a jej wnuczka uświadamia sobie, że w związku z tym prawdopodobnie ona także przestanie istnieć (motyw ten stanowi echo trzeciorzędnych opowiadań fantastycznych).
W jaki sposób podsumować ten starannie zaplanowany chaos? Justyna Sobolewska nazwała cały dramat "makabryczną komedią o Polakach, którzy nie wiedzą, kim są, a może ich w ogóle nie ma". Rzeczywiście w tekście znajdują się fragmenty wyśmiewające groteskowy patriotyzm odwołujący się do dawnej wielkości, a przypominający barokowe, pseudonaukowe koncepcje Wojciecha Dembołęckiego z Konojad o historycznym pierwszeństwie polskiego języka. W wersji Masłowskiej brzmi to: "W dawnych czasach, gdy świat rządził się jeszcze prawem Boskim, wszyscy ludzie byli Polakami". Identycznie, niejako dla równowagi, obśmiany zostaje kompleks niższości, upatrujący w integracji europejskiej... szansy na pozbycie się niechcianej tożsamości narodowej. Wszystko to okraszone jest naiwnymi marzeniami o bogactwie: "To właśnie nie jest moja mama, tylko nasza prywatna sprzedawczyni z Tesco. Przywozi nam na wózku Tesco od domu, a my tylko pokazujemy, czego nie chcemy i ona odwozi to z powrotem, a jak się ślizga na zakrętach!"
Katarzyna Kalinowska zwraca z kolei uwagę na piętrowy charakter krytyki Masłowskiej:
"W warstwie meta jest to [...] krytyka krytyki społecznej. Masłowska 'dobiera się' nie tylko do naszych konkretnych bolączek i paranoi [...] ale szczególnie mocno koncentruje się na sposobach ich przedstawiania, dyskutowania i radzenia sobie z nimi. 'W społeczeństwie są problemy', ale to jeszcze nic. Najgorsze, że układ immunologiczny społeczeństwa jest chory!"
Innymi słowy, sztuka czyni nas świadkami nie tylko kalekiej rzeczywistości, ale także nieusuwalnego kalectwa opisującego ją języka.
Między nami dobrze jest nie musi być jednak interpretowane wyłącznie w perspektywie społecznej. Śmietnikowa rzeczywistość sztuki Masłowskiej, jej wisielczy humor, brak akcji i swoiste zawieszenie bohaterów mogą stanowić dalekie echo dramaturgii Samuela Becketta, ze szczególnym uwzględnieniem Końcówki.
Można także powiedzieć, że w Między nami dobrze jest powróciły wszystkie obsesje, nadające pisarstwu Masłowskiej niepokojącą siłę. Wątek pokracznej tożsamości narodowej pojawiał się już w Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną w postaci festynu z okazji Dnia bez Ruska. Plastykowa rzeczywistość mediów została bezlitośnie wykpiona w Pawiu królowej. Z kolei żarty budzące w czytelniku obrzydzenie charakterystyczne były dla Dwojga biednych Rumunów mówiących po polsku.
Nowość stanowi natomiast szersze spojrzenie na rzeczywistość. Postaci ze wszystkich poprzednich tekstów Masłowskiej były wyalienowane, siłą bądź własnym rozmysłem wtłaczane w obce im role społeczne. Między nami dobrze jest traktuje natomiast o więziach - rodzinnych, społecznych czy narodowych. Sztuka traktuje co prawda o ich potężnym kryzysie, niemniej jednak poruszenie tego tematu stanowi na tle dotychczasowej twórczości Masłowskiej istotną nowość.
Autor: Paweł Kozioł, czerwiec 2011
Bibliografia
- Aneta Głowacka, "Widelec Masłowskiej", "Opcje" nr 3 / 2009.
- Izabela Smolińska, "Smutna (?) prawda", http://www.ksiazeizebrak.pl/node/1081
- Katarzyna Kalinowska, "Między nami dobrze jest", "Wyspa", 9 / 2009.