Czy występy w Warszawie nie odciągają pana od tego głównego projektu?
Zdecydowanie nie. Dowcip polega na tym, że ja gram te same kompozycje, tylko w różnych konwencjach. 5 grudnia 2014 będę grał na koncercie BMW Jazz Club w warszawskim Teatrze Wielkim wraz z Anną Marią Jopek i Kroke. W jakiś sposób to jest zgodne z moją osobowością - jestem otwarty na wiele różnych rzeczy, wiele rzeczy podoba mi się jako słuchaczowi. Mam dosyć charakterystyczne brzmienie i muzykę, nie boję się jakichkolwiek połączeń, flirtów z różnymi gatunkami. Czegokolwiek bym się do dotknął, odcisnę na tym swój własny znak.
Działanie w różnych konwencjach pozwala mi przybliżyć się do dzisiejszych czasów, w których jest miejsce i dla wyrafinowanych artystów, i dla niszowych, i dla popularnych. Świat jest duży i potrzebuje sztuki, domaga się jej. Jednocześnie respektuję publiczność i liczę się z tym, że różni słuchacze mają różne potrzeby; należy szanować się nawzajem.
Coraz bardziej jest częścią kultury, by akcentować wszystko, co ludzkie. Stąd wzięła się popkultura; to nie tylko pieniądze, choć może od nich się zaczęło. To jednak jest naturalny proces - mamy coraz mniej geniuszy, coraz więcej ludzi, którzy zajmują się po prostu życiem. Niczym więcej. Zależy im na dobrym przeżyciu życia, i to jest bardzo w porządku. Trudno mieć cokolwiek przeciwko temu.
Tego typu koncertami staram się znaleźć w tym nowym trendzie, a jednocześnie urządzam sobie powroty do korzeni - zamierzam urządzać ich jeszcze więcej - i "odwiedzam" niszowe gatunki muzyki. Grałem np. z Marcinem Maseckim w bardzo fajnym duecie, będę chciał nawiązać kontakt ze sceną klubu Pardon, To Tu - czuję, że to może odświeżyć moją kreatywność i "wietrzyć" moją duszą w tym, bardzo istotnym aspekcie.
Nowojorski kwartet, z którym nagrał pan "Wisławę", dzięki obecności takich muzyków jak pianista David Virelles wyprowadził pańską muzykę w inne rejony. W jakim kierunku zaprowadził pana kwintet?
Jest wielu wielkich muzyków, ale David jest wspaniały dzięki swojej różnorodności. On ma ją we krwi. Dlatego z nim gram. Zna moją muzykę - zna rodzaj liryzmu, choćby to, co grałem na "Balladynie". Perkusista Gerald Cleaver i basista Thomas Morgan też są fantastyczni, chociaż fajnie też pograć z różnymi sekcjami rytmicznymi.