1. Polacy na lodzie
Hamlet: Czyje to wojska, rotmistrzu?
Rotmistrz: Norweskie.
Hamlet: Gdzie one idą?
Rotmistrz: Ku granicom Polski.
Jednym z pierwszych, nawet jeśli wciąż w dużym stopniu anonimowym, przykładem występowania Polaków w światowej literaturze jest "Hamlet" Williama Szekspira. Pierwsza wzmianka o Polakach (czy "Pollacks" jak nazywa ich angielski bard) pojawia się w aurze kontrowersji - i stanowi jedną z częściej komentowanych szekspirowskich zagwozdek filologicznych. Na samym początku dramatu (Akt 1, Scena 1), Horacy, wspominając ojca Hamleta i liczne wojny, które prowadził, mówi:
Taką właśnie zbroję
Miał wtedy, kiedy Norweżczyka pobił:
Tak samo, pomnę, marszczył czoło wtedy,
Kiedy po bitwie zaciętej na lodach
Rozbił tabory Polaków. Rzecz dziwna!
W oryginale napotykamy tu frazę "the sledded Polacks on the ice", sugerującą że walka odbywała się na lodzie, a Polacy walczyli na saniach. Takie skojarzenie może nieco dziwić, faktem jest jednak, że dość wiernie odpowiada ówczesnemu zachodniemu stereotypowi. Według niego Polska miała być odległą, skutą lodem krainą na wschodzie Europy.
Co ciekawe, sama fraza stała się przedmiotem poważnego filologicznego sporu, jako że w niektórych wersjach tekstu zachowała się alternatywna lekcja tekstu. Zamiast ‘Polacks’ czytamy tam ‘pole-axe’ (topór wojenny), co istotnie zmienia znaczenie fragmentu, a zamiast Polaków otrzymujemy narzędzie do krudszenia lodu.
Ale nie ma powodów do obaw, Polska pojawia się w sztuce Szekspira także i dalej. Kraj ten jest celem wojennej wyprawy armii norweskiej dowodzonej przez Fortynbrasa – to właśnie stamtąd powraca on, kiedy w zakończeniu sztuki pojawia się w końcu na scenie. Początkowa rozmowa między norweskim kapitanem a Hamletem ujawnia także prawdziwy sens najazdu i realną wartość zdobycznej ziemi, która określona jest jako "marny kęs ziemi, z którego krom sławy żaden nam inny nie przyjdzie pożytek".
Czego zatem dowiadujemy się o Polsce od Szekspira? Gdybyśmy mieli traktować "Hamleta" jako źródło historyczne, należałoby wyciągnąć przede wszystkim wniosek, że Polska, tak samo jak Norwegia, była odwiecznym wrogiem Danii. Tymczasem w rzeczywistości, Polska raczej nie prowadziła wojen z Danią – na lodzie czy lądzie.
Szekspir nie okazuje się także szczególnym autorytetem w zakresie geografii Europy Wschodniej, co zresztą wie doskonale każdy, kto pamięta jego opis Bohemii w "Zimowej opowieści" ("pustynna kraina nad morzem").
Odwołanie do Polski jako wiecznie skutego lodem odległego państwa gdzieś na wschodnich rubieżach cywilizowanego świata z pewnością więcej mówi o kulturowych stereotypach operujących w świecie Szekspira niż o rzeczywistym położeniu kraju. Może też świadczyć o ich wręcz niesamowitej trwałości – w końcu wizja Polaków jeżdżących na saniach w śnieżnym krajobrazie może być dla wielu wciąż dość dobrym opisem Polski dzisiaj, przy czym wciąż nie brakuje takich dla których Polska to miejsce, po którym biegają polarne niedźwiedzie.
2. Segismundo, książę Polski
- Pedro Calderon de la Barca, "Życie jest snem" (1635)
Czym jest życie? Szaleństwem?
Czym życie? Iluzji tłem,
Snem cieniów, nicości dnem.
Cóż szczęście dać może nietrwałe,
Skoro snem życie jest całe
I nawet sny tylko snem!
(Segismundo)
Podczas gdy u Szekspira Polacy pojawiali się tylko w relacjach i nigdy nie zagościli na scenie, w przypadku hiszpańskiego arcydzieła Pedra Calderona lądujemy w samym środku historycznej Polski – i pośród całej masy Polaków.
Fabuła utworu osadzona jest na rubieżach państwa oraz na królewskim dworze w stolicy – głównym zaś wątkiem pozostaje tragiczny los polskiego księcia Segismunda. Uwięziony w dzieciństwie przez swojego ojca króla Polski Basilia, Segismundo mieszka samotnie w wieży z dala od królewskiego dworu (co ma uchronić króla od ponurych konsekwencji dawnej przepowiedni). W toku rozwoju fabuły i w ramach intrygi wymyślonej przez ojca Segismundo zostaje na krótko uwolniony. Zapada w sen, by ocknąć się jako król Polski i pozostać nim choćby tylko przez ten jeden dzień. Wspomnienie to przywołuje później w następujących wersach:
Co? Ach! Dobrze mi tak było!
Wstałem z łoża, co strojone
W wszystkie wonnej wiosny kwiaty,
Sługi z pokorą schylone
Drogie mi podały szaty,
Tyś sam przyniósł wieść wesołą
Z schylonym kornie obliczem,
Żem nie więzień już, że czoło
Dumnie w górę podnieść mogę,
Bo przed sobą tronu drogę
Ma, kto Polski królewiczem.
Niestety Segismundo popada w obłęd i Bazyli zamyka go w więzieniu ponownie. Królowi udaje się też przekonać syna, że wszystko to było tylko snem. To w tych, nieco dziwacznych okolicznościach książę Polski Segismundo wygłasza prawdopodobnie najsłynniejszy monolog napisany kiedykolwiek w języku hiszpańskim.
Polska w arcydziele Calderona to z pewnością nie Szekspirowska Bohemia. Calderon dysponował gruntowną wiedzą o polskich sprawach. Świadczy o tym choćby fakt, że swojemu bohaterowi zdecydował się nadać imię nawiązujące do imion władców Polski, co zapewne szczególnie dotyczy króla Zygmunta III Wazy (który rządził Polską w latach 1587-1632 i podobnie jak Segismundo urodził się w niewoli). Również fakt osadzenia fabuły w szerszym kontekście konfliktu polsko-moskiewskiego ("Ojciec twój nieszczęsną radą / Zbyt posłuszny gwiazd wieszczeniom / Chciał, by wbrew starym kolejom / Kniaź Moskwy władał przestrzenią / Polski"), wskazuje na dobrą orientację Calderona w polityce wschodnioeuropejskiej.
Warto jednak pamiętać, że kraj przedstawiony w "Życiu" to przede wszystkim fikcyjny świat utopii. Że jest to w dużej mierze Polska wyobrażona, dowiadujemy się już w pierwszej scenie, w której próbująca przekroczyć polską granicę Rosaura wspina się na górskie przełęcze, pokonując krajobraz, który zdecydowanie bardziej przypomina skaliste wybrzeże Morza Śródziemnego. W podobny sposób, przywodzący na myśl niezdarne próby geograficznego umiejscowienia Bohemii przez Szekspira, Calderon lokalizuje polską stolicę i zamek królewski nad morzem.
Próżno też tu szukać jakichś spektakularnych dowodów na potwierdzenie tradycyjnych polskich cnót. Na przykład początkowe wersy zdecydowanie wręcz przeczą stereotypowi polskiej gościnności:
Ślepa już i zrozpaczona
Kładę ręce i ramiona
Na szmaragdzie tej pustyni!
Krwawy znaczę ślad stopami
W niegościnnej polskiej ziemi:
Bo któż oczy litośnemi
Nieszczęśliwych zwykł przyjmować?
(Inna sprawa, że cele wyprawy Rozaury również dalekie są od pokojowych. Jak wyjaśnia: "Lecz wiem jedno, żem do ciemnic / Tych, do Polski tej podwoi / Szedł w tej szpadzie zadufany, / By się hańby pomścić mojej").
Ale jeśli Polska u Calderona wydaje się odległym i w dużym stopniu fantastycznym miejscem, pasuje to też do sztuki, której głównym tematem jest filozoficzny namysł nad naturą świata - cokolwiek abstrakcyjne kwestie życia rozumianego jako sen i iluzoryczności świata w ogóle.
Zresztą właśnie to filozoficzne tło sztuki stanowi być może interesujące wyjaśnienie, dlaczego Calderon w ogóle zdecydował się umieścić swoją historię w Polsce. Badacze zwrócili uwagę, że główny motyw sztuki, tzn. zestawienie życia ze snem, rzeczywistości i ułudy, zainspirowany został chrześcijańską legendą o Barlaamie i Jozefacie, która z kolei zaczerpnięta została z buddyjskiej legendy o wczesnych latach życia Siddharthy Gautamy. Poprzez umieszczenie "orientalnego" wątku w Polsce, Calderon przywracał poniekąd akcję z powrotem na Wschód, tzn. taki Wschód, który stanowił najdalszą część Calderońskiego Zachodu.
3. Herr Schnabelewopski
- Heinrich Heine, "Z pamiętnikiów pana Schnabelewopskiego" (1831)
Nasza dziewczyna nazywała się Swurtszska, co po niemiecku brzmi nieco szorstko, za to po polsku nad wyraz melodyjnie
Choć Polska pod koniec XVIII wieku zniknęła z mapy Europy, pozostała silnie obecna w obiegu medialnym i świadomości światowych elit przez cały XIX w. Przeświadczenie, że jest coś fundamentalnie niewłaściwego, niesprawiedliwego czy wręcz skandalicznego w fakcie, że całe państwo i duży naród zostaje wymazane z kart historii, było powszechnym nastrojem (a przynajmniej było takim w liberalnych kręgach zachodniej opinii publicznej). Oczywiście, kolejne polskie powstania narodowe utrzymywały temat aktualnym przez całe stulecie.
Jednym z pisarzy, którzy otwarcie sympatyzowali z polską sprawą narodową, był Heinrich Heine. W odróżnieniu od większości z nich, Heine był jednak także dobrze zaznajomiony z politycznymi i społecznymi problemami Polski. Dobrą orientację w poslkich tematach zawdzięczał kolegom Polakom, studiującym z nim na berlińskim uniwersytecie. Miał też wiedzę z pierwszej ręki, w 1821 r. odbył podróż po Polsce, a swoje wrażenia opisał później w obszernym eseju zatytułowanym "O Polsce".
Heine jest także autorem nieukończonej powieści satyrycznej "Z pamiętników pana Schnabelewopskiego", której bohaterem jest polski szlachcic z Wielkopolski. Już samo jego nazwisko musi wydać się jednak nieco dziwaczne. Polskie nazwiska zresztą to temat, który od pierwszych stron żywo interesuje Heinego. Wspominając postać jednego ze sług w rodzinnym majątku, Heine wyjaśnia, że aby dobrze wymówić jego nazwisko (Prrschtzztwitsch) trzeba jednocześnie przy tym kichnąć.
Oczywiście, w podobnych ustępach Heine bawi się popularnym stereotypem, ukazującympolską mowę jako język trudny, ledwie możliwy do wymówienia i zapisania. Co, jak wszyscy wiemy, jest nieprawdą.
4. Monsieur Valdemar
- Edgar Allan Poe, "Prawdziwy opis wypadku z panem Waldemarem" (1845)
Tu — nastąpił natychmiast powrót gorączkowych wypieków na policzki, język drgnął lub raczej zakłębił się gwałtownie w jamie ustnej (chociaż szczęki i wargi zachowywały wciąż swój bezruch) i wreszcie ten sam straszliwy głos, o którym mówiłem, wyszarpnął się stamtąd: — Na miłość Boga, prędzej — prędzej! Pogrążcie mnie we śnie! — Lub — prędzej — zbudźcie mnie! Toć mówię wam, żem martwy!
Opowiadanie E.A. Poego "Prawdziwy opis wypadku z panem Waldemarem" stanowi szczegółowy opis rzekomo prawdziwego przypadku mężczyzny, zahipnotyzowanego w samym momencie śmierci, lub – jak pisze Poe – in articulo mortis.
Jego bohater M. Ernest Valdemar (M. oznacza skrót od Monsieur) znajduje się w ostatnim stadium gruźlicy. Dzięki temu fortunnemu zbiegowi okoliczności narrator, będący starym przyjacielem bohatera, może wprowadzić swojego druha w stan mesmeryczny w momencie, kiedy ten i tak jest już umierający.
W wyniku tej operacji Waldemar pozostaje przez siedem miesięcy w stanie głębokiej hipnozy. W tym czasie ciało mężczyzny nie wykazuje tętna, pracy serca ani wyczuwalnego oddechu, skóra jest zimna i blada. Tylko od czasu do czasu, mężczyźnie udaje się zadać pytania, na które odpowiedź stanowi przerażający i nieartykułowany bełkot, który odgrywa ważną rolę w finale tej niepokojącej opowieści.
Czemu jednak w ogóle mówimy tu o Waldemarze? Narrator tej historii w żadnym miejscu nie stwierdza, że Waldemar jest Polakiem lub ma polskie pochodzenie, samo nazwisko oraz imię również nie wydają się nasuwać specjalnych skojarzeń z Polską. Niektóre szczegóły sugerują jednak, że jesteśmy na właściwym tropie.
W zasadzie wszystko, czego dowiadujemy się o Waldemarze – jego życiu, charakterze i wyglądzie – znajduje się w jednym z pierwszych ustępów tekstu:
Szukając wokół osobnika, za którego pomocą mógłbym wyjaśnić owe punkty, mimo woli zwróciłem uwagę na przyjaciela mego — Ernesta Waldemara znanego kompilatora „Biblioteca Forensica” oraz autora (pod pseudonimem Issachara Marxa) polskich przekładów Wallensteina i Gargantuy. Waldemar, który od roku 1839 przebywał głównie w Harlemie (Nowy Jork), jest lub był godny szczególnej uwagi z powodu swej niezwykłej chudości — dolną połową ciała przypominał niezmiernie Johna Randolpha— oraz z powodu białych baków, odrzynających się od czarnej czupryny w ten sposób, że każdy brał ową czuprynę za perukę.
Zauważmy, że choć narrator opisuje Waldemara jako "autora" polskich wersji Wallensteina i Gargantui (czyli dramatu Fryderyka Schillera i powieści Rablais’ego), powstrzymuje się jednak od nazwania go Polakiem. A jednak fakt, że Waldemar jest tłumaczem obszernych utworów literatury francuskiej i niemieckiej na polski, musi wiązać go w jakiś sposób z Polską. Jak inaczej mógłby nabrać takiej biegłości w polszczyźnie, by przetłumaczyć opasłe woluminy niemieckiej i francuskiej literatury na odległy słowiański język?
Z drugiej strony żydowski pseudonim literacki (Issachar Marx), którym posługiwał się Waldemar na potrzeby swojej pracy translatorskiej, niedwuznacznie sugeruje związek z jego żydowską tożsamością. Tym samym nasuwa się jeden wniosek: Waldemar jest polskim Żydem, prawdopodobnie imigrantem do Ameryki.
W takim wypadku należałoby zapytać: kiedy przybył on do USA? Choć data czy nawet sam fakt przybycia Waldemara do Ameryki nigdy nie zostały wypowiedziane, z informacji podanej przez narratora wynika jasno, że od roku 1839 mieszkał głównie w Harlemie, w Nowym Jorku. Z tego zaś możemy wydedukować, że Waldemar musiał dotrzeć do Ameryki przed tą datą, niewykluczone że właśnie w latach 30. XIX w. Jeśli tak, to można pokusić się o hipotezę, że jego przybycie wiąże się z falą emigracji z Polski, która nastąpiła po powstaniu listopadowym w 1830 r.
Oczywiście wszystko to byłoby może nawet nie tak zajmujące i potencjalnie bez znaczenia, gdyby nie główny temat opowiadania Poe'ego, który określić można jako temat różnicy i granicy między życiem i śmiercią. Wydaje się, że w przypadku tego opowiadania, Poego szczególnie interesuje próba zdefiniowania, czym jest życie - jako proces fizjologiczny i egzystencjalny. Jedno z pytań, jakie zadaje pisarz, można sparafrazować następująco: Co to znaczy żyć, szczególnie jeśli nie ma widocznych oznak życia? Czy można być jednocześnie żywym i martwym?
No cóż, coś bardzo podobnego, na płaszczyźnie politycznej, przydarzyło sie Polsce jakieś 40 lat przed napisaniem przez Poego tego utworu. W 1795 roku, rozparcelowana przez sąsiednie kraje Polska właściwie przestała istnieć, pozostając obecna jedynie w mglistej i nieuchwytnej sferze ludzkich umysłów i serc. Faktem jest, że tragiczny los Polski stanowił rodzaj toposu w literaturze tamtych czasów, a wielu europejskich poetów pisało po rozbiorach wiersze o Polsce, w których próbowało dać wyraz niewyobrażalnemu zdarzeniu – aktowi wymazania całego kraju i narodu.
Jak wielu jego współczesnych Poe musiał być świadomy ontologicznie dwuznacznego i wielce osobliwego statusu Polski. Na poziomie biografii jego żywe zainteresowanie Polską potwierdza decyzja wzięcia udziału w powstaniu listopadowym (nigdy niezrealizowana) – fakt, który część biografów wymienia jako prawdopodobną przyczynę jego wydalenia z West Point.
Byłby zatem Waldemar alegorią Polski? Jeśli tak, czy jego agonię również należałoby odczytywać jako męczeńską śmierć I Rzeczypospolitej?
Jeśli jednak ta alegoryczna, interpretacja opowiadania Poego nie do końca przekonuje, możemy rozważyć jeszcze inny polski trop podsuwany przez postać Waldemara. Jego egzystencjalna kondycja, jako istoty uwięzionej pomiędzy życiem i śmiercią, przywodzi wszak na myśl kondycję polskiego upiora – wampirycznej istoty zaczerpniętej z polskiego (słowiańskiego) folkloru, która stała się jedną z kluczowych figur polskiej literatury romantycznej, tworzonej przez wielu autorów współczesnych Poemu, między innymi Adama Mickiewicza.
Zważywszy na powyższe sprawy, a także na upiorną kondycję egzystencjalną naszego bohatera, nie będzie wielkim nadużyciem jeśli określimy Waldemara polskim upiorem literackim honoris causa.
5. Kapitan Nemo?
- Juliusz Verne, "20 000 mil podmorskiej żeglugi" (1870)
—
Dla pana — odpowiedział dowódca — jestem kapitanem Nemo; pan zaś i pańscy towarzysze jesteście dla mnie podróżnymi na "Nautilusie"
Oczy opinii publicznej zwróciły się ponownie w stronę Polski w 1863 roku. Wymierzone w Rosję powstanie, które wtedy wybuchło, było kolejną próbą zrzucenia imperialnego jarzma. Echa wydarzenia dotarły do Francji - wstrząsające relacje wywarły podobno też duże wrażenie na Juliuszu Verne'ie .
Francuski pionier naukowej fantastyki, przymierzający się w tym czasie do nowej powieści, której akcji niemal w całości miała toczyć się pod wodą, zamierzał nawet początkowo uczynić Kapitana Nemo powstańcem styczniowym. We wczesnym szkicu powieści Nemo był więc Polakiem szukającym zemsty na Rosjanach, którzy zabili lub wywieźli na Sybir większość jego rodziny. Dodatkowo jego córka została zgwałcona przez Kozaków.
Niestety, wydawca dzieł Verne’a w obawie przed wpływowymi rosyjskimi kręgami w Paryżu zdołał przekonać autora, że tego rodzaju bohater mógłby niekorzystnie wpłynąć na sprzedaż książki. W efekcie Nemo, jakim go dziś znamy, jest indyjskim księciem szukającym zemsty na Anglikach - o czym jednak dowiadujemy się dopiero z napisanego parę lat później sequelu do "20 000 mil" czyli "Tajemniczej Wyspy".
Tak czy inaczej, Nemo (czyli Nikt) zachował kilka mrocznych tajemnic, pod którymi mogą się kryć potencjalne traumy jego alternatywnej polskiej biografii.
— Panie profesorze — żywo odpowiedział dowódca — ja nie jestem tym, co pan nazywasz człowiekiem cywilizowanym! Zerwałem ze społeczeństwem z przyczyn, które roztrząsać ja sam tylko mam prawo. Nie podlegam więc społecznym przepisom, proszę pana nigdy się na nie w mojej obecności nie powoływać.
Wszystko to jednak oznacza, że Nemo w istocie byłby nie tyle fikcyjnym, ile niedoszłym Polakiem - stłumioną polską obecnością na kartach światowej literatury. Na pocieszenie, uważny czytelnik Verne’a znajdzie na pokładzie Nautilusa inny polski ślad: wiszący w gabinecie Kapitana Nemo portret Tadeusza Kościuszki.
6. Król Ubu
- Alfred Jarry, "Król Ubu" (1888)
UBU: Ha! Panowie! Choćby był najpiękniejszy, to nie to, co Polska. Gdyby nie było Polski, nie byłoby Polaków!
Żadnych podobnych wątpliwości nie może być w przypadku "Króla Ubu" Alfreda Jarry'ego. Jak powszechnie wiadomo, akcja utworu umiejscowiona jest "w Polsce, czyli nigdzie", sam utwór zaś opatrzony został podtytułem "Polacy". Imiona głównych bohaterów, jak król Polski Wacław, jego synowie Bolesław, Władysław i Byczysław, quasi-historyczne postaci Jana Sobieskiego i Stanisława Leszczyńskiego, jak również "cała polska armia" – nie pozostawiają wątpliwości co do etnicznej tożsamości osób dramatu.
Czemu w ogóle jednak są to Polacy? Badacze twórczości Jarry’ego łączą źródła tej sztuki ze szkolnymi wygłupami młodego pisarza i jego kolegów pod adresem jednego z nauczycieli, pana Herberta (Ubu jest właśnie nonsensowną wariacją na temat wymowy tego nazwiska). Nietrudno sobie wyobrazić, że XIX-wieczna Polska, o której pan Herbert mógł uczyć na lekcji historii, musiała być egzotycznym, absurdalnym i – dlaczegóżby nie – fascynującym tematem dla znudzonych uczniaków.
Pozwala to także wytłumaczyć słynny ustęp w sztuce, w którym Polska określona jest jako "nigdzie". W czasie kiedy Jarry uczył się w szkole historii powszechnej i kiedy pisał "Króla Ubu", Polski rzeczywiście nigdzie na mapie nie było, podzielona przez sąsiadujące mocarstwa i wymazana z politycznego równania, była praktycznie i faktycznie "nigdzie". W tym świetle ta słynna fraza, uznawana powszechnie za sztandarowy przykład absurdalnego humoru, może być interpretowana jako całkiem rozsądna i w pełni logiczna konstatacja faktycznego stanu rzeczy.
Francuska groteska o Polakach spodobała się Polakom. Dzieło Jarry’ego tłumaczone było na polski trzy razy (po raz ostatni przy użyciu translatora Google'a). Wśród polskich dzieł zainspirowanych dramatem można wymienić operę "Ubu Rex" Krzysztofa Pendereckiego oraz znakomitą adaptację komiksową autorstwa Franciszki i Stefana Themersonów.
7. Albina Migurska
Za co? Za co? - myślała. - I Józio, i ja nie chcemy nic od nikogo prócz tego, żeby on mógł żyć odpowiednio do swego urodzenia, jak żyli jego przodkowie, a ja żebym żyła razem z nim, kochała go, kochałą moje maleństwa, wychowywała je. A tymczasem jego męczą, zsyłają, a mnie odbierają to, co mi jest droższe ponad wszystko w świecie. Dlaczego? Za co? - zadawała to pytanie ludzion i Bogu. I nie mogłą sobie wyobrazić żadnej możliwej odpowiedzi.
Jak głosi nieco wątpliwy stereotyp, literatura rosyjska nie przejawiała nigdy specjalnej sympatii do polskich bohaterów. Choć z grubsza można się z tym zgodzić w odniesieniu do takich autorów jak Puszkin, Gogol czy Dostojewski, jest jeden ważny wyjątek: Lew Tołstoj.
Jedno z jego ostatnich opowiadań "Za co?" opowiada historię Józefa i Albiny Migurskich. Para stara się powiązać koniec z końcem w prowincjonalnym rosyjskim mieście Uralsk, gdzie zostali zesłani w ramach kary za udział męża w powstaniu listopadowym. Po kilku latach względnej stabilności małżeństwo dotyka tragedia. Ich malutkie dzieci nagle zachorowują i jedno po drugim umierają. Rodzice popadają w głęboką depresję, a Albina po raz pierwszy zadaje tytułowe pytanie "Za co?".
Wkrótce – niedługo po usłyszeniu szczegółowej relacji ze straszliwego stłumienia polskiego buntu na dalekiej Syberii – para decyduje się przedsięwziąć ryzykowny plan ucieczki. Misterny, drobiazgowo przemyślany plan, autorstwa Albiny, zakłada sfiingowanie samobójstwa męża, wykonanie specjalnej kryjówki w powozie, jak również ekshumację martwych ciał dzieci. A wszystko po to, by przemycić całą rodzinę, wraz ze służącą i pieskiem, do Polski. Niestety, misterny plan rozsypuje się jak domek z kart, kiedy piesek zdradza obecność pana, a Kozak-woźnica odkrywa pasażera na gapę i donosi o nim władzom. Migurski zostaje skazany na kolejną zsyłkę, a Albina może ponownie zadać rozpaczliwie retoryczne pytanie: Za co?
Tu opowiadanie Tołstoja się urywa. Oparte na faktach z życia Wincentego Migurskiego i jego żony, uchodzić może niemal za utwór non-fiction. Prawadziwy Migurski po nieudanej ucieczce przez kolejne 14 lat służył jako szeregowiec w rosyjskiej armii, zanim w końcu udało mu się powrócić do Polski. Jego żona, którą Tołstoj uczynił bohaterką swojej noweli i której los z taką empatią ukazał, zmarła w Rosji w 1843 roku krótko po urodzeniu syna (który rok później także zmarł).
8. Książę Roman
- Joseph Conrad, "Książę Roman" (1911)
Tu wykonał ruch ręką jakby chciał odegnać naprzykrzone widziadło. Obaj przyglądali mi się z wysoka. Zastanawiałem się, czy czegoś ode mnie oczekują. Na nieme zapytaniemych zaokrąglonych ze zdziwienia oczu wuj odpowiedział:
- On jest głuchy jak pień. - A ów beznamiętny, pozbawiony wyrazu głos rzekł:
- Daj mi rękę.
Najsłynniejszy polski pisarz w literaturze światowej, Joseph Conrad, tylko raz osadził fabułę swojego utworu w Polsce, czyniąc zarazem Polaka głównym bohaterem. Jak więc Conrad przedstawia Polskę i polski naród swoim koniec końców niekoniecznie zorientowanym w kwestiach międzynarodowych czytelnikom?
Mówiący te słowa był polskiej narodowości; należał do tego narodu, który pozbawiony życia, w grobie trwa dalej żywą myślą, tchnieniem, słowem, nadzieją i męką – wepchnięty tam tysiącem bagnetów i przypieczętowany potrójną pieczęcią trzech potężnych mocarstw.
Narracja napisanego na początku XX wieku opowiadania Książę Roman cofa się w czasie o 70 lat, tym samym lądujemy znowu w roku 1831, co oznacza, że wracamy do tematu powstania listopadowego.
"Książę Roman" to opowieść o polskim księciu, który zrozpaczony po śmierci żony dołącza do powstania listopadowego. Za udział w powstaniu przeciwko Rosji zostaje osądzony i skazany na zsyłkę na Sybir. Kiedy wiele lat później powraca do rodzinnych stron, całe swoje siły poświęca wysiłkom na rzecz modernizacji swoich rodowych włości. Pod koniec życia jest sędziwym, biblijnym starcem, otaczanym powszechnym szacunkiem.
Jednak to mało znane arcydzieło w żadnym wypadku nie jest pozytywistyczną nowelką chwalącą pożytki płynące z pracy na rzecz wspólnoty. Osobę księcia poznajemy z perspektywy narratora, który Romana – niemego starca porozumiewającego się ze światem za pośrednictwem kartki papieru – widział raz jako dziecko. To właśnie to doświadczenie spotkania z charyzmatyczną postacią, człowiekiem jakby z innego świata, zdaje się leżeć u podstaw twórczego impulsu, który zrodził ten utwór.
Pierwowzorem księcia była zresztą autentyczna postać księcia Romana Sanguszki, a wielkim osiągnięciem Conrada jest wywołanie efektu realnej obecności osoby, która narratorowi jawi się jako wcielenie starodawnych, zapomnianych ideałów, jak miłość do ojczyzny czy moralna integralność.
9. Tadzio
- Tomasz Mann, "Śmierć w Wenecji" (1912)
Była to grupa na pół lub ledwo dorosłych pod opieką wychowawczyni czy damy do towarzystwa, zebrana dookoła trzcinowego stolika. Trzy dziewczki, lat piętnastu do siedemnastu, jak się zdawało, i długowłosy chłopak może czternastoletni. Ze zdumieniem zauważył Aschenbach, że chłopak jest skończenie piękny.
Napisana w 1912 roku "Śmierć w Wenecji" to niewątpliwie najbardziej znana nowela Tomasza Manna, po części zapewne za sprawą filmu Luchino Viscontiego z 1971 r. Skromna fabuła posuwa się leniwie naprzód podążąjąc trajektorią myśli i pragnień Gustava von Aschenbacha, artysty spędzającego ostatnie dni swego życia w Wenecji. Tu jego myśli raz po raz powracają do postaci pięknego chłopca, którego widuje podczas spacerów, i którego rodzina z guwernantką raz po raz przywołują okrzykiem "Tadziu".
Na swój sposób można sobie Tadzia wyobrazić jako wczesną wersję Lolity, słynnego nastoletniego obiektu pożądania rodem z powieści Vladimira Nabokova, napisanej pół wieku później. Jednak natura pożądania u Manna jest dużo bardziej wysublimowana, a erotyczna relacja – platoniczna. Łącząc erosa z tanatosem, obiekt fascynacji Aschenbacha staje się w końcu przyczyną jego śmierci. W opustoszałej Wenecji tego lata szaleje bowiem zaraza.
Co ciekawe, postać Tadzia została zainspirowana prawdziwym polskim chłopcem, którego Mann widywał na weneckim Lido rok wcześniej. Piękny chłopiec nazywał się Władysław Moes, co oznacza, że imię, które Tomasz Mann słyszał tak często tego pamiętnego lata brzmiało: "Władziu!".
Jeśli zawierzyć tradycji rodzinnej, piękno chłopca musiało być rzeczywiście dość spektakularne. Mały Władzio wywarł podobno spore wrażenie także na innym sławnym pisarzu, równeż nobliście... Henryku Sienkiewiczu.
Lata później, szukając aktora do roli Tadzia, Visconti odwiedził nawet Polskę, ale kilkumiesięczne poszukiwania spełzły na niczym. W końcu zdecydował się obsadzić w tej roli szwedzkiego aktora Bjoerna Andressena.
Podobno sam Władysław Moes przez długi czas nie interesował się specjalnie swoją rolą w historii literatury europejskiej. Zmieniło się to dopiero w 1972 r., kiedy to obejrzał film Viscontiego. Tadzio a raczej Władzio był teraz ponad 70-letnim emerytem, film oglądał w komunistycznej Polsce, w epoce, która zdawała się odległa o stulecia od Lido, i która, zdawało się, nigdy się nie skończy.
10. Zofia Zawistowska
- William Styron, "Wybór Zofii", 1979
Bo widzisz, już mi było wszystko jedno – po Oświęcimiu straciłam wiarę w Boga, o ile nawet istniał. Powiedziałam sobie: On się ode mnie odwrócił. A skoro się odwrócił, to tak Go nienawidzę, że muszę Mu to okazać, dowieść Mu swojej nienawiści.
Druga bohaterka naszego zestawienia pochodzi z powieści Williama Styrona "Wybór Zofii" z 1979 r., przeniesionej później na ekran z oscarową rolą Maryl Streep. Powieść przynosi wojenną historię Zofii Zawistowskiej – Polki ocalałej z Holocaustu – oraz jej późniejszych związków: miłosnej relaci z pogrążającym się w paranoi kochankiem Nathanem Landauem, a także rodzącej się relacji z aspirującym pisarzem Stingo, który jest także narratorem książki.
W trakcie opowieści czytelnicy dowiadują się o traumatycznych przeżyciach Zofii w okupowanej przez nazistów Polsce. Fabuła ostatecznie skupia się na tragicznej decyzji, do której Zofia została zmuszona w momencie przekroczenia wraz z dziećmi bramy Auschwitz.
Książka w swoim czasie wywołała wiele kontrowersji, szczególnie ze względu na sposób, w jaki przedstawiała Holocaust (jako zwrócony nie tylko przeciwko Żydom). Jednak w komunistycznej Polsce zakazana została z zupełnie innych przyczyn, tj. za bezceremonialne sportretowanie przypadków polskiego antysemityzmu.
Polska u Styrona z pewnością nie jest najprzyjemniejszym miejscem na Ziemi, co usprawiedliwia główny temat książki, czyli próba zrozumienia Holokaustu.
Czego poza tym możemy się dowiedzieć od Styrona o Polsce? W pewnym momencie narrator sugeruje, że Polska, jaką zobaczył oczami Zofii, przypomniała mu amerykańskie Południe, tudzież "Południe z innej, niezbyt odległej przeszłości".
Dodatkowym polskim tropem w książce Styrona jest fakt, że według jednego z biografów pisarza charakterystyczna angielszczyzna Zofii wzorowana była na sposobie mówienia po angielsku Elżbiety Czyżewskiej. Ta znakomita polska aktorka, znana m.in. z ról u Andrzeja Wajdy, dużą część swojego późniejszego życia spędziła w Nowym Jorku, gdzie bez większych sukcesów próbowała kontynuować aktorską karierę, występując w nowojorskich teatrach awangardowych.