Do czasu, aż pokąd rozgrzane piwem i innym alkoholem głosy męskie i kobiece (bo rozbili się grupowo na sąsiedniej polanie a dotarli na tyle późno, że nie mieliśmy już szans przenieść się dalej) nie zaczną wznosić tej pieśni, która utrzymuje nad nami gwiaździsty firmament. Słowa pieśni koją słowiańską, sarmacką duszę naszych rodaków, wyrywając z tu i teraz (trzeci dzień spływu, nasączone wilgocią śpiwory, chłód) tęskniące serca, hej, gdzieś tam w stronę sarmackich korzeni Kresów:
Hej, tam gdzieś znad Czaarnej Wody,
wsiada na koń Kozak młody,
czule żegna siee z dziewczyną,
jeszcze czuuleej z Ukrainą.
Ale jak to jest akcentowane! Skandowane! Hajdamacko, przekornie i buńczucznie, a potem w refrenie, jak nie buchnie, ryknie i uderzy o ścianę lasu owe kilkakrotnie powtórzone „hej”: Sarmaci kresowi z Dzikich Pól z odsieczą przybywajcie, bo tu was chcą, wasi rodacy, bracia, krajanie i krajanki:
Hej, hej, hej sokoły
omijajcie góry, lasy, doły
dzwoń, dzwoń dzwoń dzwoneczku
mój stepowy skowroneczku
i „apjat’ jeszczio raz, jeszczio mnoga, mnoga raz”, ale za każdym kolejnym refrenem bardziej buńczucznie, rozpaczliwie jeszcze bardziej.
Bezsenna noc potem i kłębiące się w głowie różne myśli wywołane tym, com wyczytał z korespondencji Cypriana Kamila Norwida:
Aż im kosmiczny patriotyzm-kapusty-kwaśnej i hajdamackich akcentów poprzekreślają koleje żelazne, i poznają, że nie tam ratują się zjawiska rzeczy, ale w źródłach ich.
(list z 1857 roku)
Jakkolwiek rozumieć drugą część tego zaskakującego zdania, pierwsza wskazuje na zasadniczy problem, jak mniemam: czy z takim bigosowo-hajdamackim patriotyzmem będziemy sobie mogli poradzić z… nowoczesnością. Bardzo to jest, powiedziałbym nowocześnie, postnowocześnie nawet, postawione pytanie. Norwid nie bardzo widzi szanse powodzenia: koleje żelazne, jeśli się nic nie zmieni, rozjadą patriotyzm bigosowo-hajdamacki, tak jak rozjechały one plemiona amerykańskich Indian. Bo jego zdaniem nie ma szans przetrwania lud, który nie ma w sobie należytej powagi:
Oni gotowi by Dekalogu Mojżeszowego i Dwunastu Tablic rzymskich nauczać w romansach, a Ezechiela na fortepian i na nutę „Trzeciego maja”! Zniewieścieli i niewolnicy są!
(list ze stycznia- lutego 1868)
Czy jeszcze jeden obrazek, tym razem nieco obszerniejszy, z korespondencji poety:
Przyjechał dawny kolega, możny szlachcic – widzę go: „Cóż zwiedzasz w Paryżu?... Muzea?...” – „To się widzi tam i owdzie, zawsze jedno!” – „Biblioteki?” – „Gdzie, mój drogi, czas już na czytania? Zresztą kto tam i prawdę zna? wszystko to vanitas… marność!” – „Jakże u siebie w dobrach swych znajdujesz się?” – „Jako tako!” – „Macie kościół blisko?” – „Mam własny” – „Murowany?” – „Nie! Z modrzewiu.” – „Ach! – rzekłem – szkoda, żeś mi fotografii nie przywiózł.” – „Stał lat pięćset i coś, postoi jeszcze! Żona tam i córki chadzają.” – „Miewacie dzienniki?” – „Jakie chcemy, ale powiedz mi, co z tych dzienników! ot, jak dzień deszczowy, to się co i przeczyta…”
Tak literatura, tak polityka, tak Kościół… tak wszystko – wszystko nic – nihil.
Myślisz, że żona i córki coś?... bliżej popatrz! to także vanitas - nic i nic/…/
Na ten ton cały istotny żywot, tylko (jakby dla gości) powleczone to niekiedy lekkim połyskiem zewnętrznie odbijającym okoliczne zachody życia. TO JEST POLSKI STRASZNY NIHILIZM!
(list z 12 sierpnia 1882)
Cofnięcie się w czasie, zdziecinnienie, wystawianie się "jakby dla gości", bezwładność, jakaś aż martwota być może cywilizacyjna, brak energii, wizji, chęci zmian… i wszechwładny nihilizm mazowieckich (czy innych, jakichkolwiek) błot wypełniający gumna i podwórka. Tak chyba postrzegał nieautentyczność post-sarmackiej egzystencji wiejsko-dworkowej Norwid. A przecież egzystencji owym wykwitem i wzmocnieniem zarazem był wszak ów arcypolski poemat narodowy, o którym Zapomniany Poeta w znanym cytacie ma do powiedzenia stosunkowo niewiele:
Zapewne, że ukochany Ojczysty Poemat Narodowy Pan Tadeusz to jest poema narodowy, w którym jedyna figura serio jest ŻYD… Zresztą awanturniki, safanduły, facecjoniści, gawędziarze i kobiet narodowych dwie:
1. jedna – Telimena: metresa moskiewska
2. druga – Zosia: pensjonarka.
Zapewne, że poemat ów arcynarodowy, w którym jedzą, piją, grzyby zbierają i czekają aż Francuzi przyjdą zrobić im Ojczyznę/…/
(list z 1866)
Wszystko to pięknie, ładnie, łapię się na tym nad ranem, kiedy wreszcie przestają ryczeć (bo potem będą już tylko ryczeć, a w repertuarze nieśmiertelne: ore ore szabada amore…, hej buriaty szogoriaty hajda trojka…), ale przecież nasz Zapoznany Poeta pełen żółci i resentymentu – nie miał zupełnie racji. Może nawet niedorzecznie mówił, niewczesne analogie dopuszczając do głosu, wszak bowiem właśnie tego patriotyzmu hajdamaczno-kwaśno-kapuścianego nie rozjechały nie tylko koleje żelazne, ale i nawet pendolino czy internety. Nie mówiąc o całkiem niecywilizacyjnych sposobach jego eksterminacji. Jest bowiem pewien mit, który do dzisiaj w niektórych głowach się kołacze, że patriotyzm spod sarmackiego znaku polegnie w starciu z nowoczesnością. Kolejne pokolenia dzielnych „zatroskanych krytyków” widzą jakąś straszną przepaść między nowoczesnością a sarmackim mniemaniem o sobie Polaków i koniecznie chcą coś z tą tradycjonalną polskością zrobić.
W trosce o co? O nią samą? O Polskę? O siebie? O nowoczesność?
Ale ona sobie jakoś jednak w miarę dobrze radzi, pomimo ich troski, która bywa że przypomina staranie „opatulenia kogoś na śmierć”. Jasne, że poza Narodowym Poematem ten patriotyzm dostał jeszcze jeden niezwykły podarunek: Trylogię Sienkiewicza.
Ciekawe co miałby o niej do powiedzenia nasz Poeta?
Zastanawiam się nad tym, kiedy nazajutrz cichaczem, jak indiańscy zwiadowcy, przepływamy w porannych mgłach, koło ich uśpionego obozowiska… w stronę którego miałbym ochotę wrzasnąć „Czołem Waszmościowie, Czołem wszystkie stany!”, ale miast tego w milczeniu, zasłuchani w klangor żurawi, wbijając wiosła w ciemny nurt, płyniemy dalej…
Coś może wreszcie się wyjawi?