Jest ciepłe wrześniowe popołudnie. Jedziemy od strony Jasła. Zaraz, kiedy zaczyna się Biecz, skręcamy w prawo. Jedziemy niezbyt szeroką doliną w stronę Gromnika. Kolejne zakręty, za którymi wypatrujemy charakterystycznej kępy drzew i wysokiej murowanej dzwonnicy, która, jak mykeńska brama, pokaże nam, że jesteśmy na miejscu. To miejsce to kościółek drewniany pod wezwaniem św. Michała Archanioła w Binarowej. Zbudowany w XV wieku i wypełniony w całości – wszystkie ściany od posadzki aż po strop, ale także sam strop – polichromiami. Tak! Każda płaska powierzchnia w Binarowej jest „zamalowana”. Malunki powstawały w XVI i XVII wieku. Nadmiar. Przesyt. Wnętrze będące feerią barw, jakąś ogromną, wielogłosową opowieścią. Bo tu nie jest jak na freskach z Arezzo czy z katedry z Orvieto – jedna kaplica, w której zamyka się jednak jakaś opowieść. Tu jest chyba ze sto opowieści, umieszczonych zaraz koło siebie, jakby ktoś pozwolił na to, by wnętrze wypełniło się kolorami i gadaniem. Jakby wszyscy mówili naraz, a my – kiedy się w Binarowej znajdziemy – mamy naprawdę dylemat, do której narracji się przyłączyć ze swoim słuchaniem. Ale to niemożliwe, bo przecież wszyscy we wnętrzu w Binarowej mówią naraz, w jednej chwili!
Podróżujemy tego dnia z Trzcinicy. Tam też znajduje się drewniany, XVI-wieczny kościół, może nie tak zaskakujący jak w Binarowej, ale tam z kolei, co zrozumiałe, że dla mnie to ważne, na jednej ze ścian widnieje niezwykłe wyobrażenie św. Krzysztofa, który – jako żywo – nie tylko Krzysztofem jest, ale i Herkulesem, a może i Wyrwidąbem. Jest na pewno Olbrzymem, ma chyba z pięć metrów, na jego ramieniu siedzi niewielkie Dzieciątko, podpiera się wyrwanym z korzeniami wielkim drzewem i kroczy przez jakąś wodę, co poznać po tym, że u jego stóp wielkoludzkich kłębią się raki, a może kraby, homary? Kroczy dosyć stabilnie. Polichromia to zaskakująca, bo przypominająca raczej… szkic ołówkiem, piórkiem, tyle, że nie na papierze, jeno na wielkiej ścianie z drewna.
A zaraz obok Krzysztofa w kolorowym obramowaniu – znacznie mniejsza od wyobrażenia Christo-forosa – scena ukrzyżowania: Chrystus, podobnie kreską naszkicowany, schyloną ma głowę, i patrzy na Marię Magdalenę, która – z rozpuszczonymi włosy – w pozie oddania tuli pionową belkę owego krzyża w geście adoracji? Patrzy na spoglądającego na nią Jezusa. Z tyłu w dalekim planie zarysy jakiegoś miasta.
Oglądając jeden i drugi kościół tego dnia wciąż tłukło mi się po głowie pytanie o wolność artystów w dawnych wiekach i pytanie o granice artystycznej wyobraźni. A pytanie zadane w takich miejscach jak Binarowa czy Trzcinica (i pewnie w innych miejscach, gdzie do głosu dochodzi dzisiaj anonimowa, pewnie jakoś lokalna sztuka, ale chyba nie ludowa – może rzemieślnicza w charakterze) jest też pytaniem o zamawiających, ale też odbiorców. Bo z dzisiejszej perspektywy patrząc, wizja Ukrzyżowania z Trzcinicy przecież może być trochę uznana za - mało powiedzieć – zaskakującą, może nawet mało teologiczną? Krzyż jakby wyrastał przecież z łona, z objęć Magdaleny. I ta wyrażona spojrzeniami (oboje są jakoś w tych spojrzeniach zamknięci) mocna nić łącząca Jezusa z Marią Magdaleną (o ile to ona oczywiście); i jak można było narysować postać kobiecą z rozpuszczonymi w nieładzie włosami?! Klęczy, stąd podstawę krzyża jakby obejmowała kolanami, ale jednak przechyla głowę (przecież nie zalotnie, ale może jednak trochę!) i stara się uchwycić spojrzenie Jezusa. Uśmiecha się? Nie! Ma wyraz twarzy podobny do Mony Lisy – nie wiemy, czy się uśmiecha (to chyba niemożliwe!), nie znamy do końca jej emocji, ale nie jest to rozpacz.
A raki, kraby? U stóp św. Krzysztofa. Ewidentnie stoi na jednym, dwa inne jakby walczyły ze sobą. Ta część polichromii jest na wysokości głów siedzących w ławkach ludzi. Oglądając te podwodne zmagania, co sobie mogli myśleć? A obserwując zachowanie Marii Magdaleny podczas długiego barokowego kazania? Czy byli się w stanie skupić na czymkolwiek w Binarowej? Przecież tam człowiek żałuje, że nie dysponuje poręcznym a mocnym reflektorem a przede wszystkim boleje nad tym, że nie ma oczu dookoła głowy!
I kto do tego dopuścił?! I jakim prawem!? I czemu nikt nie dopilnował?!
Wolność, panie, anarchia, panie, Rzeczpospolita!