Opactwo Benedyktynów w Tyńcu
Do położonego na kamiennym brzegu Wisły najstarszego klasztoru w Polsce prowadzi aleja lipowa, a jego wrót strzeże figura św. Benedykta. To on spisał regułę życia zakonników, wedle której mnisi mieli utrzymywać się z własnej pracy. Zakładali więc szpitale, szkoły, piekarnie, sady czy winnice. Lecznicze zioła będące składnikiem m.in. słynnej benedyktynki, zakonnicy uprawiali w przyklasztornych ogrodach. Te tynieckie prezentują się niezwykle okazale: tarasowe zieleńce na stokach i u stóp wzgórza otacza mur z renesansowymi basztami, natomiast wewnątrz zabudowań znajduje się otoczony gotyckimi krużgankami wirydarz.
Odizolowany od świata zewnętrznego dziedziniec był miejscem wytchnienia i kontemplacji, a jego bogata symbolika odzwierciedlała boski porządek. Średniowieczne wirydarze zakładano na planie kwadratu (figura uosabiająca piękno – zdaniem Platona – oraz prawość – wg św. Augustyna), rzadziej koła, zgodnie ze wzorcowym projektem ogrodu opactwa Sankt Gallen. Dwie krzyżujące się ścieżki dzieliły przestrzeń na cztery części przywodzące na myśl rzeki w raju, ewangelistów lub cnoty kardynalne: sprawiedliwość, wstrzemięźliwość, męstwo i roztropność. Okalające je krużganki stanowiły rodzaj fizycznej granicy między sferą duchową a ziemską, jednocześnie kolumny z ozdobnymi kapitelami scalały naturę z architekturą budynku, kształtem upodabniając się do drzew. Te z kolei zazwyczaj rosły w sercu rajskiego ogrodu (jak w klasztorze tynieckim), gdzie budowano też studnię czy fontannę – źródło życia.
Klasztor Benedyktynów w Mogilnie
Czarni mnisi osiedlali się nie tylko z dala od zamieszkałych terenów. Historia klasztoru nad Jeziorem Mogileńskim sięga XI w., a w kilkakrotnie przebudowywanych murach zachowały się ślady dawnego opactwa (dziś to siedziba Zakonu Mniejszego Braci Kapucynów). Do ściany kościoła przylega trójskrzydłowy klasztor, tworząc odsłonięty dziedziniec. Niegdyś otaczały go krużganki, obecne wyjście na wirydarz trzeba było wykuć w zamurowanym portalu nawy południowej. W trakcie prac archeologicznych odkryto urokliwe polichromie i wątki ceglane oraz odnowiono najstarszą w Polsce, romańską studnię, mierzącą pierwotnie 14 m głębokości. Klasztorny ogród stał się miejscem koncertów, wystaw, plenerów artystycznych oraz spotkań młodzieży z całego świata.
Katedra św. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim
Do czasów współczesnych przetrwał w prawie niezmienionej formie zieleniec kamieński, wyjątkowy ze względu na fakt, że w tej części Europy wirydarzy nie budowano przy katedrach, a już na pewno nie przy północnej części transeptu. W XIV w. nawę boczną wzbogacono o krużganki z ostrołukowymi arkadami, służące nabożeństwom i procesjom. W XIX w. fragmenty korytarzy rozebrano na rzecz skarp dla ratowania budynku. Dzięki powojennym staraniom wybitnego znawcy sztuki ogrodowej Gerarda Ciołka, udało się zachować pierwotny układ ścieżek, które wyznaczały centralny plac. W tym miejscu znajdowała się studnia, obecnie zastąpiła ją kamienna chrzcielnica – wedle legendy wykorzystywana przez św. Ottona z Bambergu podczas misji chrystianizacyjnej Pomorza w XII w. Wśród charakterystycznej dla kamieńskiego wirydarza bujnej roślinności można dostrzec płyty nagrobne biskupów, kanoników i książąt pomorskich. Szacuje się, że w zielonej nekropolii spoczywa nawet 200 zmarłych.
Opactwo Cystersów w Gościkowie-Paradyżu
Wieś Gościkowo na Ziemi Lubuskiej nazywana była Paradyżem – od łacińskiego zwrotu Paradisus Matris Dei, czyli Raj Matki Bożej. Określenie to upowszechnił zakon cystersów, który zamieszkał w tutejszym klasztorze w XIII w. Dziś mieści się w nim Wyższe Seminarium Duchowne kształcące kleryków z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Jest to zarazem największe i najlepiej zachowane założenie klasztorne w regionie. Dwukondygnacyjny gmach posiada dwa wirydarze. W starszym, zwanym też małym, zachowały się gotyckie przęsła oraz fragmenty polichromii ściennej. Nowy, duży dziedziniec ma wystrój barokowy, podobnie jak elewacja budynku. W dodatku mury klasztorne otoczone są z dwóch stron ogrodami, w których umieszczono figury świętych. Corocznie w drugiej połowie sierpnia w dawnym opactwie cystersów odbywa się festiwal muzyki dawnej ("Muzyka w Raju").
Klasztor oo. Dominikanów w Lublinie
"Wschód Kultury – Inne Brzmienia" to z kolei festiwal, którego dźwięki wypełniają przestrzeń wirydarzy klasztoru dominikanów w Lublinie. Oba ogrody prezentują się raczej skromnie: mniejszy, utworzony na planie prostokąta, pokrywa trawnik otoczony bukszpanem oraz pnączem otulającym mury bazyliki; większy z krużgankami powstał na planie krzyża, jego kwatery zdobią klony kuliste i berberys, nad którymi czuwa figura Matki Boskiej. U zbiegu kamiennych ścieżek wybrukowano herb zakonu.
Dominikanie byli pierwszym konwentem sprowadzonym do Lublina w XIV w. Ich klasztor wzniesiono na wzgórzu staromiejskim, a ogrody zaprojektowano z duchem renesansu. Budynek służył nie tylko braciom, lecz także okolicznym mieszkańcom. Od połowy XVI w. przez dwa stulecia funkcjonowała tu apteka, istniały również: zakład rzemieślniczy, domy dziecka i starców, internat dla chłopców. W murach klasztornych zbierały się sejmiki, w bazylice odbyła się msza dziękczynna po zawarciu unii polsko-litewskiej. Swego czasu powszechnym uznaniem cieszyły się zbiory dominikańskiej biblioteki, które wywieziono do Rosji po likwidacji zakonu tuż po powstaniu styczniowym. Dominikanie powrócili do klasztoru w międzywojniu i do dziś ich siedziba jest ważnym punktem na kulturalnej mapie Lublina.
Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu
Pierwodruki Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego czy Henryka Sienkiewicza to najcenniejsze egzemplarze biblioteczne w 1,5 mln kolekcji Ossolineum – jednego z najważniejszych ośrodków kultury polskiej. Od 1945 r. jego siedzibą jest dawny zakon szpitalników powstały w miejscu średniowiecznego zakonu. Strudzeni odkrywaniem kart historii czytelnicy mogą odpocząć w zacienionym wirydarzu. Precyzyjnie przystrzyżona zieleń przybierająca geometryczne kształty, ponad 100-letni kasztan i bluszcz pnący się po ścianie barokowego gmachu tworzą niepowtarzalny klimat, idealnie komponujący się z kameralnymi uroczystościami i koncertami. Wrocławski dziedziniec umiejętnie łączy tradycyjną, sakralną symbolikę ze współczesnością: w centrum ogrodu znajduje się zabytkowa studnia, zaś w głębi – popiersie Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, fundatora ośrodka.
Muzeum Architektury we Wrocławiu
Ossolineum to nie jedyny przykład przekształcenia dawnego obiektu sakralnego w placówkę kulturalną we Wrocławiu. Późnogotycki klasztor bernardynów przystosowano w latach 60. ubiegłego wieku do potrzeb muzealnych. Początkowo miało to być miejsce gromadzenia detali architektonicznych budynków zniszczonych w wyniku działań wojennych, z czasem zaczęto pozyskiwać również mapy, fotografie, modele, obiekty archeologiczne. Dziś w Muzeum Architektury możemy przyjrzeć się historii tej dziedziny od średniowiecza do czasów współczesnych.
Odrestaurowany budynek zachował gotycki styl, pamiętano również o zasadach tworzenia przyklasztornych zieleńców. Tutejszy wirydarz podzielony jest na cztery regularne kwatery otoczone bukszpanowym żywopłotem, biegnącym także wzdłuż krużganków. Wewnątrz kwater posadzono cieniolubne rośliny o ozdobnych liściach. Wokół centralnego placu – gdzie zamiast źródła wody stoi XIX-wieczna rzeźba – na pergolach nieprzypadkowo pną się róże. Nawiązują one do przyrody rajskiego ogrodu: symbolizują mękę Pańską i odrodzenie, a także niewinność i czystość Maryi.
Piękno tych kwiatów kontempluje Herbert w wierszu stylizowanym na modlitwę. „O róży” jest próbą wniknięcia do jej kielicha, co można odczytać jako usiłowanie dotarcia do tajemnicy, prawdy sztuki i życia:
"koronacje zawiłe
wirydarze modlitwy (…)
o źródło nieba na ziemi
o konstelacje płatków."
Muzeum Narodowe w Gdańsku
Namiastkę utraconego raju można odnaleźć na dziedzińcu dawnego klasztoru franciszkanów, dziś Muzeum Narodowego w Gdańsku. Zieleniec szybko przestał być miejscem odpoczynku i modlitwy, gdyż szarzy mnisi zostali wypędzeni z miasta w czasie reformacji. Próba przywrócenia mu dawnego charakteru w XIX w. skończyła się fiaskiem: owszem, pojawiły się ścieżki wskazujące cztery strony świata, a centralne miejsce zajęła fontanna, jednak wciąż bardziej przypominał on romantyczny ogród niż średniowieczny wirydarz. Dopiero niedawno muzeum zdecydowało się udostępnić miejsce zwiedzającym: fontannę wypełniono kompozycją kwiatów i ziół, posadzono kilka krzewów i drzewek ozdobnych przy przeszklonych krużgankach, postawiono rzeźby i ławeczki. Zdaje się, że władze placówki wzięły sobie do serca franciszkańską prostotę i umiłowanie natury. Dzięki temu w klasztornych murach można podziwiać również dzieła sztuki ogrodowej.
Źródła:
Zbigniew Herbert, "Mistrz z Delft" i inne utwory odnalezione, Warszawa 2008
Krystyna Pudelska, Anna Mirosław, Współczesne przestrzenie dziedzińców klasztornych i ich innowacyjne rozwiązania, "Teka Komisji Architektury, Urbanistyki i Studiów Krajobrazowych", Lublin 2012
Ludwik Frey, Symbolika klasztornego wirydarza, w: Krajobraz semantyczny wsi i miast, red. Józef Marecki, Lucyna Rotter, Kraków 2016
inf. własne
Autorka: Agnieszka Warnke