Nuda jako strategia
Josif Brodski, przemawiając w 1989 roku do absolwentów college’u w Dartmouth, zachęcał, by spróbowali "przytulić nudę i udrękę" i tym samym otworzyli się na powtarzalność życia i znikomość egzystencji. Jego afirmacyjna mowa (nota bene opublikowana jako "Pochwała nudy") to jedna z wielu prób nadania nudzie innego wizerunku przez myślicieli i myślicielki, artystów i artystki. Zblazowanie, letarg, martwota, stupor… Słownikowe synonimy nudy tworzą jej jednoznacznie negatywne znaczenie, czyniąc z niej zjawisko niepożądane, a już na pewno niemile widziane w obrębie sztuk widowiskowych, które w tradycyjnym rozumieniu powinny nieść rozrywkę lub być doświadczeniem wybijającym z kolein codzienności. Nuda w teatrze i performansie może mieć jednak swoją wartość.
W ramach sztuk performatywnych, zarówno teatru dramatycznego, jak i nowej choreografii i performansu, nuda stanowi dzisiaj często element przemyślanej strategii twórczej. Nie tylko bowiem jest częścią gry z samą materią widowiska na żywo, jako dzieła angażującego naszą uwagę tu i teraz, ale bywa formą kontestacji spektaklu rozumianego właśnie jako zjawisko konwencjonalnie atrakcyjne, odróżniające się od życia codziennego. Spektakl, który "przytula nudę", to zatem nie tylko taki, w którym do czynienia mamy z przemyślaną dramaturgiczną grą z czasem (jak np. w przypadku niezwykle długich, wielogodzinnych przedstawień, w których istotną funkcję pełnią passusy pozbawione akcji lub z jej szczątkową obecnością), ale również taki, który nie obawia się zwykłości i wydobywa to, co pozornie nieatrakcyjne, nieciekawe, zupełnie codzienne. Rezultatem takiego rodzaju myślenia o sztukach performatywnych jest zjawisko, które można nazwać teatrem niespektakularnym.