To, że reportaż literacki sytuuje się na pograniczu dziennikarstwa i literatury pięknej, nie oznacza pełnej swobody w czerpaniu z obu dziedzin. Przykłady Hugo-Badera i Szabłowskiego to jawne zerwanie paktu faktograficznego, który każdy twórca książek non-fiction zawiera z odbiorcą. Polega on na zobowiązaniu autora do zachowania zgodności z faktami, szczegółowości (czyli dokładności) i zwięzłości. O reportażu jako kontrakcie prawdy mówi Piotr Nesterowicz, reporter i redaktor naczelny "Pisma. Magazynu opinii", przykładającego dużą wagę do fact checkingu. Rzetelnego sprawdzenia informacji przez specjalistów zabrakło w przypadku publikacji "Cyklonu" Andrzeja Muszyńskiego, któremu zarzucono błędy merytoryczne. Kropla drąży skałę, jedna nieprawdziwa wzmianka podważa wiarygodność całej treści, a czytelnik traci zaufanie nie tylko do autora, lecz także do całego gatunku. Pytanie, ile takich "półprawd" i skaz nie wykryto?
Przyłapanie reportera na gorącym uczynku za każdym razem wywołuje żywe dyskusje w środowisku (doświadczeni dziennikarze zazwyczaj spierają się na łamach prasy, młodsi wykorzystują w tym celu media społecznościowe). Jedni podpisują się pod słowami – żeby przywołać klasyków – Krzysztofa Kąkolewskiego o fikcji będącej porażką autora, drudzy hołdują Wańkowiczowskiej mozaice. I za każdym razem spór umiera śmiercią naturalną. Jest jednak przynajmniej jedna korzyść tych dywagacji: narodziny bardziej świadomego i krytycznego czytelnika. Jeśli dodamy do tego samokrytykę i dyscyplinę reportera, cel zostanie osiągnięty.
W stronę literatury
Pytanie o prawdę w reportażu literackim odsyła do definicji gatunku, a w szczególności do jednego elementu. Przymiotnik "literacki" wskazuje na sposób prezentacji faktów (!), oryginalną formę, oddanie kolorytu sprawy, stosowanie środków artystycznego wyrazu w celach estetyzujących, ale nie przekłamujących rzeczywistość. Utożsamianie go z fikcją jest nieporozumieniem, wręcz oszustwem. Literackość powinna być traktowana jako dookreślenie gatunku; walor, a nie główny wyznacznik; punkt dojścia, a nie wyjścia. Jeśli ktoś nie potrafi wystrzec się pokusy zmyślenia oraz pogodzić piękna języka z dokumentalnym przekazem, to może powinien zająć się czymś innym? A przynajmniej wyraźnie uprzedzić czytelnika o konfabulacji oraz zmienić klasyfikację gatunkową prezentowanej treści, jak zrobił to Wojciech Jagielski w rozmowie z Agnieszką Wójcińską ("Reporterzy bez fikcji"):
Uważam, że Nocni wędrowcy nie są reportażem, bo występują w nich postaci fikcyjne. Stworzone z prawdziwych cech, ale wymyślone. A reportaż jest kanonem dziennikarskim, czyli nie może kłamać. Bartosz Marzec napisał, że to jest powieść dokumentalna, i to mi odpowiada.