Paweł Potoroczyn, fot. culture.pl
Rozmowa z Pawłem Potoroczynem, dyrektorem Instytutu Adama Mickiewicza.
Małgorzata Wende: Instytut Adama Mickiewicza obchodził właśnie dziesięciolecie istnienia. Jak się udał jubileusz?
Paweł Potoroczyn: Z mojego punktu widzenia osiągnęliśmy wszystko, na czym nam zależało. Dla uczczenia jubileuszu zaprezentowaliśmy zamówione na tę okazję dzieło
Pawła Szymańskiego a piú corde. To utwór na miarę XXI-ego wieku, prawdziwie współczesny i intrygujący. Nie wyobrażam sobie stosowniejszego podsumowania dziesięciu lat pracy na rzecz nowoczesnej kultury polskiej. Przez te dziesięć lat odbyło się dzięki
Instytutowi ponad trzy tysiące wydarzeń na całym świecie... Prawie dwadzieścia milionów widzów…
Czy Rok Chopinowski ma szczególne miejsce w tym łańcuchu wydarzeń?
Myślę, że obchody dwóchsetlecia urodzin
Fryderyka Chopina były ważne nie dla poszczególnych instytucji, ale dla całego kraju. To właściwie pierwszy tak zorganizowany i przemyślany krok poczyniony w celu wykreowania kulturalnego wymiaru Polski na świecie. Absolutnie kluczowy, bowiem w żadnej innej sferze nie jesteśmy tak silni jak w kulturze właśnie. Instytut Mickiewicza jest tylko częścią tej operacji. Uważamy ją za bardzo ważną, ale nie jest to nasze jedyne zadanie.
Rok Chopinowski dobiega końca. Proszę opowiedzieć o przyszłych planach. Instytut jest odpowiedzialny za oprawę kulturalną polskiej prezydencji w Europie...
Instytut zajmuje się przede wszystkim organizowaniem sezonu kultury polskiej za granicą. Dotychczas w ciągu roku organizowaliśmy jeden taki sezon. W przyszłym roku chcemy "wyprodukować" aż dziesięć takich sezonów jednocześnie, w dziesięciu stolicach na całym świecie (musimy zmieścić je w krótkim okresie trzymiesięcznej prezydencji). Można sobie wyobrazić, na jaką skalę jest to wyzwanie.
Są państwo przygotowani?
Tak, właśnie po to zreformowaliśmy struktury Instytutu. Mamy świadomość, że przy tak pionierskim przedsięwzięciu możliwość pomyłki jest znaczna, a tolerowany przez naszych mocodawców margines błędu minimalny. Drugą taką szansę, przy obecnym kształcie traktatu lizbońskiego, dostaniemy za trzynaście lat.
Czy może pan powiedzieć coś więcej o przygotowywanych projektach?
Ważne są ikony - artyści szczególnie ważni dla naszej kultury:
Karol Szymanowski,
Czesław Miłosz - ten ostatni nie tylko ze względu na stulecie urodzin, ale w kontekście partnerstwa wschodniego i koncepcji rodzinnej Europy, której Polska jest liderem, a Miłosz autorem. Trzecia ikona to
Stanisław Lem, którego New York Times nazwał Janem Sebastianem Bachem literatury XX wieku. Oznacza to, że Lem może stać się patronem działań artystycznych we wszelkich aspektach: w komiksie, filmie, teatrze albo muzyce. Wyobrażam sobie kantatę opartą o jeden z traktatów Stanisława Lema lub grę komputerową na podstawie Solaris. Kolejnym filarem prezydencji jest projekt nazwany "Przewodnik do Polaków". Pierwszą częścią cyklu był filmowy dokument o rock'n'rollu Beats of Freedom. Teraz kończymy film opowiadający o himalaizmie. Polacy przez dwie dekady królowali w Himalajach wbrew wszelkim komunistycznym utrudnieniom. Nie bez przyczyny jeden z bohaterów filmu mówi, że himalaizm to sztuka wolności.
Za chwilę rozpoczniemy zdjęcia do filmu o modzie rozumianej jako protest przeciwko systemowi i wszechobecnej brzydocie, ale również jako wyraz postawy dysydenckiej. Kolejny film traktować będzie o tym jak bieda PRLu i ohyda komunistycznych zabawek przełożyły się na kreatywność dzieci, które dziś są dorosłymi ludźmi wkraczającymi w swoje najbardziej twórcze lata. Ostatni w cyklu to dokument o obyczajach seksualnych Polaków. Wydaje się, że system przetrącił także tę sferę życia. Powstanie poważny film antropologiczny autorstwa
Bartka Konopki. Jak każdy z wymienionych jest również historią o wolności. Kolejnym elementem projektu jest gra komputerowa oparta na koncepcie I, CULTURE. Potencjalnie może zaangażować miliony internautów, dla których kultura ma znaczenie.
Odkrywają państwo nowe talenty artystyczne czy angażują już sprawdzonych artystów?
Z roli eksportera dóbr kultury przeszliśmy ewolucję w stronę bardzo aktywnego ich producenta. Uczestniczą w tym procesie zarówno już uznani, rozpoznawalni w świecie twórcy, jak i wschodzący artyści, niekoniecznie młodzi, ale nieznani, często nawet w Polsce. Natomiast nie jest tak, że sami kogoś lansujemy. Zamówienia są wynikiem wizyt studyjnych. Zapraszamy do Polski kuratorów, dyrektorów artystycznych, właścicieli galerii i krytyków, przedstawiamy im to, co dostępne i pytamy co może się spodobać ich publiczności. Oni to przecież wiedzą najlepiej. Znaczna część decyzji zależy od naszych zagranicznych partnerów.
Jakie miejsce zajmuje w tym wszystkim Chopin i jego muzyka?
Jest to "marka" o niezwykłej sile. Nie ma nic bardziej polskiego niż Chopin, jednak to nie on potrzebuje Polski. To Polsce stale potrzebne są tak wspaniałe znaki firmowe. W ciągu ostatnich dwustu lat nie pojawił się żaden artysta tej miary, co Chopin, ale powinniśmy pracować nad tym, by mógł się pojawić, by mógł uzupełnić nasz wizerunek na świecie o coś bardzo współczesnego.
Rozmawiała Małgorzata Wende, październik 2010.
Tekst pochodzi z 23. numeru gazety
"Chopin Express", wydawanej z okazji
16. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.
Czytaj także:
"A teraz Konkurs Paderewskiego" - Piotr Paleczny o nadchodzącym Konkursie im. Paderewskiego