Pytany, dlaczego postanowił nakręcić film o Dreyfusie, Polański powiedział: "Jest to temat, który
już od dłuższego czasu mnie fascynował. Było to jedno z najbardziej głośnych zdarzeń we Francji,
które podzieliło Francję, a właściwie świat, na dwa obozy".
"Była to sprawa oficera niesłusznie oskarżonego o zdradę. Był to jeden z niewielu oficerów
żydowskich w armii francuskiej, co wiązało się z okresem wielkiego antysemityzmu we Francji w tym czasie. Bardzo szybko jeden z najmłodszych pułkowników francuskich, który był tą sprawą zainteresowany, zrozumiał, że Dreyfus jest niewinny i zwrócił się z tym do swoich zwierzchników, którzy powiedzieli mu, żeby się zamknął. Sprawa jakoś wyszła na jaw, ale armia nigdy nie chciała się przyznać do tego, że popełniono błąd. To jest rzecz, z którą ja się często spotykałem w życiu"- powiedział Polański.
Jak dodał, większość filmu rozgrywa się w przeciągu 10 lat, "mamy niesłychaną ilość scen, wszystko
jest oparte na prawdzie, nie ma żadnych fikcyjnych postaci, żadnych fikcyjnych zdarzeń". "Zresztą
polecam książkę "Szpieg i oficer" Roberta Harrisa - to jest scenarzysta, z którym robiliśmy
scenariusz. Ale scenariusz powstał przed napisaniem książki, ponieważ borykaliśmy się z tematem, to strasznie długo trwało i postanowiłem nakręcić "Wenus w futrze". Robert powiedział: w czasie kiedy ty będziesz kręcił film, ja z tego zrobię powieść. Powieść została wydana z początkiem ubiegłego roku i natychmiast stała się bestsellerem" - mówił Polański.
"Mam nadzieję, że zakończenie zdjęć zmieści się w ramach naszych planów, ale w filmie nigdy nie
wiadomo; mniej więcej pod koniec roku powinniśmy wszystko mieć już w pudełku, a gdzieś w połowie następnego roku będziemy mogli pokazać film. A gdzie, to jeszcze nie planujemy" – powiedział Polański.
Przyznał, że "kręcenie w Polsce ułatwia pozostanie w ramach funduszy, które były już zgromadzone",ponieważ kręcenie filmów "we Francji jest niesłychanie drogie i kosztuje praktycznie tyle, ile w Ameryce".
"Zrobiliśmy budżet francuski, dlatego że większość dzieje się w Paryżu, jakieś 75-80 proc. Ale w trakcie przygotowań zdaliśmy sobie także sprawę, że kręcenie w Paryżu jest niesłychanie trudne ze względu na ograniczenia ruchu ulicznego; poza tym architektura się szalenie zmieniła i trzeba by było właściwie budować większość dekoracji, żeby Paryż wyglądał tak, jak wyglądał z końcem XIX wieku. A budowanie tego rodzaju dekoracji we Francji nie ma zupełnie sensu w tej chwili, poza tym nie ma gdzie" - dodał.
Źródło: PAP, opr. PZ, 15/01/2015