Średniowieczni skrybowie do przepisywania ksiąg używali m.in. lipowych patyków lub ptasich piór, a także kredy, noża do cięcia skór i brzytwy do dzielenia stronic. Karty pergaminu nakłuwali szpikulcami. Przydawał się też kamień do rozdrabniania farb, pilniki, rysik i tabliczki z woskiem. Tak wyglądały przyklasztorne skryptoria kilka wieków temu. - Dziś też możemy przyciąć gęsie pióro, tylko po co? Żeby zacząć kaligrafować wystarczy dobrze naostrzony ołówek – mówi Grzegorz Barasiński i podkreśla – kaligrafia zaczyna się od środka.
Pisanie to nie gadanie. To powtarzanie ważnych słów, takich, które zasługują na to, by je wykaligrafować. Kaligrafujemy wtedy, kiedy nam zależy. Kiedy chcemy komuś oferować nasze litery, nasze pismo. W tym jest kawałek naszego serca.
Angielskie zawijasy, średniowieczne esy-floresy
W wydanej niedawno książce z ćwiczeniami do kaligrafii, Grzegorz Barasiński zachęca czytelników do odkrywania różnych krojów pisma. Jest tu próbka gotyku, czyli kanciastych liter z dojrzałego i późnego średniowiecza, jest też kaligrafia wczesnego średniowiecza: uncjała i minuskuła karolińska oraz kursywa angielska zwana również pismem copperplate, uznawana za jeden z najpiękniejszych krojów liter. Nazwa wywodzi się od grawerowania na miedzianej płytce ( ang. a cooper plate).
Urzekają nas te litery z zawijasami, podobają się nam ozdobne esy-floresy, jesteśmy otoczeni pięknymi literami pojawiającymi się na szyldach ekskluzywnych butików, reklamach, na pudełkach pralinek, czekoladek i herbat. Nie potrafimy jednak nimi pisać; być może nawet nie wiemy, jak się te litery nazywają. A przecież copperplate żyje w nas, bo właśnie takim szlachetnym, eleganckim pismem posługiwali się nasi dziadkowie, pradziadkowie. Zgubiliśmy gdzieś po drodze styl, zapomnieliśmy o sposobie łączenia liter, cieniowaniu.
Krakowska pracownia wśród najróżniejszych dziedzin związanych z literą i książką, zajmuje się także wykonywaniem rekonstrukcji i kopii dokumentów historycznych. Kaligraf przyznaje, że najciekawszą pracą było odtworzenie dyplomu fundacyjnego Uniwersytetu Jagiellońskiego z 1364 roku, który uległ zniszczeniu podczas II wojny światowej. Podobno był przechowywany w niewłaściwych warunkach. – W związku z obchodami jubileuszu uczelni postanowiłem odtworzyć ten dokument na pergaminie literka po literce. Odtwarzałem na podstawie fotografii z 1900 roku, korzystając ze specjalnego atramentu, który jest robiony z narośli, z liści dębów – tak dawnej przygotowywano atrament – inkaust do pisania – mówi Barasiński.
źródła:www.kaligraf.ue, "Kaligrafia", książka Grzegorza Barasińskiego, wyd Znak, oprac AL