Jest też druga strona, o której trudno myśleć jako o ostrej, bo jest piekielna tylko, bez palenia. Dla przyjezdnych często bywały i nadal są nie do przełknięcia buraki, szczególnie gotowane: smak niezrozumiały, pusty i słodkawy. Ale w centrum odrazy nieodmiennie tkwi to, co kiszone, kapusta i ogórki, a także smalec: szara masa tłuszczu wieprzowego, która jest dla obcokrajowców odrażająca i tyle.
Kulinarna Polska B to kuchnia dużych miast, która próbuje nadążyć za kulinarnymi modami świata. I choć bywa na wszelkie sposoby obśmiewana (zdarza się, że słusznie), to ona właśnie zmienia, polepsza i ciągnie w górę nasze zrozumienie jedzenia. Krwawe batalie wegan z wegetarianami – trzymam rękę na pulsie, obserwuję, jak się w sieci obrzucają błotem – to tylko malowniczy obrazek, każdemu jednak wolno jeść, co mu się podoba. Zalew włoskich i pseudowłoskich lokali i produktów nikogo nie dziwi i nie oburza, miski rodem z Hawajów – bardzo proszę, świetne restauracje wietnamskie, niegorsi Koreańczycy, ramen i cokolwiek jeszcze. Arabski, choć spolszczony kebab, Turcy, Meksykanie, Syryjczycy, trudno to zliczyć. Łącznik jest jeden: otwartość na wszelkie smaki, w tym na największe ostrości. Od kiedy część narodu zrozumiała dzięki dalekim i bliskim pobytom, że słodki, słony, tłusty i ostry idą w jednej linii, pięknie się równoważą, a pikantna, bywa, że bardzo, nuta, jest osobnym smakiem, a nie oznaką dosypania trucizny, ostrość została zaakceptowana. Przy czym bywa różna: w węgierskich wędlinach posuwa się od zera poprzez lekkie szczypanie na końcu języka, aż po przyjemne i pełne wypalenie gęby – zawsze za pomocą ostrych papryk czerwonych. W kuchni tajskiej dominują pasty, najlepsze te świeżo ucierane, z zielonych lub czerwonych papryczek, a także papryczki krojone w gotowym daniu. Dojmująco ostra może być nawet sałatka, bywa, że całkowicie mięsna. To rozmaite typy doznania i bardzo różne smaki. Ostrość nie jest tu jednolita, monolityczna, różni się mocą i smakiem. Może zostać przytłumiona mlekiem kokosowym, ale nie musi. Włosi z Południa też czasem lubią poszaleć: kalabryjska 'nduja, u nas znana jako dodatek do pizzy, ale można nią smarować chleb albo zrobić sos do makaronu. To przemiał z dwóch części mięsa i jednej peperoncino. Po naszemu piekło.
Kuchnia tej Polski współczesnej docenia nasze specjalności, rośliny, zioła, niektóre owoce, ale bardziej skupiona jest imporcie; jednak i tu dochodzi do miksowania, wprowadzania technik właściwych najdalszym regionom świata z tym, co nasze. Będzie zapewne jak zwykle: niezauważalnie przyjmiemy jako ogół niektóre dania (część już przyjęliśmy), zaakceptujemy inne ostrości. Te najbliższe, węgierskie, przechodzą niezauważalnie, włoskie i hiszpańskie podobnie. Przemiana to tylko kwestia czasu.
Piekło pochłonie coraz liczniejsze żołądki, ku ich przyjemności.