Niekończąca się opowieść
O nadmiarze na początku lat 20. XXI wieku mówi się nieustannie, w różnych kontekstach, nie tylko tych dotyczących kultury. Wielu chciałoby zaradzić informacyjnemu przesytowi, sączącemu się nie tylko z demonizowanych mediów społecznościowych, który bez wątpienia wpływa na naszą percepcję. Zagadnieniu temu przyglądają się naukowcy wszelkich dziedzin, popularne poradniki psychologiczne, lekarze i terapeuci, praktycy różnych form medytacji oraz artyści i kuratorzy podchodzący do każdego zagadnienia z uważnością i czułością. Pisanie na ten temat jest banalne. Jednak – szczególnie w kontekście muzyki – nie ma przed tą nadprodukcją ucieczki. Przemysł muzyczny, a szczególnie rynek wydawniczy, cierpi na nieustanną hipertrofię, która sprawia, że coraz trudniej słuchać nowej muzyki.
Dostęp do muzyki jest bardzo łatwy, ale poruszanie się po niekontrolowanym gąszczu muzyki jest coraz trudniejsze. Wedle statystyk z marca 2021 roku w serwisie Spotify publikuje się ok. 60 tysięcy utworów dziennie, co daje, bagatela, 22 miliony "produktów" rocznie – od piosenek wykonywanych solowo przez piosenkarza albo piosenkarkę przez cyfrowe techno bangery, syntezatorowe improwizacje, kompozycje na składy orkiestrowe pisane przez absolwentki akademii muzycznych aż po nastolatków nagrywających na tanie dyktafony swoje rapsy albo gitarowe rzężenie. Serwisy streamingowe regularnie stają pod pręgierzem środowiska muzycznego. 1000 odtworzeń jednego utworu oznacza dla wydawcy przychód 3–5 dolarów (nie wszyscy wydawcy dzielą się zarobkami z muzykami).
Alternatywny sposób dystrybucji muzyki proponuje serwis Bandcamp, potrącający tylko 10-15 procent zysków ze sprzedanej muzyki. To królestwo wszelkich gatunków muzyki niezależnej, czasami niszowej. Większość wydawców/artystów pozwala na bezpłatny streaming swojej muzyki. Inni udostępniają tylko krótkie fragmenty utworów. Nieliczni nie umieszczają żadnych próbek swojej muzyki, traktując Bandcamp jak katalog wysyłkowy rodem ze starych dobrych czasów – dodawany do zinów albo dostępny w specjalistycznych sklepach stacjonarnych. Od marca 2020 roku, w związku pandemią, regularnie organizowane są Bandcamp Friday, podczas których cały dochód trafia na konta artystów. Niejeden z nich przyznaje, że pomaga im to utrzymać się przy życiu – w końcu możliwość organizacji koncertów, będących ich głównym źródłem zarobku, jest w dzisiejszym świecie mocno ograniczona. Według danych udostępnionych przez Ethana Diamonda, dyrektora przedsiębiorstwa, podczas pierwszych trzech Bandcampowych Piątków słuchacze wydali 16,2 milionów dolarów.
Od tamtego czasu kalendarz wydawniczy wielu muzyków zsynchronizował się z piątkowymi akcjami – to okazja na wydanie materiałów premierowych, archiwalnych, demówek, singli, studyjnych odrzutów, nagrań koncertów. Można byłoby przez cały rok słuchać tylko nagrań wychodzących w ramach tej akcji, a i tak nie będziemy na bieżąco. Po prostu już nie da się być na bieżąco, nawet jeśli swoje zainteresowanie ograniczymy tylko do jednego gatunku muzycznego. Pamiętajmy, że aby rozumieć muzykę, trzeba znać ogół występujących w niej prądów. I jeszcze orientować się w kulturze, polityce i tak dalej. A kiedy przyjdzie także po nas zegarmistrz światła purpurowy, żeby zabełtać nam błękit w głowie, z pewnością nie będziemy mieć poczucia jasności, żadnej gotowości.