Najpierw, w 1959 roku, powstało jako słuchowisko radiowe "Pasażerka z kabiny 45" (reżyseria Jerzy Rakowiecki, w obsadzie m.in. Aleksandra Śląska i Jan Świderski). W roku 1960 jako widowisko telewizyjne "Pasażerka" (reżyseria Andrzej Munk, w rolach głównych: Ryszarda Hanin, Zofia Mrozowska, Edward Dziewoński). W 1961 Zofia Posmysz napisała nowelę filmową, a następnie, wraz z Andrzejem Munkiem, scenariusz filmowy. Zdjęcia do filmu "Pasażerka" (reżyseria Andrzej Munk, w rolach głównych: Aleksandra Śląska, Anna Ciepielewska, Marek Walczewski) przerwała śmierć reżysera; dzieło, zmontowane przez współpracowników Munka, weszło na ekrany we wrześniu 1963 roku. Po ukończeniu scenariusza Zofia Posmysz nie brała już udziału w realizacji filmu, pracowała natomiast nad wersją powieściową, którą opublikowała w 1962 roku.
"Pasażerka" została przełożona na piętnaście języków. W 1968 roku w ZSRR powstała wersja operowa powieści (libretto Jurij Łukin i Aleksander Miedwiediew, muzyka Mieczysław Weinberg). "Pasażerka" była też adaptowana, w Polsce i zagranicą, na scenę teatralną.
Powieść dzieje się w ciągu dwóch dni na luksusowym transatlantyku. Płyną nim z Hamburga do Rio de Janeiro Liza i Walter Kretschmerowie. On zdobył wreszcie zadowalającą go posadę radcy ambasady zachodnioniemieckiej w Brazylii, ona cieszy się na myśl o towarzyskiej pozycji żony dyplomaty. Oboje z nadzieją witają odmianę losu. Oddają się rozrywkom, na jakie nie było ich wcześniej stać. Walter toczy dyskusje z amerykańskim dziennikarzem Bradleyem, który w 1945 roku wyzwalał obóz w Dachau, uczestniczył w denazyfikacji Niemiec, a teraz, 16 lat po wojnie, niepokoi go w Niemczech brak poczucia winy i skruchy.
Liza traci równowagę na widok jednej z pasażerek. Wyznaje mężowi, że przypomina jej więźniarkę z Auschwitz. Walter jest zdruzgotany. Żona nie przyznała mu się do służby w SS i pracy w kacecie. Jeśli przeszłość Lizy wyjdzie na jaw, to będzie kres jego kariery dyplomatycznej – albo ich małżeństwa. Żąda od niej całej prawdy. Sam porzuca pobłażliwy ton, z jakim odpierał zarzuty Bradleya, broni się. Narażał życie, by się nie ześwinić. Wstąpił na ochotnika do Wehrmachtu, żeby nie pójść do SS i co prędzej "poszukał kuli", żeby odejść z frontu. Spowiada się przed Bradleyem i żąda spowiedzi od żony.
Liza przyznaje, że wierzyła w ideologię i była karną funkcjonariuszką SS. Do udziału w zbrodniach jednak się nie poczuwa. Nie biła więźniów. Do wymierzania kar uciekała się tylko wtedy, gdy niezastosowanie się do regulaminu ją samą naraziłoby na sankcje. W selekcji do gazu uczestniczyła raz tylko, i to pod przymusem; przełożeni z SS pilnie baczyli, żeby nikt nie uchylał się od współodpowiedzialności za całe zło obozu. Ale nie ma krwi na rękach. Liza boi się konfrontacji z pasażerką, która przypomina jej więźniarkę Martę. Kilka razy ocaliła jej życie, ale gdy odchodziła z Auschwitz, tamta Polka była w bunkrze śmierci. A mogłaby świadczyć na jej korzyść.
Marta była więźniarką uprzywilejowaną. Liza ją wybrała, przydzieliła do pracy kancelaryjnej, dokarmiała, pozwoliła nawet na widzenia z narzeczonym. Wyrwała ją z izby chorych, z której nie wychodziło się żywym. Przymykała oko na drobne wykroczenia przeciw regulaminowi; nie odebrała jej na przykład medalika, gdyż zorientowała się, że jest dla Marty cenną pamiątką. Coś w niej Lizę fascynowało. Chciała też mieć z niej korzyść: przy jej pomocy utrzymać w komandzie dyscyplinę. Raz i drugi ten zamiar się powiódł. Z czasem uprzytomniła jednak sobie, że Marta nie jest z nią szczera, prowadzi podwójną grę.
Podjęła wyzwanie. Postanowiła zdobyć jej duszę – albo złamać jej opór. Komando więźniarek, którym dowodziła, dobiegało swego kresu. Liza natomiast otrzymała w nagrodę za dobrą służbę prawo do zmiany miejsca pracy na lepsze, odejście z Auschwitz do któregoś z obozów na terenie Rzeszy. Zaproponowała Marcie, że zabierze ją ze sobą. Nie żądała nic w zamian. Tylko, żeby ta odeszła od koleżanek, skazanych już praktycznie na śmierć. Ale Marta odmówiła. – Należę do komanda – odpowiedziała Lizie.
Kretschmerowie upewnili się, że pasażerka to jednak Marta. Przeżyła. I rozpoznała Lizę. Walter postanowił, że w Lizbonie Liza zejdzie ze statku i dalszą podróż odbędzie samolotem, a o swej dalszej przyszłości zadecydują w Brazylii. Ale w porcie okazało się, że to Marta schodzi na ląd. Minęła Lizę bez słowa. Zostawiła ją z tajemnicą. Bradley chciał wrócić do przerwanej dyskusji, ale Walter nie chciał już rozmawiać o winie i skrusze.
Piotr Kuncewicz w "Agonii i nadziei" uznał "Pasażerkę" za "książkę światowej sławy, bardzo kunsztowną psychologicznie".
Wszystko to nietypowe: i sama esesmanka akurat nie najgorsza, i więźniarka uprzywilejowana, i Niemiec właściwie antyfaszysta. Najsilniejszą stroną jest konstrukcja książki i psychologia.
Andrzej Werner w "Zwyczajnej apokalipsie" określił "Pasażerkę" jako dzieło "śmiałe i nowe".
Książka Zofii Posmysz stoi niejako na pograniczu dwóch typów literatury obozowej. O ile przedstawiona rzeczywistość, cały materiał analityczny różni zdecydowanie "Pasażerkę" od grupy utworów martyrologicznych, o tyle ostrożność wniosków daleka jest z kolei od linii wyznaczonej nazwiskiem Tadeusza Borowskiego.
"Utworem nie dającym się zapomnieć" oraz "subtelnym i wnikliwym studium psychologicznym" nazwała "Pasażerkę" Zenona Macużanka (w posłowiu do wyboru słuchowisk "Miejsce na ścianie").
Zofia Posmysz w wiele lat po wojnie postawiła ten sam problem – pisze Macużanka – który kiedyś ukazał Leon Kruczkowski w "Niemcach", a mianowicie spróbowała odpowiedzieć na pytanie, jacy "oni", Niemcy, byli w dniu codziennym; ten sam problem, ale inaczej ujęty i ukazany w świetle doświadczeń Europy pokojowej, Europy, która na wielkiej swej przestrzeni nie może i nie chce zapomnieć o tym, co działo się na jej ziemiach, a która w innej swej, niemieckiej części pragnie wymazać grzechy swego narodu.
Autor: Andrzej Kaczyński, maj 2010.