[Czesław Miłosz, wiersze ostatnie. Zebrała, przepisała i datowanie ustaliła Agnieszka Kosińska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006, ss. 92.]
Nie był diamentem, z którego w czasie kalekim strzelaliśmy do wroga. Był jak
Mickiewicz - nie wdał się w awanturę narodową (w sierpniu czterdziestego czwartego). Wolał opiewać ogrody niż cmentarze.
Nie tylko z nadmienionych wyżej powodów miał wrogów - jedni zamknęli przed nim granice ojczystego kraju, inni (jakby ci sami) - na długo proskrybowali wszystkie wytwory jego pióra, jeszcze inni (odmienieni, ale jakby ci sami) - w poczuciu lepszości strącali dorobek jego życia ze Skałki.
Łatwo oskarżać, nie będąc samemu postawionym w sytuacjach krańcowych. Przeżył większość swoich wrogów:
Więc jednak przetrzymałem was, moi wrogowie!
Wasze nazwiska mech teraz porasta.
A gorliwie braliście udział w obławie
Na zdrajcę i wyrodka.
("Dziewięćdziesięcioletni poeta podpisuje swoje książki") |
Przeżyje tych, których jeszcze przez jakiś czas łaskawie ziemia będzie nosić. Przeżyje wszystkich - będzie wciąż wznawiany, czytany i komentowany.
Miłosz postawił sobie nagrobek trwalszy od spiżu. Z tego powodu nie ustaje, choć, trzeba to przyznać, coraz bardziej zacicha, zgrzytanie zębów jego adwersarzy.
Dorobek poetycki Miłosza, zamykający się pomiędzy Poematem o czasie zastygłym (1933) a
Drugą przestrzenią (2002), już po śmierci autora okazał się formą bardziej pojemną, niż nawet on sam przewidywał: oto polska literatura (co oznacza - w odniesieniu do Miłosza - również europejska i światowa), za sprawą Wydawnictwa Znak i dzięki mrówczej pracy Agnieszki Kosińskiej, sekretarki poety - wzbogaciła się o pośmiertny tom liryków Czesława Miłosza wiersze ostatnie.
"Autor nie nadał tej książce tytułu ani nie sporządził jej spisu treści. Odpowiedzialność za układ wierszy, podział na części i ostateczny kształt tomu musiał w tej sytuacji wziąć na siebie jego redaktor i edytor"
- informuje otwarcie w nocie "Od wydawcy" Jerzy Illg. Edytorzy zamieścili w wierszach ostatnich czterdzieści cztery teksty Miłosza, grupując je w pięć bloków tematycznych, według schematu: I - utwory autobiograficzne (12), II - portrety poetyckie (9), III - poemat Orfeusz i Eurydyka, IV - medytacje filozoficzne i sceny rodzajowe z czasów popkultury (11), V - utwory przesycone sacrum (11).
Na szczególne zaakcentowanie zasługuje fakt, iż spośród czterdziestu czterech seniliów wierszy ostatnich, aż dwadzieścia sześć to inedita - utwory niepublikowane za życia pisarza. (Szczegółową historię wierszy zestawia w "Bibliografii" Agnieszka Kosińska.)
Nietrudno rozpoznać starego, dobrego literacko Miłosza w Miłoszu wierszy ostatnich. Czytając tom, ma się pewność, że poprzez medium podmiotu lirycznego przemawia do odbiorcy ten sam pisarz, który składał Ocalenie i Miasto bez imienia, Dalsze okolice i Pieska przydrożnego. Ten sam - stary, dobry literacko Miłosz - polski Litwin, nieodmiennie przenoszący swoją duszę utęsknioną do pagórków leśnych, łąk zielonych nad Niewiażą:
Kiedy biegałem boso w ogrodach nad Niewiażą
Było tam coś, czego wtedy nie próbowałem nazywać:
Wszędzie, między pniami lip, na słonecznej stronie gazonu,
na ścieżce wzdłuż sadu,
Przebywała Obecność, nie wiadomo czyja.
Ten sam - stary, dobry literacko Miłosz, w nieustannym agonie z
Herbertem:
nie rywalizuję z panem od biologii
który tłumaczy dzieciom czego dowiodły
prawa natury
Ten sam - stary, dobry literacko Miłosz, podejrzliwy wobec konsekwencji, jakie pociąga za sobą oddawanie się sztuce:
Tak, rzeczywiście, napisałem dzieło.
To znaczy tyle, że jestem świadomy,
Jak niebezpieczna to sprawa dla duszy.
Wystarczy zbadać parę życiorysów.
Moi rówieśni: Andrzejewski Jerzy
Albo mój krajan znad rzeki Niewiaży,
Pan Witold Gombrys, nie byli świetlani.
I nawet, myśląc o nich, ich osobach,
O ich obsesjach i nędznych wybiegach
Spotworniałego ego, o nieszczęściu,
Odczuwam litość i razem obawę,
Że może jestem taki sam jak oni,
Że udawałem dąb, a byłem próchno.
("Dziewięćdziesięcioletni poeta podpisuje swoje książki") |
Ten sam - stary, dobry literacko Miłosz, uchylający czytelnikom metafizyczne drzwi drugiej przestrzeni:
Poeta William Blake dożył osiemdziesiątki,
a kiedy umierał, śpiewał triumfalne hymny.
Bo wiedział, że przenosi się tylko do innej
krainy, niewidzialnej dla oczu śmiertelnych.
Jej mieszkańcy otrzymują ciała niematerialne
ale substancjalne, takie, jakie miał Jezus
zmartwychwstały, kiedy ukazał się uczniom
Ten sam - stary, dobry literacko Miłosz - trubadur afirmacji istnienia, piewca ziemskich rozkoszy:
Śpiewał o jasności poranków, o rzekach w zieleni.
O dymiącej wodzie różanego brzasku.
O kolorach: cynobru, karminu,
sieny palonej, błękitu.
O rozkoszy pływania w morzu koło marmurowych skał.
O ucztowaniu na tarasie nad zgiełkiem rybackiego portu.
O smaku wina, soli, oliwy, gorczycy, migdałów.
O locie jaskółki, locie sokoła, dostojnym locie stada
pelikanów nad zatoką.
O zapachu naręczy bzu w letnim deszczu.
O tym, że swoje słowa układał przeciw śmierci
I żadnym swoim rymem nie sławił nicości.
Ten sam - stary, dobry literacko Miłosz, nieukrywający, że ukrywa, co powinno być zakryte:
Nie wyjawiać co zabronione. Dochować sekretu.
Ponieważ ujawnione ludziom szkodzi.
explicite piszący o tym, że nie o wszystkim pisze:
Są to historie ludzkie, patetycznie żałosne,
Których nigdy nie opowiem. Zastanawiam się
Co mnie powstrzymywało. Może rozumienie,
Że wszystkim nam właściwa jest pewna koślawość
Czy też niezborność, starannie ukrywana,
Że wyjawianie jest to taki nietakt
Jak wytknięcie palcem garbatego. Skoro już jestem
Szamanem, mam odprawiać moje rytuały
Nieco powyżej, a nie poniżej człowieka.
Kiedy umiera pisarz, bodaj jeden z ostatnich deklarujący wiarę w etyczną powinność, misję literatury, pojmujący pulchrum integralnie z bonum i verum - rozglądając się dookoła, dokonujemy odkrycia, które bynajmniej nie napełnia nas radością, że mianowicie ponowoczesny świat kultury coraz gęściej zaludniają twórcy mający nam do zaoferowania (jedynie) postmodernistyczną grę w kotka i myszkę. Kto tu się dobrze bawi i czyim kosztem, dobrze wiemy, ale... Ale skoro już ani przez posłów, ministrów i samorządowców nie jesteśmy poważnie traktowani, chcielibyśmy choć przez pisarzy być tak traktowani - z szacunkiem, godnością, z troską o to, co nam (naszemu człowieczeństwu) służy, a co szkodzi...
Pisarz umiera, kiedy nie jest czytany (wznawiany, komentowany). Komu jak komu, ale Miłoszowi taka śmierć nie grozi. A dopóki w kraju nad Wisłą będziemy cieszyć się ze stosunkowo młodego prawa wolności lektury (1989), dopóty żadna siła nie zmusi miłośnika literatury do partycypacji w ludycznej gonitwie kotka i myszki. (Kto się w niej dobrze bawi i czyim kosztem - dobrze wiemy). Wiadomo również, kogo czytając, będziemy odzyskiwali swoją godność, budowali człowieczeństwo, znajdywali odpowiedzi na to, o co pytamy w związku z tajemnicą istnienia.
Tak oto w bardzo naturalny sposób wiersze ostatnie staną się wierszami pierwszymi w hierarchii czytelniczych preferencji.
Mariusz Solecki © by "Twórczość" 2007 | |