Pierwsze tkaniny drukowane pojawiły się w Europie Zachodniej około połowy VI wieku (najstarsza próbka, znaleziona w Arles, pochodzi z 543 roku). Trafiły tu z Bliskiego Wschodu, w wyniku podbojów arabskich lub szlakiem handlowym z Egiptu. Do Europy wschodniej tkaniny dotarły przede wszystkim z Bizancjum. Pierwsze druki na płótnie, znane pod nazwą "nabojka", pojawiły się na terenie Rusi w XII wieku. Początkowo bardzo prymitywny druk z użyciem pojedynczych stempli z ziemniaka, rzepy lub buraka zamieniono na bardziej trwałą formę stempli drewnianych, wycinanych z coraz większym kunsztem Kolejnym etapem było zastąpienie rytego w drewnie wzoru metalowymi blaszkami i gwoździkami, w celu uzyskania delikatniejszych linii i drobnych punktów (XVIII wiek). Od XVII wieku zaczęto używać płyt miedzianych, rytych wypukło, później również wklęsło.
Od 1850 roku nastąpiło powszechne zastąpienie druku ręcznego drukiem zmechanizowanym. W 1834 roku Perrot patentuje maszynę (perrotynę) do druku płaskiego z użyciem płyt drewnianych lub miedzianych. Odbijano w ten sposób wzory w 3-4 kolorach. Szybko jednak zastąpiono druk płaski dużo szybszym i bardziej wydajnym drukiem rotacyjnym. Jednocześnie jest to data upadku wielu pomniejszych drukarni ręcznych. Te, które się utrzymały, wykonywały zlecenia dla małych miasteczek i wsi aż do I Wojny Światowej.
Polska podlegała wpływom zarówno zachodniej, jak i wschodniej Europy. Do wschodniej części Polski docierały „technologie” ukraińskie i białoruskie. Do części zachodniej trafiały klocki drewniane głównie z Niemiec. W Polsce rozwój drukarstwa tekstylnego przypada dopiero na czasy panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego (drugą połowę XVIII wieku), który w swój program polityczny wpisał aktywizację polskiego przemysłu, efektem czego było założenie pierwszych na ziemiach polskich manufaktur. Polskich rzemieślników uczyli drukować sprowadzeni w tym celu przez króla zagraniczni specjaliści, przede wszystkim z Włoch.
Malowanki, wybijanki i nabojki
Pracownie drukowanych tkanin powstawały nie tylko w dużych ośrodkach miejskich, ale i w małych miasteczkach. Szczególnie na Śląsku i Pomorzu powstaje ich tak wiele, że część drukarzy musi szukać pracy za wschodnią granicą. To w tym czasie "rodzi się" przemysł tekstylny w Łodzi. Równolegle z nim funkcjonują jednak wędrowni drukarze ludowi, proponujący swoje usługi tam, gdzie nie docierają nowoczesne technologie. Druki wykonują za pomocą klocków drewnianych, desek lub szablonów wyciętych w blasze, czyli tzw. "patronów".
Wedle relacji pozyskanej przez P. Greniuka ("Druki ludowe na płótnie w południowej Lubelszczyźnie", [w:] Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1949):
Kobiety na co dzień noszą „malowanki” [ druki na płótnie były na wsi określane jako malowanki (lubelskie), wybijanki (podkarpackie) i nabojki (Ruś).] tj. spódnice płócienne, drukowane w ciemnoniebieski deseń. W tym celu niosą kobiety płótna już wybielone do miasta, do Żyda, który się malowaniem zajmuje, wybierają sobie u niego wzór i ten im podłóg tego wzoru maluje. Wzory zaś są to blachy odpowiednio powycinane, które przykłada się do sztywno wyciągniętego płótna i po wierzchu smaruje się pędzlem olejną, ciemnoniebieską lub żółtą farbą, następnie się blachę odejmuje i już robota skończona. Po wyschnięciu rysunku szyją z tego spódnice, bardzo mocne i dobre do "chodu", bo się nie tak łatwo brudzą, jak gdzie indziej płócienne białe. Desenie bywają najrozmaitsze, w każdej wiosce innego rodzaju.
Wzorzystość spódnic uznawana była za zaletę nie tylko ze względów estetycznych, ale i czysto praktycznych – wzory częściowo "maskowały" brud. Wzorzyste i kolorowe ubiory pojawiły się jednak na terenach wiejskich późno, bo w połowie XVIII wieku. Przyczyniły się do tego zmiany będące następstwem Wiosny Ludów – przede wszystkim uwłaszczenie i stopniowe bogacenie się chłopstwa. Wcześniej chłopów nie było stać na to, by móc zapłacić drukarzowi czy farbiarzowi, chodzono więc w ubraniach o naturalnym kolorze płótna (lnianego), czasem wybielonego.
Małymi zakładami "obsługującymi" wieś i miasteczka były m.in. pracownia Jana Buszka w Muszynie, Chałacińśkiego w Żywcu, rodziny Kleinów z Międzyrzeczu, oraz kilka warsztatów rodziny Steinów na terenie Dolnego Śląska. Z racji częstego dziedziczenia zawodu drukarza tkanin, motywy zdobnicze były długo eksploatowane, co prowadziło do utrzymania konkretnych motywów w konkretnych regionach W ten sposób wzory przyczyniały się do budowania lokalnej tożsamości.
Płótna na odzież barwiono naturalnymi barwnikami lub drukowano farbami olejnymi, odbijając wzór przez tzw. "patron".O ile jednak w przypadku "malowania" kufrów farba olejna dobrze spełniała swoje zadanie, trzymając się podłoża, o tyle na tkaninie trzymała się słabo, bo nie wnikała we włókna. Uzyskany efekt był nietrwały, farba po niedługim czasie zaczynała się kruszyć i odpadać. O wytrzymaniu prania nie mogło być mowy. W czasach popularności drukowanych płócien wśród ludności wiejskiej tj. w XIX wieku fakt ten miał jednak znikome znaczenie, gdyż pranie ograniczano wówczas do bielizny i koszul. Znoszoną odzież, z wyblakłym już wzorem, przerabiano na ubrania dziecięce lub worki na ziarno.
Imitacje tkanin szlachetnych?
To, co dla warstwy XIX-wiecznych chłopów stanowiło świadectwo zmiany statusu społecznego i było dowodem pewnej zamożności, dla pozostałych warstw społeczeństwa w tym okresie, było zaledwie substytutem drogich materiałów, tkanych lub haftowanych w bogate wzory, często przy użyciu złotych lub srebrnych nici. Tkaniny drukowane, szczególnie w średniowieczu, były popularne właśnie ze względu na możliwość "imitowania tkanin szlachetnych". Dowodem na to jest pochodzący z XV wieku rękopis z klasztoru św. Katarzyny w Norymberdze, będący opisem sposobu kopiowania wzorów z materii brokatowych na klocki drukarskie.
Jednakże do najbardziej charakterystycznych druków średniowiecznych należy signillis ornatae [łac.] czyli nasypowa metoda druku tkanin srebrem i złotem, praktykowana w Europie do końca XVI wieku. Polega na nadrukowaniu na powierzchni tkaniny masy klejowej, na którą rozpylano sproszkowany metal. Czy tkaniny zdobione tą metodą były uznawane za równie ekskluzywne, jak te, posiadające ornamenty haftowane złotymi lub srebrnymi nićmi trudno rozstrzygnąć. Niemniej jednak, ich wykonanie z pewnością zajmowało dużo mniej czasu – i to właśnie szybkośćbyła główną zaletą druku. To z tego powodu tkaniny drukowane zawsze rozwijały się równolegle z innymi technikami zdobienia tkanin, jak haft czy tkactwo, współoddziałując na światowe tendencje w modzie.
W polskiej kulturze szlacheckiej możemy szczególnie wyraźnie zaobserwować zjawisko zastępowania tkanin szlachetnych tkaninami drukowanymi. Ubranie i technika jego zdobienia wskazywały na status majątkowy noszącej je osoby.
Szlachcic polski chodził po domu w ubraniach uszytych z materiałów wyprodukowanych we własnym gospodarstwie przez jego chłopów, natomiast wyjeżdżając na sejmik czy w odwiedziny, zakładał ubranie uszyte z materiałów wytworzonych przez rzemieślników.
Nie oznacza to bynajmniej, aby polski szlachcic ubierał się w drukowane płótno, ale w drukowany pas kontuszowy – już tak. Wśród bogatej szlachty noszono jedwabne, bogato tkane pasy. Biedniejsi szlachcice i mieszczaństwo przepasywali się pasami drukowanymi, wykonanymi z lnu lub bawełny, wytwarzanymi w wielu miejscach w kraju od II poł. XVIII wieku (np. w Niemirowie).
Zakłady Ludwika Geyera
W 1833 roku łódzki przedsiębiorca Ludwik Geyer, sprowadza pierwszą maszynę do odbijania deseni metodą wałową. Były to walce drewniane, pokryte blachą z mosiądzu lub miedzi, w której ryto początkowo wklęsłe, później również wypukłe motywy, opracowywane przez rzemieślników lub artystów grafików. Z początku walce ryto ręcznie, później wspomagano się pantografem. Nowa technologia dawała dużo większe możliwości – przede wszystkim znacznie przyśpieszała proces druku, umożliwiała druk dużo większej ilości kolorów, a wzór po wyeksploatowaniu można było przerytować na nowy. Co ciekawe, równocześnie z maszyną wciąż odbijali przy stołach drukarze ręczni – prawdopodobnie realizujący mniejsze nakłady, lub druki okazjonalne, takie jak chustki z widokami miejsc pątniczych. W swoim repertuarze drukarnie proponowały dużą część deseni obowiązujących w pobliskich wsiach – materiały (szczególnie chustki na głowę) sprzedawane na targach i jarmarkach, były bardzo chętnie kupowane. W 1846 roku L. Geyer posiadał 16 stołów drukarskich, 4 maszyny poruszane końmi, oraz 110 walców – czyli szeroki repertuar wzorów, stanowiących poważną konkurencję dla mniejszych zakładów.
Autorka: Natalia Jerzak, wrzesień 2017