Nowosielski w Łodzi, czyli brzydota i teatr lalek
W Łodzi doznał nawrócenia, spotkał lokalny gotyk i – razem z dwudziestopięcioletnim Pendereckim – stworzył spektakl dla dzieci.
Teatr był w jego artystycznym życiu rozdziałem marginalnym. Często jednak bywa, że te poniechane, nie do końca znane rozdziały okazują się w twórczych biografiach bardzo ciekawymi aneksami. Nie inaczej było z Nowosielskim. Wybitny malarz i ikonograf z rodzinnego Krakowa do Łodzi przeniósł się w 1950 roku, w ślad za żoną Zofią Gutkowską, również malarką, która dostała stałą posadę jako scenografka w łódzkim Teatrze Lalek Arlekin. Artysta objął natomiast stanowisko kierownika artystycznego Państwowej Dyrekcji Teatrów Lalek w Łodzi. Kierownikiem był przez pół roku. Jak sam mówił, była to dobrze płatna, choć zupełnie niewymagająca praca:
Byłem urzędnikiem doskonałym, bo przez pół roku nie załatwiłem żadnej sprawy. To było w tym czasie bardzo pożądane, bo to nie był okres od załatwiania spraw, a raczej od niezałatwiania spraw.
Próbując odnaleźć się w nowym artystycznym środowisku, tak odmiennym od krakowskiego, Nowosielski parał się różnymi obowiązkami, między innymi współpracą z wydawanym w Łodzi miesięcznikiem "Teatr Lalek" będącym powojenną kontynuacją czasopisma "Bal u lal" z czasów międzywojnia. Publikowane w piśmie teksty teoretyczne (głównie tłumaczenia autorów radzieckich) ilustrował Nowosielski bardzo precyzyjnymi szkicami ołówkiem na kartonie: czarno-białe obrazki sugerują zaskakująco dobre zrozumienie anatomii lalek i pacynek, a swoją szczegółowością przypominają projekty architektoniczne pozwalające przewidzieć choreograficzne i dramaturgiczne możliwości artefaktów. Wśród nich m.in. szkice potężnych wielorybów mogących pomieścić wewnątrz całą postać "poruszacza", czy koty na sprężynach. Wizje Nowosielskiego miały szansę zrealizować się już w roku jego krakowskiego exodusu.
Nawrócenie pośród brzydoty
Zanim jednak powiemy więcej o lalkowych przedstawieniach, warto nakreślić stosunek Nowosielskiego do Łodzi, bo ten był szczególny. Artysta twierdził, że określony estetyczny kanon Krakowa był dla niego jako malarza ograniczający – w Łodzi natomiast odetchnął z ulgą ("to miasto nie narzucało jakiejś zbyt sformułowanej, zbyt świadomej siebie estetyki", mówił). Małżeństwo Nowosielskich przez sześć lat mieszkało w domu przy Narutowicza 113, żeby w 1956 roku przenieść się na ostatnie piętro bloku przy Zachodniej 27.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Jerzy Nowosielski, "Pejzaż łódzki", 1954, fot. Galeria Starmach
Z położonego na ósmej kondygnacji dużego mieszkania-pracowni z sufitowymi świetlikami rozpościerał się widok na ceglane zabudowania, prostą siatkę ulic i długie szyje kominów. Dla wielu byłby to widok nieciekawy i nie bardzo inspirujący, jednak Nowosielski obrał go za osobliwy przedmiot fascynacji. Wzorem Władysława Strzemińskiego stworzył serię łódzkich pejzaży – u Strzemińskiego linie falowały, a niektóre litografie okraszone tytułem "Pejzaż łódzki" zupełnie nie przywodzą na myśl miasta. Kompozycje Nowosielskiego były inne: Łódź postrzegał geometrycznie, na jego obrazach dominują proste linie zbiegające się w niby realistycznej, ale jednak zaburzonej perspektywie; malował szyny, zimne wysokie mury i smutne oczodoły okien. Ceglane zabudowania nazywał czule "łódzkim gotykiem".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Jerzy Nowosielski, fot. Włodzimierz Wasyluk
Krytycy o powstających na początku lat 50. pejzażach mówili, że "ich łódzkość widoczna jest na kilometr". Kiedy w 1962 roku Nowosielski przeprowadzi się z powrotem do Krakowa, powie, że jego serce na zawsze zostanie w Łodzi. Przyzna też jednak, że przez kilkanaście lat miasto, w którym niespodziewanie przyszło mu żyć, bardzo się zmieniło:
[Kiedy się przeprowadziłem], Łódź była inna, to była Łódź Reymontowska, Łódź tych uliczek, tego bruku, tych chodników, malowanych na biało krawężników. To był właściwie folklor "Ziemi Obiecanej" – ja tę Łódź bardzo pokochałem i bardzo ją pamiętam, ale już jej nie ma.
To właśnie w mieście "brzydoty i cherlawej urbanistyki", jak mówił, po dekadzie zadeklarowanego ateizmu przyszło do Nowosielskiego religijne objawienie. Wiosną 1954 roku przechodził obok cerkwi katedralnej św. Aleksandra Newskiego. "Popatrzyłem na nią i nagle, w tym momencie, wszystko się odwróciło, to była pewność". Epifania otworzyła nowy etap głębokiego zainteresowania Nowosielskiego prawosławną teologią (podobno zastanawiał się nawet nad stanem duchownym), choć, co ciekawe, i w okresie ateizmu artysta tworzył religijne obrazy i zajmował się malowaniem polichromii w cerkwiach i kościołach.
Łódzka pustynia
Wyrzucony na margines życia artystycznego Nowosielski nazywał Łódź swoim "monasterem" i "pustynią" – ale owa pustynia była dla niego jednocześnie schronieniem w niełatwym przecież dla artystów okresie socrealizmu. Azylem była m.in. twórczość dla teatru lalek, która – choć zapewne nie stanowiła szczytu artystycznych marzeń Nowosielskiego, który dopiero co był asystentem samego Tadeusza Kantora na krakowskiej ASP – to jednak pozwalała odetchnąć od zmagania się z cenzurą i konieczności wpisywania się w siłą narzucony kanon. Zwłaszcza, że socrealizm po prostu zawiódł Nowosielskiego, który nie był w materii sztuki gotowy na żadne kompromisy:
Wiązałem z socrealizmem pewne nadzieje [...], myślałem, że na tej fali przejdzie wielka sztuka, sztuka nowej przygody, przewidywałem na przykład coś w rodzaju hiperrealizmu [...]. Przecież nawet wtedy były jakieś treści propagandowe, które można była zaakceptować, treści humanistyczne, coś tam z tego można było wybrać. [...] W pewnych sytuacjach musiałem powiedzieć >>non possumus<<, nie mogłem dać się namówić na namalowanie w moim odczuciu złego obrazu.
Lalki walczące o socjalizm
Oczywiście również teatr dla młodego widza nie umknął przed zagarniającą wszystkie aspekty życia ręką władzy. Upaństwowienie teatrów lalkowych miało ustawić "lalkarstwo polskie wraz z innymi w zwartych, zdyscyplinowanych szeregach bojowników o socjalizm", jak przeczytać można było we wstępie do pierwszego powojennego numeru periodyku "Teatr Lalek".
Nowosielski nie tylko tworzył oprawę graficzną pisma, ale bywał także autorem tekstów. W 1950 roku opublikował w nim swoje uwagi po Festiwalu Sztuk Radzieckich i Rosyjskich – zawarł w nich wnikliwe spostrzeżenia na temat przedstawień lalkowych. Jego tekst nie był sprawozdaniem, ale zapisem krytycznego spojrzenia na sztukę lalkarską. Nowosielski zauważył, że teatr lalek i pacynek powinien wykraczać poza ramy spektakli dla dzieci i kierować się ku dorosłemu, świadomemu odbiorcy. Konkludując, Nowosielski stwierdził, że
teatry lalek w Polsce znajdują się w momencie przełomowym. Konieczna jest gruntowna rewizja pojęć, przełamanie skostniałych nawyków, konieczne są na nowych zasadach oparte ujęcia inscenizacyjne, reżyserskie i plastyczne.
Jego uwagi były jednak konkretne i konstruktywne. Twierdził, że dekoracja na scenie teatru lalkowego "musi robić w pewnym sensie wrażenie >>niekompletnej<<", a najważniejszym elementem przedstawienia powinny być lalki. Nie poważał starań o uzyskanie efektu "baśniowości" – znacznie ważniejsza dla niego była gra geometrią i kolorem, dzięki której scenografia "nie popada w bezmyślny weryzm szczegółu".
Z Pendereckim przy lalkach
Pierwszą pracą, w której Nowosielski mógł wykazać się swoim zmysłem geometryczno-kolorystycznym, były "Przygody Misia Łazęgi", bajka Gienadija Matwiejewa wznowiona w 1950 roku przez Państwowy Teatr Lalek "Pinokio" z okazji "Miesiąca pogłębienia przyjaźni polsko-radzieckiej".
Była to zarazem pierwsza praca teatralna artysty. O medium teatralnym mówił, że stanowi w jego biografii wątek absolutnie poboczny, ale mimo to ma do niego poważny stosunek. "Od dziecka zafascynowany byłem prawosławną liturgią. A prawosławna liturgia to jest teatr!", mówił. Przy "Misiu Łazędze" odpowiedzialny był nie tylko za scenografię (projekty przedstawiają proste, realistyczne scenerie miejskie) i lalki (obok minimalistycznych, "zwykłych" postaci, widzimy także bardziej fantazyjne sylwetki arlekinów i niedźwiadka), ale także za plakat, a w programie jego nazwisko widnieje obok reżyserki Marty Janic przy funkcji "inscenizacja".
Jednak znacznie bardziej zaangażowany był Nowosielski w drugie ze swoich przedstawień w łódzkim Teatrze "Pinokio", czyli spektakl "Krzesiwo" na podstawie baśni Andersena w reżyserii Jana Zbigniewa Wroniszewskiego. Opowieść o biednym żołnierzu, który, wracając z wojny, napotyka na swojej drodze przebiegłą starą wiedźmę, zaprezentowana została na scenie "Pinokia" w listopadzie 1958 roku. W "Głosie Robotniczym" ze stycznia 1959 roku przeczytać można recenzję zaświadczającą, że było to widowisko nie tylko dla dzieci; chwalącą "świetne dekoracje i kostiumy Nowosielskiego" oraz "miłą oprawę muzyczną kompozycji Krzysztofa Pendereckiego". Z dzisiejszej perspektywy dość niezwykłym wydawać się może fakt, że artyści tego pokroju współpracowali przy inscenizacji bajki dla dzieci. Dla Pendereckiego, wówczas świeżo upieczonego absolwenta Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej, koniec lat 50. oznaczał początek przygody z muzyką dla przedstawień lalkowych. Łącznie stworzył kilkadziesiąt kompozycji do spektakli dla młodego widza, współpracując m.in. z krakowską Groteską czy teatrem Banialuka w Bielsku-Białej. W jednym z wywiadów z 1973 roku przyznał, że bardzo lubi ten rodzaj pracy, jednak jest ona zaskakująco trudna:
[...] trzeba znaleźć odpowiedni język. Ostatnim, który to dobrze robił, był Prokofiew. Ludzie są pozbawieni humoru, a już w muzyce szczególnie. [...]
Twarze Modiglianiego
Tak jak Penderecki, tak i Nowosielski pracę przy spektaklach przeznaczonych dla dzieci traktował naprawdę serio. Stworzył dla "Krzesiwa" nie tylko cały sceniczny anturaż: scenografię, lalki i kurtyny, ale także projekt materiałów promocyjnych, czyli drukowanego programu i plakatów. Akcję "Krzesiwa" widział Nowosielski w przestrzeni fantazyjnego różowo-czerwonego zamku, na rysunkach i gwaszach widać także m.in. podłogę w szachownicę i zabudowę na kształt muru pruskiego. Lalki miały karykaturalne cechy, np. bardzo długie albo bardzo szerokie nosy, pękate jak beczka brzuchy, zeza lub wyjątkowo szeroko rozstawione oczy. Niektóre twarze przypominały nieco te należące do postaci malowanych przez Modiglianiego, z którego stylistyką Nowosielski-malarz był niejednokrotnie łączony.
W "Krzesiwie" zrealizowane zostały także marionetki zwierzęce - artysta zaprojektował białego konia z niezwykłą błękitną grzywą, a także trzy nieco diaboliczne czarne pudle (które zdobiły również okładkę programu do spektaklu). Twórczość lalkowa Nowosielskiego jawi się jako zaskakująco spójna z jego pozateatralną działalnością: estetyka Nowosielskiego "dla dorosłych" widoczna jest w niemal wszystkich jego projektach dla dziecięcych przedstawień. Podobne operowanie kolorem, skupienie na geometrii, realizm ludzkiej twarzy przełamany dziwacznym rysem i specyficzne widzenie świata jako konstrukcji o prostych liniach. Teatr, choć dla Nowosielskiego nigdy nie był najistotniejszy, to jednak zawsze mógł liczyć na poważne traktowanie przez artystę. Nawet w dwóch pracach, które przyszło mu wykonać dla łódzkiego Teatru "Pinokio", widać przemyślaną i estetyczne koherentną koncepcję świadczącą o tym, że ów teatralny aneks nie był dla niego zleceniem do odhaczenia, zajęciem "na przeczekanie" mroków socrealizmu i cenzury, ale niewielką przestrzenią jego rzeczywistego artystycznego zaangażowania.
Źródła: “Nietoperz w świątyni. Biografia Jerzego Nowosielskiego”, K. Czerni, Kraków 2011; “Jerzy Nowosielski. Teatr lalek. Notatki - część piąta” (katalog wystawy), Kraków 2015; “Listy i zapomniane wywiady”, K. Czerni, J. Nowosielski, Kraków 2015. Dziękuję Galerii Starmach w Krakowie za pomoc w zilustrowaniu niniejszego tekstu.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]