Kiedyś, żeby wykonać opisane powyżej czynności, trzeba było sięgnąć kolejno po: gazetę, telefon, pilot do telewizora i radio. Dziś w sieci media się mieszają: tekst, obraz i dźwięk zlewają się w jedno wielowymiarowe doświadczenie, a odbiorca treści może jednocześnie być ich współtwórcą. Przy wykorzystaniu tych właściwości, powstają nowe formy opowieści: audiowizualne, interaktywne narracje cyfrowe, które pozwalają widzowi całkowicie zanurzyć się w historię i współtworzyć ją. Z braku lepszej nazwy, przez analogię do nowych mediów nazywamy je "nowymi narracjami".
Świetnym przykładem jest np. międzynarodowa produkcja "Do Not Track" – serial internetowy, który opowiada o (nie)bezpieczeństwie w sieci. Ogląda się go na komputerze. Na własnej skórze można przekonać się, co wie o nas System: elementem serialu o zagrożeniach internetu stają się dane, które program wydobywa z naszego komputera, a informacje o nas samych stają się elementem oglądanego filmu.
www.donottrack-doc.com
Potrzeba interakcji to marzenie, które twórcom kina towarzyszyło od jego powstania. Mówi się, że kiedy widzowie zobaczyli po raz pierwszy film braci Lumiere, przestraszeni zaczęli uciekać przed wjeżdżającym na ekran pociągiem. Niektórzy medioznawcy twierdzą, że jest to jedynie PR-owa legenda. Ponieważ kino zawiodło nadzieje na interaktywny obraz, doniesienia o widzach uciekających z sali miały być zapewnieniem, że nowe medium – film – mimo, że nie jest interaktywny, budzi prawdziwe emocje.
Na przestrzeni lat, twórcy filmowi nie ustawali w poszukiwaniach środków wyrazu, które pozwoliłyby przynieść widzowi poczucie współuczestnictwa w opowieści. W USA w 1947 wyprodukowano film noir p.t. "Lady in the Lake". Reżyser Robert Montgomery wcielił się w postać detektywa Marlowe’a, który prowadzi śledztwo. Wytwórnia Metro-Goldwyn-Mayer reklamowała produkcję jako największą rewolucję w kinematografii od czasu wprowadzenia dźwięku. Przez cały film widz ogląda świat wyłącznie oczami detektywa. Postać bohatera widzi jedynie jako cień na ścianie albo odbicie w lustrze. Aby wzmocnić efekt pierwszoosobowej narracji w dolnej partii ekranu widać ręce Marlowe’a, które otwierają drzwi czy wdają się w bójki. Taki środek wyrazu okazał się jednak nietrafionym eksperymentem, który nie zrewolucjonizował języka kinematografii.
Dziś możliwość włączenia widza w opowieść dają cyfrowe technologie. Najlepszym przykładem całkowitego zanurzenia jest coraz bardziej popularna wirtualna rzeczywistość (VR). Choć rozbudza ona dziś masową wyobraźnię, to nie jedyny przykład nowych narracji.
Pokrewną do VR formą jest chociażby wideo 360 stopni, które dostępne jest również w komputerze czy komórce, bez użycia dodatkowego sprzętu. Technologia ta pozwala dokumentować świat zbliżając go na wyciągnięcie ręki. Korzysta z niej na przykład gazeta New York Times. Codziennie publikuje filmy nakręcone sferycznie w różnych częściach świata. Widz poruszając obrazem może rozejrzeć się dookoła, i ma wrażenie, że znajduje się w gabinecie prezydenta, na piaszczystej drodze w Sudanie czy w samym środku ulicznej manifestacji.
www.nytimes.com/video/360-video
Po nowe narracje sięgają nie tylko dziennikarze, ale również artyści. Jednym z ciekawszych eksperymentatorów w dziedzinie jest kanadyjczyk Vincent Morisset. Stworzył on między innymi interaktywną animację "Bla bla", w której widz klika w ekran wchodząc w reakcje z dźwiękami, przedmiotami i rysunkowymi postaciami. Odbiorca może przez własne doświadczenie spróbować zdefiniować, czym są nowe narracje i na czym polega przyjemność interakcji z filmem. Prace Morisseta powstają nie bez polskiego wkładu. Artysta współpracuje ze studiem Unit 9, w tym z łódzkim oddziałem agencji - Le Polish Bureau.
www.blabla.nfb.ca
Język nowych narracji współcześnie wciąż się wykształca. W Polsce nowatorskie formaty dopiero zyskują na popularności. Nadchodzące lata pokażą, czy te audiowizualne eksperymenty na stałe przyjmą się wśród widzów i jaką przybiorą formę.
Autor: Anna Desponds