Żywizna i głowa karpia
W Żywiźnie śpiewa Genowefa Lenarcik, artystka z Kurpiowszczyzny, córka legendarnego śpiewaka Stanisława Brzozowego. W tle szczekają psy, cykają świerszcze. Na gitarze przygrywa im Raphael Rogiński, muzyk znany ze swojego zamiłowania do wyczerpującego zagłębiania się w muzyczne tradycje świata (na przykład kultury żydowskiej albo Ameryki Północnej). Stworzyli duet Żywizna, którego owocem jest płyta ''Zaświeć Niesiącku and other Kurpian songs'' (Bôłt), wydawnictwo niepodobne do niczego innego. Muzycy Żywizny pozwalają sobie na wspólne przeżywanie i wyrażanie emocji: smutku, żalu, tęsknoty, radości, zachwytu nad światem.
''Sierota po ojcu/ sierota po matce'', śpiewa Lenarcik; Rogiński gra obok, nie przeszkadza jej. Czasami ich partie się rozchodzą. To muzyka całkowicie uniwersalna, powinna być zrozumiała dla każdego – tak samo jak pieśniarki bluesowe znad delty Missisipi albo zawodzenie mistrzów bliskowschodniej poezji – ale jest też ściśle związana z miejscem nagrania. Słyszymy nie tylko muzykę, słuchamy muzyki wykonywanej pośrodku lasu, na jakiejś polanie. W niektórych momentach brzmi to realistycznie, jak bardzo dobrej jakości nagrania terenowe, ale w niektórych momentach producenci postanowili zaszaleć: na głos Genowefy Lenarcik nakładają się echa, wokal zasłaniany jest przez leśne odgłosy.
Po wysłuchaniu Żywizny można śmiało sięgnąć po nagraną w studiu w Rogalowie płytę ''Carp's Head'' (Monotype) nagraną przez francuskiego artystę Ghédalię Tazartèsa, znanego z Małych Instrumentów Pawła Romańczuka i Andrzeja Załęskiego (Za siódmą górą). Głową projektu jest Tazartès, aktywny od lat 70. nomad, wokalista i improwizator, który śpiewa w wymyślonym przez siebie języku (a może raczej w wielu różnych językach).
Jeśli Żywizna odnosi się do konkretnego miejsca, to ''Carp's Head'' związane jest z niezwykle dziwacznym, powykrzywianym miejscem, które znajduję się nigdzie. Muzycznych odnośników wskazałbym kilka: odgłosy ptaków, wymyślony orient, katarynki i brzmienie prostych urządzeń mechanicznych.
Księżyc milczy luty tam, gdzie wiatr tka makatki nocy, czyli poetyka polskiego metalu
W muzycznym podsumowaniu roku 2016 na łamach Culture.pl pojawiła się muzyka klasyczna, współczesna, wiejska, jazz i hybrydy międzygatunkowe – chciałem pokazać jak najszersze spektrum brzmień polskiej muzyki. Wydaję mi się, że ta opowieść nie byłaby pełna bez próby przyjrzenia się ciężkiej muzyce gitarowej. W końcu nasz metal od 1989 roku cieszy się wielką popularnością publiczności i poważaniem krytyków, wystarczy wspomnieć sukces takich zespołów jak Vader czy Decapitated. Vader wydał w tym roku nową płytę, ale nie będę o niej pisał, chciałbym przyjrzeć się młodszym i bardziej zaskakującym zespołom.
Na przykład śląskiej Furii, która jest obecna w szerokiej świadomości słuchaczy polskich, to znaczy nie tylko dla fanatyków metalu, od ich występu na katowickim OFF Festiwalu w 2013 roku. Międzynarodowa publika miała okazję ich usłyszeć na festiwalu Primavera w Barcelonie, jednym z największych festiwali muzyki niezależnej w Europie (i na całym świecie). Wtedy Furia była postrzegana jako zespół black metalowy, pozwalający sobie na wiele eksperymentów, ale jednak wierny ortodoksji swojej stylistyki.
''Księżyc milczy luty'' (Pagan Records), czyli ich najnowsza płyta odchodzi od tego schematu, szeroko otwiera się na zabawę metalową formą. Zazwyczaj używa się w tym kontekście słowa ''eksperymentować'', ale tutaj te eksperymenty przybierają formę niczym nieskrępowanej zabawy. Oszczędne, budujące nastrój aranżacje przechodzą w ściany gitarowo-perkusyjnego hałasu, a wszystkiemu towarzyszą groteskowe wiersze. ''Przez ogród zamknięty/ między Wełnowcem a Siemianowicami/ dymem pola zasnute/ za ćmą/ pełny idę''. Śląski surrealizm?
Grupa Wędrujący Wiatr prezentuje z kolei poezję tatrzańsko-warmińską. Przykryta mgłą warstwa ciężka miesza się tu z nagraniami terenowymi odgłosów przyrody i lirycznymi melodiami, brzmiącymi trochę jak średniowieczna muzyka lutniowa. Możemy przypuszczać, że te nagrania to odgłosy nocy spędzonej pod turniami, czyli pod skałkami (''Ze szczytów i toni'') albo audiosfera warmińskich jezior (''Na Łańskam Jyziorze''). Płyty ''O turniach, jeziorach i nocnych szlakach'' (Werewolf Productions) można słuchać w towarzystwie płyty Rogińskiego i Lenarcik. Tutaj co prawda nie usłyszymy tradycji, ale nowoczesne interpretacje lokalnych mitów, ale o kulturowym krajobrazie można opowiadać na wiele sposobów.
Konkursy i fonografia
Z odmętów Tatr, Warmii i Śląska, z rzeczywistości wiejskiej (tej kurpiowskiej i tej surrealnej) przenieśmy się do świata filharmonii. W 2015 roku życie kulturalne w naszym kraju Konkurs Chopinowski. Sportowa atmosfera sal koncertowych ogarnęła nie tylko nałogowych słuchaczy Drugiego Programu Polskiego Radia i widzów TVP Kultura. Przeniosła się nawet na łamy Facebook'owych statusów, krytyczne uwagi i rzeczowe pochwały mieściły się w 140 znakach Twitterowych komunikatów.
Następny Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina odbędzie się dopiero w 2020 roku, ale do tego czasu odbędzie się kilka innych imprez sportowo-muzycznych. W tym roku odbyło się kilka całkiem ważnych: Wieniawskiego (dla skrzypków), Moniuszkowski (dla śpiewaków) i Paderewskiego (dla pianistów).