I, CULTURE Orchestra w Sztokholmie, 4 września 2011, fot. Mattias Ahlm/Sveriges Radio
Muzyka staje się przestrzenią spotkania, pozwala na przekroczenie barier. Clare Wiley z magazynu "Gig" opisuje orkiestry, które tezę tę sprawdzają w praktyce.
Charles Dutoit wyznaczył sobie cel niemal nieosiągalny. Szwajcarski dyrygent wyjawił niedawno, że rozważa możliwość utworzenia orkiestry, w skład której mieliby wejść muzycy z Korei Północnej i Południowej. Zespół powstałby pod auspicjami seulskiego Lindenbaum Music Festival, którego dyrektorem artystycznym jest Dutoit. Repertuar, muzycy czy to, jak i gdzie dokładnie orkiestra miałaby funkcjonować, pozostają na razie jedynie źródłem międzynarodowych spekulacji.
Tego typu orkiestry nie są jednak niczym nowym: European Union Youth Orchestra obchodzi w tym roku 35-lecie istnienia. Według niektórych opinii, grupa muzyków o zróżnicowanym pochodzeniu kulturowym może osiągnąć bogatsze brzmienie. Inni twierdzą, że takie zespoły stają się ambasadorami pokoju. Jak natomiast orkiestry tego typu sprawdzają się w praktyce i czy rzeczywiście mają realne społeczne i polityczne znaczenie dla skonfliktowanych regionów świata?
Prawdopodobnie najbardziej znaną orkiestrą tego typu jest West-Eastern Divan Orchestra, która w przyszłym miesiącu występuje w strefie zdemilitaryzowanej między Koreą Północną i Południową. Orkiestra, utworzona w 1999 roku z inicjatywy dyrygenta i pianisty Daniela Barenboima oraz Edwarda Saida, teoretyka kultury palestyńskiego pochodzenia, stała się przestrzenią współpracy muzyków z Palestyny, Izraela i innych krajów Bliskiego Wschodu. Nazwę zaczerpnęła od tomu wierszy Goethego, a za cel przyjęła promowanie dialogu międzykulturowego, oparty na założeniu, że konfliktów w regionie nigdy nie rozwiążą działania militarne.
Flecista Guy Eshed należy do grupy nieprzerwanie od 1999 roku.
– Pochodzę z bardzo liberalnej izraelskiej rodziny, mocno lewicowej – mówi. – Dla mnie udział w takim projekcie był więc czymś naturalnym. Z drugiej strony, były także osoby ze skrajnie prawicowych rodzin, które włączyły się w przedsięwzięcie głównie ze względu na muzykę. Ich poglądy na mapę polityczną zmieniły się znacząco. To było fantastyczne.
Palestyński wiolonczelistka, Tyme Khleifi, dołączyła do orkiestry w 2004 roku, gdy miała zaledwie 14 lat.
– Zanim znalazłam się w orkiestrze, znałam muzyków reprezentujących raczej radykalne poglądy i niezbyt otwartych, by wysłuchać cudzych opinii, podjąć dyskusję, debatę – przyznaje. – Byli wrażliwi na krytykę czy dyskurs, który mógłby w jakikolwiek sposób zagrozić ich poglądom.
Obecnie dyskurs ten, toczący się w języku angielskim i mający z reguły podłoże polityczne, jest jednym z zasadniczych elementów pozamuzycznych aktywności członków orkiestry.
– Nie możemy udawać, że żyjemy w próżni – mówi Khleifi. – Rozmawiamy o delikatnych kwestiach, zachowując należytą powagę. Zdarzają się trudne momenty, ale fascynujące jest to, że potrafimy sobie z nimi dojrzale poradzić. Świetnie opisuje to jedno z moich ulubionych powiedzeń: zgadzamy się na to, że możemy się nie zgadzać. Chcemy nawzajem słuchać swoich opinii i wspólnie poszukać płaszczyzny porozumienia.
Jednak to, czy podobny poziom wzajemnego zrozumienia jest osiągalny w regionie wrzącym od uprzedzeń, pozostaje mocno w sferze przypuszczeń. Czy orkiestra Barenboima może przyczynić się do jakiejś realnych zmian społecznych lub politycznych w zakresie funkcjonowania większej społeczności?
– Szczerze mówiąc, nie – stwierdza Khleifi. – I nawet nie udajemy, że to może nastąpić. Nie jesteśmy tu po to, by rozwiązywać konflikty Bliskiego Wschodu, ale po to, by grać i zapoznać się ze sobą. Każdego z nas martwi sytuacja na Bliskim Wschodzie. Wierzymy też, że dialog jest jedyną możliwością do osiągnięcia pokoju.
– Nie jesteśmy politykami, ale muzykami – potwierdza Eshed. – Niestety, nie sądzę, żeby nasza orkiestra mogła zmienić mapę polityczną. Nie przyniesie pokoju w zakresie takim, jak byśmy chcieli. Ale może udowodnić, że koegzystencja jest osiągalna, musimy jednak bardziej się sobą interesować, a do tego potrzeba umiejętności słuchania się nawzajem. Bez tego Bliski Wschód stanie się regionem bez przyszłości.
I, CULTURE Orchestra podczas prób w Gdańsku, fot. Łukasz Unterschuetz
W innym zakątku świata również znalazł się pewien odważny artysta, który poprzez stworzenie orkiestry chce poruszyć temat kolejnego niestabilnego regionu – Europy Wschodniej. I, CULTURE Orchestra pod dyrekcją artystyczną dyrygenta Pawła Kotli powstała jako jeden z czołowych projektów Programu Kulturalnego Polskiej Prezydencji w Unii Europejskiej. Orkiestrę tworzą muzycy z Polski, Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanu, Armenii, Ukrainy i Białorusi, a ich tegoroczna trasa obejmuje dziesięć europejskich stolic.
– Repertuar dobrany został tak, by odzwierciedlać ducha tych krajów i to, co było ich udziałem w trakcie ostatniego stulecia – mówi dyrektor I, CULTURE Orchestry, Paweł Kotla. – Stąd gramy Szostakowicza, który stał się symbolem represji, jakie dotknęły nas w czasach komunizmu.
I choć jednym z celów I, CULTURE Orchestra jest próba osiągnięcia wzajemnego zrozumienia w grupie młodych ludzi z problematycznego regionu, to dla Kotli ważniejszy jest rozwój artystyczny muzyków.
– Przedsięwzięcie zostało pomyślane jako najprawdopodobniej największe jak dotąd spotkanie między uznanymi muzykami z Zachodu i młodymi, utalentowanymi artystami z Europy Wschodniej – wyjaśnia. – Grupa ćwiczy z międzynarodowej klasy muzykami, w tym z artystami z Metropolitan Opera. Brytyjski dyrygent i skrzypek Neville Marriner prowadzi orkiestrę podczas trasy koncertowej, a wśród tutorów znaleźli się m.in. Paul Cortese i Ewa Miecznikowska.
– Mamy nadzieję, że projekt ten podniesie poziom artystyczny orkiestr tworzonych w obrębie państw Partnerstwa Wschodniego. Mamy niesamowitych muzyków w tej części Europy, przesłuchania do naszego zespołu silnie to potwierdziły. Z drugiej strony nie mają oni doświadczenia w tym, jak skutecznie pracować, co przekłada się na brak konkurencyjności w stosunku do orkiestr z Zachodu – dodaje dyrygent.
Już teraz widzimy pozytywne reakcje publiczności w Europie: jeszcze przed rozpoczęciem trasy zaczęły rozchodzić się bilety na jesienne koncerty w najważniejszych salach Europy, w tym brukselskim Palais des Beaux-Arts i madryckim Teatro Real.
– W świecie globalnej kultury i komunikacji, trudno jakiemuś krajowi trwać w zamknięciu i izolacji od reszty świata – zaznacza Kotla. – Orkiestra jest prawdopodobnie jednym z najlepszych sposobów, by podkreślić znaczenie wzajemnego zrozumienia w nieagresywny sposób. [...]
Orkiestry takie nie przyniosą pokoju w niestabilnych regionach świata. Nie przekonają także pełnych uprzedzeń polityków, by zmienili swoje poglądy. Jednak zespoły takie jak West-Eastern Divan Orchestra lub I, CULTURE Orchestra niosą istotny przekaz: pokojowa współpraca w małych grupach muzyków jest jak najbardziej możliwa. [...]