Czytamy o ożywionej korespondencji, ale nikt nigdy tych listów nie widział. Czytamy o szczególnym zrozumieniu wzajemnym, choć opinii Chopina o muzyce Schumanna nie znamy, ten ostatni zaś o utworach Chopina wygłaszał niekiedy sądy osobliwe. Nieprawdziwe - lub raczej nieudokumentowane - informacje o ich kontaktach pochodzą przeważnie od obdarzonego bujną fantazją Ferdynanda Hoesicka, choć od ich powielania nie ustrzegł się nawet Mieczysław Tomaszewski.
Legenda, wedle której łączące ich powinowactwo dusz uczyniło z Schumanna wyjątkowo wnikliwego odbiorcę Chopinowskiej muzyki, urosła na gruncie dwóch jego sformułowań. Pierwsze, to sławne "Panowie, kapelusze z głów, oto geniusz" w recenzji z Wariacji B-dur op. 2 Chopina, wydrukowanej na łamach "Allgemeine Musikalische Zeitung" 7 grudnia 1831. Przy tytule tego artykułu widniało nazwisko jej autora "K. Schumann" - dla czytelników brzmiące równie obco jak nazwisko autora omawianych Wariacji. Był to bowiem debiut publicystyczny 21-letniego Roberta Schumanna - z błędnie wydrukowaną pierwszą literą imienia. Drugie z tych sformułowań pojawiło się pięć lat potem, w recenzji Koncertów fortepianowych omawianych przez Schumanna na łamach założonej przezeń "Neue Zeitschrift für Musik":
"Gdyby potężny samodzierżca z Północy wiedział, jak groźny przeciwnik czai się w dziełach Chopina, w prostych melodiach jego mazurków, zabroniłby tej muzyki. Dzieła Chopina to armaty ukryte w kwiatach."
Muzyka Chopina jakby patronowała działalności publicystycznej Schumanna: zadebiutował artykułem o Wariacjach op. 2 - recenzja Taranteli op. 43, ogłoszona w roku 1843, była jego ostatnią wypowiedzią o Chopinie i jednym z ostatnich artykułów w ogóle, zanim w 1844 roku opuścił redakcję "Neue Zeitschrift für Musik".
Dziś jednak czujemy się zakłopotani jego opiniami. Cóż bowiem sądzić o autorze, który wybucha entuzjazmem dla Wariacji op. 2, a wobec Sonaty b-moll lub Fantazji f-moll zgłasza poważne zastrzeżenia? Albo wytyka skazy w Etiudach op. 25, lekceważy Preludia op. 28 i przyłącza się do chóru ubolewających, że działalność Chopina "ograniczyła się do wąskiego zakresu muzyki fortepianowej"? Trzeba mu jednak oddać sprawiedliwość: poświęcił Chopinowi więcej uwagi niż którykolwiek z ówczesnych krytyków; stawał w jego obronie przeciwko Rellstabowi i nie krył najwyższego uznania dla twórczości Chopina nawet wtedy, gdy odmienna orientacja estetyczna nakazywała mu wystąpić z krytyką poszczególnych utworów. Chopin natomiast do muzyki Schumanna odnosił się - jak się wydaje - z dużą rezerwą. Jeśliby nawet jego niepochlebną opinię o Karnawale, przytaczaną przez wczesnych biografów, uznać za niedostatecznie udokumentowaną, to nie ulega wątpliwości, że nigdy nie słyszano, by Chopin grał jakąś kompozycję Schumanna, ani by polecał ją uczniom do grania.
Zetknęli się dwukrotnie; po raz pierwszy - 28 września 1835 roku, gdy Chopin, wracając ze spotkania z rodzicami w Karlsbadzie, zatrzymał się na krótko w Lipsku. Schumann odnotował to w swym dzienniku w kilku zdaniach, pełnych romantycznego uniesienia. W korespondencji Chopina nie zachował się jednak żaden ślad tego spotkania i nic nie wskazuje, by postać Schumanna utrwaliła mu się w pamięci. Wszak jeszcze w cztery lata potem w liście będzie błędnie pisał jego nazwisko: "Schuhmann". W całej znanej korespondencji Chopina nazwisko Schumanna pojawia się tylko ten jeden raz - z owym błędem ortograficznym - w liście do Juliana Fontany. Jest w tym coś dziwnego, choć może stało się tak wskutek zaginięcia znacznej części Chopinowskiej korespondencji z drugiej połowy lat trzydziestych. Natomiast w zachowanych listach, dziennikach i notatkach Schumanna nazwisko Chopina pojawia się wiele razy; Schumann zapraszał go do Lipska, ubiegał się o spotkanie, o jakiś utwór dla "Neue Zeitschrift für Musik". Jego listy pozostawały - jak się wydaje - bez odpowiedzi.
Do drugiego spotkania doszło rok po pierwszym. Gdy w lecie 1836 roku Chopin wybrał się do Marienbadu na spotkanie z Wodzińskimi, Schumann napisał tam do niego, wyrażając chęć przyjazdu; odpowiedzi nie otrzymał, ale 12 września, w drzwiach swego mieszkania przy Ritterstrasse w Lipsku ujrzał Chopina. Notatka w dzienniku Schumanna oddaje charakter tej niespodziewanej i pośpiesznej wizyty:
"O 12 w południe Chopin, Nowakowski, Rajmund Härtel. Jego ballada jest mi milsza nad wszystko. Bardzo mi przyjemnie, bardzo mi przyjemnie [odpowiedź Chopina]. Niechętnie słucha, kiedy mówi się o jego utworach. Ciepło przenikające wszystkich. Wzruszający widok - Chopin przy instrumencie. Nowe etiudy c-moll, As-dur, f-moll, dawne mazurki B, dwie nowe ballady, nokturn Des... Ofiarowuję mu moją sonatę i etiudę, on mnie - swoją balladę. Kuferek, poczta. Zaprowadziłem Mistrza do Eleonory [Henrietty Voigt]. Zagrał nokturn i etiudy z samych arpedżiów. Pożegnanie. Odjechał, odjechał."
Z pewnością nie tak wyobrażał sobie Schumann w marzeniach swe powtórne spotkanie z Chopinem. Wydane dwa lata potem Kreisleriana op. 16 opatrzył dedykacją "Mojemu przyjacielowi Panu F. Chopinowi". W roku 1840 Chopin, publikując Balladę F-dur op. 38, zadedykował ją "Panu Robertowi Schumannowi". Różnica w treści tych dedykacji jest drobna ale wymowna.
"Schumann i Chopin to dwie indywidualności bardzo wybitne - pisze w "Szkicach chopinowskich" Ludwik Bronarski - lecz bardzo różne. Zapewne, mają oni i pewne rysy wspólne, które są wynikiem epoki, w jakiej żyją, prądów, którym ulegają, atmosfery, jaką oddychają; ale w gruncie rzeczy pochodzenie, wychowanie i milieu uczyniły z nich dwie organizacje psychiczne i artystyczne bardzo różniące się między sobą."
Schumann zapewne nosił w sercu cichą urazę, że jego awanse nie spotkały się z cieplejszym przyjęciem. Czyż jednak można mieć żal o nieodwzajemnioną miłość?
Autor: Ludwik Erhardt, październik 2010.
Tekst pochodzi z 5. numeru gazety "Chopin Express", wydawanej z okazji 16. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.