Mickiewicz znał "żydowską naukę", ale to nie znaczy, że studiował u rabinów lub słuchał cadyków, że spędzał długie godziny nad kabałą, nad Zoharem lub innymi księgami żydowskich mędrców. Może czytał, a może nie czytał, na przykład Zohar po łacinie, bo na Litwie i w Rosji był on powszechnie dostępny. Owszem, pewien drezdeński bibliotekarz stanowczo przestrzegał Mickiewicza przed niebezpiecznymi lekturami i twierdził, że mistycy to philosophia fanatica et barbara. Ksiądz Kajsiewicz, który tak zdecydowanie zwalczał herezję Mickiewicza, wspominał, że Adam "chętnie przestawał zawsze z rozmaitymi marzycielami, pomimo próśb i ostrzeżeń Witwickiego, Bohdana Zaleskiego i innych przyjaciół; to pokazuje kierunek stały jego umysłu do rzeczy ciekawych i nowych".
"To wszystko żydowszczyzna" - zawyrokowali księża zmartwychwstańcy o herezji Mickiewicza i nauce Towiańskiego.
Czytaj też "A imię jego 40 i 4" - historia jednego cytatu...
Jak Mickiewicz czytał mistyków?
Nie warto wyobrażać sobie Mickiewicza ślęczącego godzinami w tuhanowickiej lub w jakiejkolwiek innej bibliotece nad księgami żydowskimi, nad tomami Saint-Martina lub nawet Boehmego. Ta wiedza przychodziła raczej od ludzi, bywała przekazywana w rozmowie, w wypowiedzeniach i w zamilknięciach. Trafiała w ten sposób w Mickiewicza, do Mickiewicza, celniej i mocniej, o czym świadczy związek Adama z Józefem Oleszkiewiczem, malarzem, mistykiem, co "Bibliją tylko i kabałę bada", masonem, czcigodnym mistrzem loży "Orzeł Biały". Od grudnia 1927 roku Oleszkiewicz stał się dla Mickiewicza mistrzem, a Mickiewicz dla Oleszkiewicza uczniem. W co petersburski dziwak wtajemniczył Adama? Jak to zrobił? On - mistagog. Adam - akolita.
Stanisław Pigoń w roku 1911 pisał: "Dwóch tylko ludzi wpłynęło zdecydowanie na Mickiewicza, tzn. zmieniło świadomie wytyczne jego dotychczasowego życia. Uczynili to Oleszkiewicz i Towiański". Na pytanie, co właściwie Mickiewicz zawdzięcza Oleszkiewiczowi, odpowiedzieć można podobnie jak na pytanie, co Mickiewicz zawdzięcza Towiańskiemu: nie wiadomo co, ale wiadomo, że ogromnie wiele. Mickiewicz spotkał w swym życiu dwóch mistrzów. Albo Mistrza w dwóch wcieleniach. Tak sądził Wiktor Weintraub, ale wszystkiego, co wie, powiedzieć nie chciał: "Mickiewicz uważał Oleszkiewicza za swego mistrza inicjatora i otacza pamięć jego głęboką czcią. Są to rzeczy oczywiste, nie wymagające dowodu".
[...]
Mickiewicz, Boehme i "Zohar"
Jakob Boehme był dla Mickiewicza najważniejszy. Saint-Martin, Franz von Baader i Anioł Ślązak to uczniowie i interpretatorzy zgorzeleckiego szewca, zafascynowani nim i jego metaforami, podobnie jak setki innych filozofów i poetów, od Hegla po Novalisa. Zafascynowani mocą, przenikliwością i - powiedziałbym - oczywistością jego mistycznych objawień.
Wizje Boehmego oddziaływały na Mickiewicza z wielką siłą, od wczesnej młodości aż do śmierci. Aurorę Mickiewicz wypożyczał z tuhanowickiej biblioteki - jeśli wierzyć Zdzisławowi Kępińskiemu, a naprawdę brakuje powodów, żeby mu nie wierzyć. Sygnaturę rzeczy, Ponowne narodziny i Mysterium magnum Mickiewicz znał: pełno śladów ich lektur w Dziadach drezdeńskich, wiadomo też, że zaczytywał się w mistykach podczas pracy nad Panem Tadeuszem, a w służbowym mieszkaniu w Arsenale podyktował w listopadzie 1853 Armandowi Lévy'emu, z pamięci, w kilku seansach, wykład o teozofii Boehmego.
Unde malum? Skąd zło? Odpowiedź Boehmego na to - również dla Mickiewicza - najważniejsze i najtrudniejsze pytanie pobrzmiewa w pismach i w działaniach poety od czasów filomackich aż do śmierci. Pytanie o pochodzenie zła jest pytaniem o obecność Boga. Odpowiedź Boehmego zajmuje wyjątkowe miejsce w dziejach mistyki, ponieważ w jego wizjach i rozprawach doszło do nieoczekiwanej, nigdzie indziej niespotykanej i tajemniczej symbiozy pomiędzy chrześcijaństwem i judaizmem, pomiędzy mistyczną teologią protestancką i tradycją kabalistyczną, wywodzącą się z księgi Zohar.
Księża zmartwychwstańcy oraz świeccy katolicy, oskarżając Towiańskiego i Mickiewicza o judaizującą herezję, niekoniecznie się mylili, chociaż nie zdawali sobie sprawy z tego, co mówią. Nie mogli postąpić inaczej, występowali bowiem w roli strażników doktryny, a nie "theologów" projektujących odnowę chrześcijaństwa. Nie dysponowali też wystarczającą wiedzą z zakresu historii religii, przede wszystkim zaś wiedzą o mesjanizmach jeśli nie w trzech, to przynajmniej w dwóch wielkich religiach monoteistycznych, nie przypuszczali więc, że judaizm i chrześcijaństwo, oglądane z mesjanistycznego lub mesjanizującego punktu widzenia, splata skomplikowana sieć powiązań: różnic, ale też i wpływów, nie do końca uświadamianych, tajemniczych, choć historycznie zaświadczonych i realnych.
[...]
Jakub i Konrad
Akcja trzeciej części Dziadów rozgrywa się w sąsiedztwie Ostrej Bramy. Chrześcijańscy kabaliści wskazywali na związek Szechiny z Dziewicą Maryją wielokrotnie: "Dziesiąta sefira, Królestwo, kongregacja Izraela, oblubienica, królowa nieba, dziewica Izraela, wrota Boga. Odkupiciel świata, syn Józefa, syn Dawida, który narodził się z dziewicy, królowej niebios, bram raju, wzniosłej drogi przystępu do Króla". Skojarzenie pomiędzy Dziewicą Maryją a Szechiną, pomiędzy bramą raju a wąską (ostrą) bramą pojawiało się w wielu kontekstach przez wieki. Straszliwie, przerażająco i zuchwale w działaniach Jakuba Franka, kiedy pozostawał on w częściowym areszcie na Jasnej Górze w Częstochowie, w miejscu dla Polaków arcyświętym.
We fragmencie Zoharu poświęconym Jakubowi czytamy (idę tropą przetartą przez Stuarta Goldberga):
"Jakub wszedł przez tę bramę do wiary. Przestrzegając tej wiary, musiał przejść próbę w tym samym miejscu, w którym jego ojcowie zostali wypróbowani, wchodząc w pokoju i wyłaniając się w pokoju."
Konrad też musi przejść próbę inicjacyjną. Ta próba jest u Boga wyproszona - więc jest z Bożego namaszczenia zadana. Kto rozkazu Boga nie wykona - przepadł potępiony na wieczność. Gdyby Jakub i Konrad Bożego rozkazu nie spełnili - cóż by się stało z nami, grzesznymi?
W Zoharze ojcowie poddawani są próbie po lewej, demonicznej stronie - sitra achra, przypisywanej Izaakowi. Jakuba (i innych wypróbowywanych patriarchów) kusi demon występujący pod dwoma postaciami: Samaela i jego kochanki Lilith, zwanej niekiedy Wężem:
"Ona przyozdabia się we wszelkiego rodzaju klejnoty niczym wstrętna nierządnica, która stoi na rogu, by uwodzić mężczyzn. Głupca, który zbliży się do niej - chwyta i całuje, nalewa mu mętnego wina, poi jadem {C}{C}{C}{C}{C}{C}{C}{C}{C}{C}żmii. On gdy tylko wypije, podąża za nią. [...] Głupiec kroczy za nią, pije z kielicha, cudzołoży z nią i zbacza z nią. Co ona robi? Zostawia go śpiącego w łożu. Wstępuje, donosi na niego, uzyskuje pozwolenie i zstępuje. Głupiec budzi się i planuje igraszki - takie jak przedtem. Ale ona odrzuca swe ozdoby. [...] I zmienia się w potężnego wojownika, stającego do konfrontacji z nim. Budzi grozę w zbroi z rozbłyskujących ogni, wstrząsa ciałem i duszą ofiary. [...] Zabija głupca i strąca go do piekła."
W Dziadach rolę kusicielek odgrywają "komety z oczkami i z jasnym warkoczem", o których mówi "duch z lewej strony". W Zoharze i w Dziadach kusicielki ciągną na "drugą stronę" tak, żeby się już nie udało przeprawić na opuszczony brzeg. W obu wypadkach kuszony zapada w sen, z którego budzi się gwałtownie, przerażony. Kuszenie Konrada w scenie III, podobnie jak kuszenie Głupca, przybrało kształty zdecydowanie erotyczne. Zły duch, który opętał Konrada, szydzi z księdza Piotra:
"Księże, na honor, na kochanki imię,
Mej kochanki czarniutkiej, co tak do mnie wzdycha -
A wiesz ty, jak się zowie moja luba - Pycha."
Odpowiednik Samaela opętał Konrada pod postacią erotycznie atrakcyjnego dwojnika o imieniu Hybris. Pycha, która go uwiodła, przeciągnęła go na lewą stronę i wydała Samaelowi, który wywołał u Konrada epilepsję i prawie już wtrącił do piekła.
Podróż Jakuba i podróż Konrada na "drugą stronę" jest konieczna, by mogli oni powrócić - przemienieni; by wypełniło się nie tylko ich przeznaczenie, ale by wraz z nimi ocalał cały świat. Jakub i Konrad poddawani są próbie po "drugiej stronie" w tym samym stopniu, w jakim poddają oni próbie "drugą stronę", czyli poddają moce zła - próbie wytrzymałości. Ta próba jest inicjacją i doświadczeniem zasięgu mocy zła, które okazuje się słabsze wobec mocy Bożej, choć przecież wystarczająco wielkie, by zmagania z nim przegrać. Zohar o dwoistości, a raczej o dwustronności bycia poddawanym i poddawania próbie, powiada wyraźnie:
"Jakub, po tym jak wszedł w wiarę, musiał podążać dalej i poddawać próbie drugą stronę. Bo ten, kto ocalony zostaje stamtąd, jest umiłowanym, wybranym Błogosławionego Świętego. [...] Jakub zstąpił do niej, poszedł prosto do jej miejsca [...]. Zobaczył wszystkie ozdoby jej domu i został wybawiony od niej. Jej partner, Samael, urażony, uderzył z góry, wywołując wojnę, ale nie mógł go pokonać, jak zostało napisane: 'A oto biedził się z nim mąż' [...]."
Tajemniczo, ale jednocześnie - z perspektywy bycia wypróbowywanym i próbowania - względnie jasno brzmi następujący werset z Księgi Genezy: "A wreszcie rzekł: 'Puść mnie, bo już wschodzi zorza!' Jakub odpowiedział: 'Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!' ". Czyżby zatem demon miał błogosławić Jakubowi? Ani demon, ani Jakub, ani Konrad nie zostaną oswobodzeni i rozdzieleni, dopóki to się nie "upodoba Bogu", bo i demon i Jakub (Adam, Konrad), poddani inicjacyjnej próbie, muszą wypełnić swe zadania, by nastąpiły ponowne narodziny.
Grzechy naznaczyły Konrada na wieczność, stąd jego rana na czole; ale został podniesiony i ocalał. Jakub też został w walce ranny: demon przetrącił mu biodro. Konradowi się zdawało, że walczy z Bogiem, a zmagał się z demonem, o czym wiedział i Kapral, i ksiądz Piotr. Obaj jednak nie wiedzieli, że mierząc się z demonem (diabłem), Konrad mierzył się z Bożego rozkazu z księciem tego świata, a więc - jednak - walczył z Bogiem, który o wyniku tej walki, choć Wszechmocny, nie był w mocy rozstrzygać, bo taką sobie sam moc władania zadał.
[...]
Krzysztof Rutkowski © by "Twórczość" 2006 | |
Spis treści "Twórczości" 07/2006