Michał Pszczółkowski: Modernizm pomógł unowocześnić kraj po zaborach [WYWIAD]
O modernizmie we Włocławku, Hajdukach Śląskich i Brześciu nad Bugiem, o tym, co to jest kubomania i czy potrzebny nam dziś nowy modernizm mówi badacz architektury modernistycznej, dr hab. Michał Pszczółkowski.
Będziemy rozmawiać o tym, jak w dwudziestoleciu międzywojennym nowoczesna architektura popularyzowała się w Polsce – a przede wszystkim o tym, jak, dlaczego i w jakiej formie zaczęła się pojawiać poza największymi miastami, na prowincji. W latach nastych modernizm w Europie dopiero się rozwijał, nie od razu pojawił się w Polsce jako ważny nurt.
Po odzyskaniu niepodległości było w Polsce wiele problemów do rozwiązania, a wśród nich potrzeba wizualnego scalenia kraju, który przez ponad sto lat rozwijał się pod trzema cesarskimi berłami. Służyła temu architektura i znaczenie tego, jak wyglądała, było duże. Ziemie poddawane procesom germanizacji i rusyfikacji należało repolonizować. To dlatego dominującą i niejako oficjalną formułą w architekturze pierwszych lat okresu międzywojennego stał się narodowy tradycjonalizm, potocznie znany jako "styl dworkowy". Owszem, była to forma uproszczona, wynikało to jednak nie tyle z potrzeby modernizacji, ile z chęci nawiązania do swojskiego, prowincjonalnego budownictwa z czasów przedrozbiorowych.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Dziecięce Sanatorium Przeciwgruźlicze w Istebnej, 1937, fot. Maria Berman/www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Modernizm pojawia się natomiast pod koniec lat 20. i szybko staje się kierunkiem dominującym w polskiej architekturze. Jego popularność była odzwierciedleniem kolejnego etapu, na jakim znalazło się państwo polskie - po okresie polonizacji czy też repolonizacji kraju nadszedł czas na jego europeizację, niwelację różnic cywilizacyjnych pomiędzy poszczególnymi ziemiami, a docelowo pomiędzy Polską i Europą Zachodnią. Modernizm jako zjawisko świeże, będące symbolem nowych czasów, doskonale się do tego nadawał. Nie znaczy to, że było to na naszym gruncie zjawisko wyłącznie kosmopolityczne, bo styl ten miał w sobie coś z nowoczesnego patriotyzmu, budowania nowej, współczesnej Polski. Stąd na przykład wielka popularność na naszym gruncie tzw. stylu okrętowego, związanego z budową Gdyni, ówczesnym kultem morza i Polski morskiej.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Urząd pocztowo-telekomunikacyjny, Ciechocinek, fot. Adam Jankowski/Narodowe Archiwum Cyfrowe /www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Czyli można powiedzieć, że modernizm z jednej strony był ważnym stylem w architekturze państwowej, publicznej, ale jednocześnie stał się po prostu modny.
Jak to zwykle w historii architektury bywa, modernizm pojawił się najpierw w głównych ośrodkach, z czasem - w tym przypadku krótkim - docierając na prowincję. W tym czasie Politechnika Warszawska i Politechnika Lwowska wypuszczają kolejne roczniki absolwentów wydziałów architektury, z których część wraca do swoich rodzinnych miast i miasteczek, by tam wcielać w życie poznane w Warszawie i Lwowie idee zachodnich modernistów. Nie tylko w największych miastach, ale także w mniejszych ośrodkach dzieje się sporo, bo nowa epoka stawiała nowe wymagania. Potrzebne były nowe budynki szkół, poczt, urzędów różnego stopnia, obiektów związanych z kulturą. W latach 20. mają one formę najczęściej tradycjonalną, w kolejnej dekadzie coraz częściej pojawia się modny modernizm. Te nowe trendy były podchwytywane przez prywatnych inwestorów, którzy chcieli iść z duchem czasu i mieszkać w nowoczesnych domach, stąd - zwłaszcza w drugiej połowie lat 30., czasie najlepszej koniunktury budowlanej - powstawało wiele modernistycznych obiektów mieszkaniowych. Oczywiście, były to realizacje lepsze i gorsze, bo obiekty mieszkaniowe były też czasami projektowane przez budowniczych czy wręcz majstrów murarskich o różnym talencie i świadomości, czym jest architektura. Zresztą w historii architektury nigdy nie bywało inaczej.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Toruń, modernistyczne rezydencje, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe /www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Czy jest dużym nadużyciem stosowanie prawie zamiennie terminów awangardowa / modernistyczna architektura? Czy rodzący się przecież dopiero wtedy, rozwijający i ekscytujący świeżością i nowatorstwem modernizm możemy utożsamiać z czymś, co wówczas nazywano awangardą, postępowymi, nowoczesnymi, zupełnie odmiennymi od wcześniej stosowanych rozwiązań i form?
Rzeczywiście, w potocznym rozumieniu stawia się pomiędzy tymi terminami znak równości. Jeśli zechcemy jednak rzecz ująć ściśle, to modernizm jest pojęciem znacznie szerszym. W architekturze międzywojennej mamy do czynienia nie tyle z modernizmem, ile z modernizmami w trzech odmianach: funkcjonalnej, ekspresyjnej i monumentalnej. Ta pierwsza to najbardziej radykalny wariant modernizmu, całkowicie zrywający z tradycją i klasyką – to właśnie awangarda, potocznie utożsamiana z hasłem "modernizm". W polskiej architekturze nowoczesnej obecny był jednak także wariant ekspresyjny, który polegał na stylizowaniu i geometryzowaniu form ludowych w dążeniu do wypracowania nowoczesnej wersji stylu narodowego. Wariant monumentalny wreszcie to modernizm "na bogato" – poważny, budzący respekt, charakterystyczny dla okazałych gmachów publicznych. Był to kierunek uproszczony, rezygnujący z dekoracyjnego detalu, jednocześnie jednak trzymający się klasycznych zasad kompozycji.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Szpital Miejski w Bydgoszczy, 1938, fot. Maria Berman/www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Zatrzymajmy się przy wątku unowocześniania kraju za pomocą modernistycznych brył. Jakie formy przybierały publiczne budowle wznoszone w mniejszych miejscowościach w latach 30., kiedy przestał dominować "patriotyczny" styl dworkowy? Która z trzech odmian modernizmu była najchętniej stosowana i gdzie możemy zobaczyć takie budynki? Czy jeśli w latach 30. na prowincji powstawały modernistyczne budynki szkół czy siedzib urzędów, to raczej upodabniano je do istniejących już w okolicy historycznych obiektów, czy zdarzało się wprowadzanie tam bardzo nowoczesnych form?
Na tzw. prowincji mamy do czynienia z całą paletą zjawisk, choćby dlatego, że inne obiekty budowano w miastach pozbawionych wprawdzie funkcji wojewódzkiej, zwykle o randze powiatowej, ale z pewnością pretendujących do wielkomiejskości, a inne w małych miasteczkach, które nie miały ważnej funkcji administracyjnej. Mówiąc o ośrodkach z pierwszej grupy, mam na myśli takie miasta, jak Częstochowa, Bydgoszcz, Sosnowiec, Radom czy Włocławek. Tam powstawała ambitna architektura, która śmiało mogła konkurować z największymi polskimi miastami, zresztą władze miejskie ze względów prestiżowych zapraszały często do współpracy znane nazwiska. Gmachy publiczne lat 30. były nierzadko kreowane w sposób monumentalny, a jednocześnie nowoczesny, jak choćby szpital miejski w Bydgoszczy - jeden z największych obiektów szpitalnych w kraju, basen solankowy w Ciechocinku autorstwa Romualda Gutta czy gmach pocztowy we Włocławku projektu Maksymiliana Goldberga.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Gmach Komunalnej Kasy Oszczędności w Chorzowie, 1937-1939, fot. Adam Jankowski/Narodowe Archiwum Cyfrowe /www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Wiele spośród tych realizacji - jak Komunalna Kasa Oszczędności w Chorzowie, sanatorium w Istebnej czy gimnazjum w Piekarach Śląskich - należy do najlepszych przykładów architektury międzywojennej w skali kraju. Świadomie pomijam tu Gdynię, która ze względu na znaczenie gospodarcze i polityczne była unikatem nieporównywalnym z niczym innym, ale np. Włocławek - niezbyt kojarzony z architekturą modernistyczną - śmiało może być nazwany "kujawską Gdynią". Ruch inwestycyjny w okresie międzywojennym był tam bardzo duży, a wiele realizacji w tym mieście - poza wspomnianą pocztą np. stadion miejski, dworzec kolejki wąskotorowej, funkcjonalistyczne schronisko dla bezdomnych dzieci, budynki szkolne czy sporo przykładów budownictwa mieszkaniowego - wytrzymuje konkurencję z budynkami powstającymi w znacznie ważniejszych ośrodkach. Z kolei np. w Inowrocławiu, w bezpośrednim sąsiedztwie uzdrowiska, powstała dzielnica willi i pensjonatów z bardzo dobrymi przykładami modernistycznej architektury.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Siedziba Starostwa Krajowego w Toruniu, fot. Maria Berman/www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Obok projektów bardzo nowoczesnych pojawiały się nawiązania do form charakterystycznych dla regionu czy miasta, czego przykładem budynki powstające w Toruniu, takie jak Państwowy Bank Rolny Mariana Lalewicza, Starostwo Powiatowe Jerzego Wierzbickiego czy Komunalna Kasa Oszczędności Ignacego Tłocka - realizacje nawiązujące w różny sposób do charakterystycznego dla miasta gotyku. Zdecydowanie częściej decydowano się jednak na formy bezkompromisowe, poprzez swoją nowoczesność wyrażające nowy etap rozwoju kraju. Sięganie do historii, nawet w sposób uproszczony, było typowe raczej dla formuły tradycjonalnej lat 20.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Budynki stadionu we Włocławku, 1930, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe /www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
To niezwykłe, że nowoczesny i nowy nurt, jakim był modernizm, zdążył w bardzo przecież krótkim czasie przed wybuchem II wojny światowej dotrzeć także do niewielkich miejscowości.
W małych miasteczkach nowe inwestycje były podejmowane siłą rzeczy rzadziej, najczęściej były to takie obiekty, jak dom jednorodzinny, szkoła powszechna czy urząd gminny. Pod względem poziomu formy widać tu duże zróżnicowanie, czasami powstawały obiekty o przyzwoitej architekturze, najczęściej jednak dość przeciętne - zależało to od talentu projektanta, a w takich ośrodkach wiele projektów było wykonywanych przez techników budowlanych czy wręcz majstrów murarskich. Owszem, niejeden z nich interesował się współczesnymi trendami, trudno jednak porównywać te realizacje z architekturą z prawdziwego zdarzenia. Abstrakcyjna forma modernizmu wymagała intelektualnego podejścia, a wielu projektantów rozumiało ten styl dość powierzchownie - jako pudełko pozbawione dekoracji.
Zdarzały się jednak wyjątki, a do takich należały np. budynki szkolne. Braki w tym zakresie były ogromne, dlatego Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego publikowało zeszyty z projektami wzorcowymi, które można było zamówić w miejscowym kuratorium. Były to koncepcje projektowane przez najlepszych architektów, w latach 20. o stylistyce tradycjonalnej, później funkcjonalistyczne. Bardzo często było tak, że taka szkoła była pierwszym modernistycznym obiektem w danej miejscowości, oczywiście szybko stając się wzorem do naśladowania w budownictwie mieszkaniowym.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Szkoła, Ruda Śląska, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe /www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Czy są miejscowości czy regiony, w których modernizm przyjął się szczególnie dobrze, rozwinął się najbardziej?
Takim miejscem jest z pewnością województwo śląskie. Specyfika tego regionu, autonomiczny charakter województwa i rywalizacja z Niemcami powodowały, że władze wojewódzkie z Michałem Grażyńskim na czele przywiązywały wielką wagę do jakości realizowanych inwestycji. Bez takich obiektów, jak Muzeum Śląskie w Katowicach, kościół garnizonowy w tym mieście czy dworzec kolejowy w Będzinie obraz polskiej architektury międzywojennej byłby o wiele uboższy. To właśnie na Śląsku znajdziemy też najlepsze przykłady modernistycznych szkół, tzw. grażynek (od nazwiska ówczesnego wojewody śląskiego, Michała Grażyńskiego), jak np. szkoły powszechne w Istebnej, Lubszy czy Hajdukach Śląskich. Wiele z tych realizacji powstało w zupełnie małych miejscowościach.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Urząd Wojewódzki w Brześciu n.Bugiem, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe /www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Mówiąc o architekturze międzywojennej, nie możemy zapominać o realizacjach, które powstawały na Kresach Wschodnich. Bez nich obraz polskiej architektury tego czasu jest niepełny, ziemie leżące obecnie za wschodnią granicą stanowiły wszakże niemal połowę powierzchni kraju. Znakomite realizacje powstawały nie tylko we Lwowie i Wilnie, ale także w Stanisławowie, Brześciu nad Bugiem, Grodnie czy innych miastach kresowych. Z najlepszych przykładów można wymienić takie obiekty, jak ratusz i pocztę w Stanisławowie, oficerski dom wypoczynkowy w Truskawcu, urząd wojewódzki w Brześciu nad Bugiem, kościół garnizonowy w Równem lub dom strzelca w Grodnie.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Widok zewnętrzny murowanej willi, Truskawiec, 1918-1939, fot. Grażyna Godziejewska/Narodowe Archiwum Cyfrowe /www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Czy modernizm od razu się podobał, czy wzbudzał kontrowersje? Różnił się przecież od wcześniej stosowanych form, Jak był przyjmowany w mniejszych, zwykle przecież bardziej konserwatywnych ośrodkach?
Odbiór społeczny modernizmu na prowincji był bardzo różny. Oczywiście, modernizm - jak i w ogóle sztuka nowoczesna - wymaga pewnego przygotowania. Sceptyków więc nie brakowało, i to nie tylko w szerokiej rzeszy społeczeństwa, ale także w środowisku projektowym. Wielu jego przedstawicieli reprezentowało starsze pokolenie, wykształcone jeszcze przed I wojną światową. Projektanci ci mieli wpojone przywiązanie do klasycznych zasad projektowania i owszem, zdawali sobie sprawę z anachronizmu stylów dekoracyjnych i potrzeby uproszczenia form, jednak skrajny funkcjonalizm był dla nich zbyt radykalny. Znane są felietony publikowane na łamach lokalnych gazet, w których nieraz bardzo ostrym tonem potępiano awangardę. Co się nie podobało? Na przykład to, że nie trzeba było uczyć się klasyków, żeby z miejsca projektować. Jeden z przedstawicieli środowiska włocławskiego w następujący sposób zrecenzował Le Corbusiera: "ten genialny młodzieniec - z zawodu, nie pamiętam już, fryzjer, filozof czy też adwokat - wywrócił całą architekturę do góry nogami, sprowadzając sztukę budownictwa do jednej zasady: cztery kąty - piec piąty". Modernizm nazywano "kubomanią", "ornofobią" i "sztuką kantem", zarzucano mu brak osadzenia w kontekście lokalnym, przypadkowość i niewykończenie, ironizowano, że współczesnych architektów stać jedynie na kopiowanie wzorów afrykańskich, a nowe budowle pasują bardziej do Timbuktu czy Dżibuti niż do Polski. Można powiedzieć, że każda akcja wzbudza reakcję, i nie inaczej było w przypadku modernizmu.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Gmach Banku Polskiego przy ulicy Napoleona 17 w Grodnie,1932, fot. Adam Jankowski/Narodowe Archiwum Cyfrowe /www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
W latach międzywojennych architektura była ważnym narzędziem scalania na nowo kraju, odbudowywania poczucia tożsamości, ale i modernizacji, nie tylko rozumianej dosłownie, ale też ideowej czy społecznej. Czy w kolejnych latach – po II wojnie, po 1989 roku, po wejściu Polski do UE wykorzystano ponownie tkwiący w architekturze modernizacyjny i integrujący potencjał? Czy warto po niego sięgać? Czy tamta lekcja modernizowania kraju z użyciem modernizmu może nas czegoś nauczyć?
Mówiąc o tym, co działo się w architekturze polskiej po II wojnie światowej, warto zwrócić uwagę na spore analogie w stosunku do lat międzywojennych, i to zarówno w odniesieniu do formuły tradycjonalnej lat 20., jak i do funkcjonalizmu kolejnej dekady. Takim powojennym odpowiednikiem tradycjonalizmu był socrealizm, który jako styl "narodowy w formie" miał za zadanie wzbudzanie skojarzeń z polskością. Zmiana granic państwa polskiego, utrata Kresów Wschodnich i przyłączenie tzw. Ziem Odzyskanych powodowały, że pojawiła się potrzeba integracji ziem polskich w nowym kształcie, podobnie jak to było po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Mutatis mutandis, architektura socrealizmu ze swoimi dwiema odmianami: monumentalną i swojską miała wyraźne analogie z kierunkami dominującymi w latach 20. Z kolei tzw. socmodernizm, obecny w polskiej architekturze po 1956 roku, miał - także mutatis mutandis - wiele wspólnego z ideałami modernistycznymi, budową nowoczesnego kraju i nowej, powojennej rzeczywistości, przynajmniej w takim zakresie, jak to rozumiała "władza ludowa". Oczywiście realia polityczne II Rzeczypospolitej i PRL były zupełnie inne, jednak na podstawie tych analogii architektonicznych można ocenić, że formuła tradycjonalna znajduje zwykle zastosowanie na początkowym etapie budowania nowej rzeczywistości, a dopiero w kolejnym etapie przychodzi czas na nowoczesność - brzmi to paradoksalnie, ale chyba w naszej mentalności zakorzeniona jest potrzeba "nawiązywania zerwanej nici tradycji" w nowych realiach politycznych. Może wynika to z faktu, że ten nowy etap zwykle jest poprzedzony trudnym czasem: czy to niewolą narodową, czy okupacją, czy wreszcie rolą państwa satelickiego.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Budynek stacji pomp we Włocławku, 1936 - 1937, fot. fot. Adam Jankowski/Narodowe Archiwum Cyfrowe /www.audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Dowodzi tego sytuacja w kolejnym etapie historii najnowszej, czyli po upadku PRL. Zgodnie z tym, co powiedziałem, należało się spodziewać, że po 1989 roku pojawią się nawiązania do tradycji - i tak się stało, niestety najczęściej w redakcji przaśnej i siermiężnej: polski krajobraz zalały "polskie dworki", zameczki i pałacyki; zjawisko poszukiwania narodowej tożsamości niewątpliwie znów się pojawiło w polskiej architekturze. Z jednej strony idea "stylu narodowego" wydaje się anachroniczna, jako pochodząca z czasów, kiedy Polska nie istniała jako państwo, z drugiej jednak obserwujemy zjawisko europeizacji Polski jako członka Unii Europejskiej, co powoduje, że potrzeba podkreślenia własnej tożsamości czy obawa przed jej utratą znowu staje się aktualna. W jakim kierunku pójdzie ta ewolucja, możemy tylko obserwować i wyciągnąć wnioski po pewnym czasie. Czy przyjdzie pora na nowoczesność? Wydaje mi się, że czas ten już nadszedł. Sądzę, że forma modernistyczna stała się swego rodzaju odpowiednikiem klasyki, która w historii architektury regularnie powracała. Potencjał tkwiący w modernizmie jest ciągle wielki, a najlepsze realizacje - mam nadzieję - przed nami.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]