Specjalnością doktora Fausta była, co wiemy z dramatów Goethego i Marlowe’a, sztuka wywoływana duchów, którą parał się też jego uczeń, Twardowski. Nie dość, że Faust praktykował w Krakowie swój czarnoksięski fach, to podobno wyuczył się go właśnie na Akademii Krakowskiej.
Uczelnia zasłynęła na całą Europę z nauczania astronomii i matematyki, ale oferowała także studia na wydziale Astrologii i Alchemii. Od schyłku średniowiecza, to właśnie kalendarze, horoskopy i wróżby był najbardziej poszukiwanym, obok słynnych ciżm, towarem eksportowym Krakowa. Według znacznie późniejszych przekazów funkcjonowała tama nawet katedra Magii. Wspomina o niej nie całkiem poważny autor M. Wawrzeniecki, w pracy "Szkoła Magji w Krakowie", wydanej w roku 1927:
Jawnie lub tajemnie zapoznawano się z przyniesionymi ze Wschodu przez żydów naukami czarodziejskimi, uwzględniającemi związek z szatanem, z zaklinaniami i mocą słów chaldejskich, perskich, arabskich, greckich, oraz odpowiednich znaków, zamawiań, przepowiedni itp.
Jest to jednak o tyle prawdopodobne, że alchemia była w średniowieczu i renesansie pełnoprawną nauką. Współcześni racjonaliści lubią przeciwstawiać naukę religii i "ciemnocie", jednak dla pionierów nauki mistyczny i hermetyczny wymiar ich badań był często niezwykle istotny, że wspomnę to chociażby Keplera i Newtona, nie mówiąc o widującym anioły Swedenborgu.
Nawet na poły legendarne postacie, takie jak Twardowski i Faust, stanowią ciekawy przykład renesansowej popkultury, w której odbijają się obsesje i marzenia minionych wieków. W tym sensie także Spiderman czy Batman będą kiedyś skarbami epoki.
Ale czy to możliwe, spyta ktoś, że w bogobojnym Krakowie czarownik stąpał jawne, z podniesioną głową? W końcu mówimy tu o czasach, gdy naprawdę płonęły stosy. Okazuje się, że w kwestii bezpieczeństwa i nietykalności maga wiele zależało od pochodzenia i płci. Ludowa, paramedyczna wiedza znachorek i zielarek była ostro zwalczana. Kościół dopatrywał w niej reliktów pogaństwa, w końcu sama łacińskie słowa "paganus" znaczyło pierwotnie tyle, co "wieśniak". Do tego dochodziły fobie i mizoginia duchownych, obecne w wielu religiach.
Magowie płci męskiej, zwłaszcza alchemicy, cieszyli się większym autorytetem, a nierzadko i oficjalną protekcją. Tak było z Sędziwojem i Twardowskim. Z lektury "Jesieni średniowiecza" Huizingi wynika, że wśród arystokracji czarnoksięstwo było częstym hobby. Czarnym magiem był np. marszałek Francji de Rais, znany jako Sinobrody, później uznany za bestię, dzieciobójcę i masowego mordercę.