"Chamy" vs. "Kordiany"
Nie ma sensu streszczać tej powieści, przyznać jednak należy, że wywołała burzę, dyskusję i liczne komentarze. Od wydania "Przedwiośnia" nie było w II RP drugiej pozycji tak dyskutowanej. I gdyby zastanowić się nad głębszym sensem tej książki, to przedstawia ona to, co można by nazwać genealogią współczesnej struktury społecznej naszego kraju i tłumaczy jej specyfikę i skutki "długiego trwania pańszczyzny". Z dzieła przebija cierpka obserwacja, że nienaprawiona i nieodpokutowana krzywda wyrządzona części polskiego społeczeństwa uniemożliwia nam bycie obywatelami. Nie ma integracji a to prowadzi do resentymentu i odrzucenia. Relacje między "chamami" a "Kordianami", kiedyś utrwalone i wygrywane przez "obce potencje", dziś tak jak w II RP cementują głęboki podział, rodzą ostre konflikty światopoglądowe, sankcjonują pogardę i nienawiść. Na kartach powieści czytamy:
"Nie ma w tym kraju narodu –. Jest klasa szlachty polskiej, twardych dzierżycieli ziemi, wsteczników zaskorupionych w zeszłowiecznym czerepie pojęć i wyobrażeń, rozprawiająca gorliwie o wolności, ale wolności dla siebie, wolności panowania i przodowania we wszystkim, strzegąca monopolu tej wolności. I jest ciemna, upodlona w nędzy i niewoli odwiecznej masa chłopska, bezwładna i odrętwiała, na ogromnych obszarach tego kraju".
Jak pokazuje dysproporcja między liczbą wystawień choćby "Kordiana" Juliusza Słowackiego a polemizującego z nim "Kordiana i chama" widać jak na dłoni, że współcześnie o krzywdzie społecznej wolimy nie pamiętać i nie chcemy się nią zajmować. Wolimy myśleć o sobie jako o potomkach szlachty, a nie chłopstwa. Masowo się okłamujemy i tworzymy iluzję. Tym bardziej warto wrócić do "Kordiana i chama", bo jest to jedna z ostatnich powieści mówiących wprost o chłopskim wykluczeniu. Kruczkowski bezwzględnie próbuje się z tym piętnem rozliczyć. Żyjąc w II RP stykał się z ubóstwem wielu ludzi i doskonale widział jak państwo nie potrafiło sobie z tym poradzić. Nie jest jednak burzycielem polskiej kultury, ma do niej szacunek i dlatego zarazem zadaje pytania tradycji Słowackiego, Mickiewicza czy Krasińskiego. Należy również pamiętać, że w "Kordianie i chamie" nieobca jest Kruczkowskiemu postawa, którą najlepiej zobrazował poeta Władysław Broniewski w słynnym wierszu "Bagnet na broń" mówiąc:
"są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli, ale krwi nie odmówi nikt wysączymy ją z piersi i z pieśni."
Walka klasowa jej nie podważy, gdyż ma ona równie silną patriotyczną tradycję.
Historyk i reportażysta
Leon Kruczkowski we wstępie do "Kordiana i chama" zaznacza, że to powieść dokumentalna. "Praca moja – podkreśla – polegała przede wszystkim na zorganizowaniu i dramatycznym uruchomieniu materiałów historycznych." Podstawą była książka Deczyńskiego i choć to jedyne źródło, na które powołuje się autor "Niemców", to wiemy, że w swojej twórczości także potem działał jak dokumentalista; zdobywał i studiował literaturę źródłową, następnie chwytał za pióro. W ten sposób trzydzieści lat później napisał sztukę "Juliusz i Ethel" mówiącą o procesie małżeństwa Rosenbergów oskarżonych w USA o szpiegostwo na rzecz ZSRR i straconych 19 czerwca 1953 r. Wówczas to posługiwał się korespondencją tej dwójki, którą publikowała polska prasa.
Do teatru podchodził nowocześnie. Nie uważał, że skończony tekst musi obronić się sam. W "Kordianie i chamie" przerobił znaczną część prozy zastępując wierszem, tak żeby lepiej korespondował z tradycją romantyczną. W 1959 r. odbyła się prapremiera sztuki "Pierwszy dzień wolności" w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Po spektaklu tygodnik "Polityka" zorganizował dyskusję z udziałem autora oraz widzów – w tym wypadku pracowników państwowych zakładów pracy. Gdy okazało się, że dla publiczności nie jest jasne, jaką rolę odegrała Inga w sprowadzeniu na miasteczko oddziałów niemieckich, Kruczkowski natychmiast zaczął tekst przerabiać, tak żeby dla kolejnych odbiorców był już czytelny.