W czytaniu właśnie ta scena okazuje się trudna, bo rozleniwiony smakowitymi opisami wieczornego miasta czytelnik trafia na gęsty dyskurs intelektualny.
Postanowiłem, że pisząc tę książkę, nie będę się ograniczał myśleniem o ewentualnym znużeniu czytelnika. Nie zależy mi na tym, żeby czytelnikowi było wygodnie, nie zamierzam go oszczędzać. Nie znoszę podnoszonych czasem argumentów, że akcja za wolna, czy że bohaterowie za dużo gadają. Im jestem starszy, tym bardziej lubię długie książki, cenię taki epicki oddech w powieści i mam nadzieję, że on w "Masakrze" jest. To powieść z ducha XIX-wieczna, choć w entourage z wieku XXI.
Co to znaczy "powieść z ducha XIX-wieczna"?
Mam na myśli pewien ideał realistycznej powieści, pokazującej rzeczywistość społeczną i trochę też polityczną. Nad "Masakrą" unosi się duch Bolesława Prusa, z którego pomnikiem rozmawia bohater. Agencję towarzyską, którą odwiedza Stefan prowadzi pani Latter, czyli postać z "Emancypantek", nad Wisłą bawią się Stanisław z Izabelą, a sprzedawca Franek z osiedlowego sklepiku ma sznyt "starego subiekta". To takie drobne intertekstualne gierki, którymi starałem się sprawić przyjemność głównie sobie. Należę raczej do tych autorów, którzy przy pisaniu nie myślą o czytelniku. "Masakrę" da się czytać bez odszyfrowania tych grepsów.
Prus w rozmowie ze Stefanem Kołtunem ubolewa, że podczas dorocznego Narodowego Czytania firmowanego przez prezydenta RP, oddawano się lekturze "Potopu" Sienkiewicza. Tak rzeczywiście było w roku 2014. Czy wie Pan, że w tym roku będzie czytana "Lalka"?
To wspaniale, nie wiedziałem. Ale tak naprawdę to myślę, że takie akcje niczego nie zmieniają. To tylko jeden z wielu eventów, które nie sprawią, że ludzie zaczną czytać, zwłaszcza literaturę współczesną. Książki, które są bohaterkami takich akcji, większości ludzi kojarzą się tylko z jednym - ze znienawidzonymi lekturami szkolnymi. Gdyby znani ludzie czytali publicznie literaturę współczesną - byłoby znacznie lepiej.
Prus, rozmawiając ze Stefanem, stawia pewną diagnozę dzisiejszej epoki. Mówi mianowicie, że żyjemy w epoce romantycznej, co go, jako pozytywistę, nie bardzo zachwyca.
Ten współczesny neoromantyzm przeraża mnie i zarazem inspiruje. Na spotkanie dwu polskich narodów, jakie ma miejsce od kilku lat na Krakowskim Przedmieściu, w okolicach pomnika Prusa, można spojrzeć też trochę, jako na spór romantyków z pozytywistami. "Masakra" jest jednak pozbawiona wektora politycznego, uczciwie nabijam się po równo z przedstawicieli lewicy i prawicy. Mój lęk przed napisaniem powieści publicystycznej jest paniczny.