Abel i Anabel są rodzeństwem. Tak jak Georg Trakl i Greta Trakl. Czwórkę tę łączy kilka faktów biograficznych i prawda psychologiczna. Dzieli ich fikcja. Bo Abel tylko przypomina znanego niemieckiego poetę, a Greta była jedynie inspiracją dla postaci Anabel.
Anna Piwkowska, znana dotychczas przede wszystkim jako poetka, podjęła swą pierwszą próbę powieściopisarską i już na wstępie trzeba zaznaczyć, że wyszła z niej zwycięsko. Ślad łyżwy jest bowiem nie tylko wnikliwym studium psychologicznym, lecz także udatną reinkarnacją młodopolskiej powieści o artyście. Piwkowska nie jest człowiekiem biblioteki, fakty tak naprawdę się dla niej nie liczą, o wiele ważniejsze są ulotne wrażenia i emocje. Dlatego zamiast eseju o Traklu, napisała opowieść wysnutą z kilku rodzinnych zdjęć poety. I dobrze się stało, bo forma powieści, a zwłaszcza powieści, którą można uznać za prozę poetycką, wydaje się autorce dużo bliższa niż esej.
W Śladzie łyżwy fikcja jest jedynie wspierana przez fakty. Wnikliwy czytelnik powinien jednakże zastanowić się nad selekcją elementów biografii Trakla, bo każdy wybór jest znaczący, a każde pominięcie o czymś mówi. Piwkowska wybrała Salzburg, poetę z manią prześladowczą, narkotyki, dojrzewającą dziewczynę, rodzeństwo uwikłane w kazirodczy związek, mieszczańskie otoczenie i artystowskie ambicje, studia w Wiedniu przerwane śmiercią ojca, wyjazd na front I wojny światowej i dwa samobójstwa. Nie wybrała zaś dostatniego dzieciństwa, utalentowanej matki, dojrzałej kobiecości Grety, jej samodzielności, nieszczęśliwego małżeństwa, poronionego dziecka. W swej powieści przeprowadza wiwisekcję niedojrzałości, wchodzi na kruchy lód osobowości zdezintegrowanej.
Ślad łyżwy ma dwoje bohaterów i właściwie całą ich historię można rozpisać na kilka ważnych dla zrozumienia powieści antynomii: kobiecość i męskość, zmierzchy i poranki, zła i dobra samotność, uwięzienie i wolność, zwyczajność i wyjątkowość, ciało i dusza, życie i śmierć. Każda z tych par osobno wystarczyłaby do napisania niejednej książki, ale w prozie Anny Piwkowskiej stłoczone, zazębiające się jedne o drugie, powodują zagęszczenie znaczeń, poszerzają spektrum możliwych interpretacji.
Jest to miedzy innymi powieść o artyście, niezrozumianym przez mieszczańskie otoczenie, zmuszanym do "zwyczajnego" życia, uwięzionym w czterech ścianach rodzinnego domu, zamkniętego w kotlinie Alp. I byłby to straszliwy banał, gdyby tym artystą był Abel. W powieści Piwkowskiej po wielokroć bardziej od niego twórcza jest Anabel, szczodra i zachłanna zarazem, widząca świat piękniejszym lub straszliwszym niż jest w rzeczywistości, słaba i silna, poszukująca odpowiedzi na pytania bez odpowiedzi. Jej największym dziełem była ona sama, czy to w zrywach autokreacji, gdy wystylizowany w najdrobniejszych szczegółach ubiór oddawał nastrój, czy to w postępującej autodestrukcji, gdy głodziła się, by być "czystą i lekką". Abel jest poetą, ale to Anabel jest interesująca.
Dla niego kazirodczy związek z siostrą (niezwykłe dla subtelnej poetyki Piwkowskiej znanej z jej wierszy, sugestywne i intensywne opisy aktu miłosnego) był ucieczką od lęku przed życiem, uspokojeniem, dla niej zaś ratunkiem przed powtarzalnością losu, zwłaszcza losu matki i sióstr, ucieczką w wolność, we wspólną tajemnicę. Anabel chciała
"na zawsze pozostać perwersyjnym dzieckiem, dojrzałą, smutną i przerażoną dziewczyną". Zmieniła ją dopiero rzeczywista wolność po wyjeździe na studia muzyczne do Wiednia i miłość do innego poety, przyjaciela Abla, Artura. Ten "jasny Abel", jak o nim myślała, napełnił jej życie spokojem i radością. Poza tym znał tajemnicę związku Anabel i Abla, więc nie musiała przed nim niczego ukrywać. To też oznaczało wolność. Odkryła przy nim na chwilę poczucie bezpieczeństwa. Do Abla w powieści Piwkowskiej należą zmierzchy z wierszy Trakla: mgliste, niepokojące, pełne duchów i mar; do Artura zaś świty: słoneczne, wspólne i radosne. Miłość do Abla to miłość do siebie, wspólnota, Jaś i Małgosia zagubieni w ciemnym lesie (nie bez związku wydaje się tutaj Freudowska interpretacja tego motywu). Miłość do Artura to "miłość prawdziwa", szukanie własnego życia, "otwieranie oczu na jasne pokoje świata", Śpiąca Królewna po pocałunku księcia i Kai bez okruchu lodu w sercu, to miłość "po prostu".
W języku niemieckim zmierzch i świt zawierają się w jednym słowie - Dämmerung. Abel i Artur to jedna osoba w dwóch postaciach: mężczyzna. Dla Anabel jednym z elementów wchodzenia w dorosłość i kobiecość była konstatacja, że kobieta i mężczyzna są sobie bliscy, a zarazem obcy i nieznajomi. Patrząc na to samo, widzą co innego i, jak pisze w powieści Anna Piwkowska,
"wspólne wspomnienia to fikcja, bo każde pamięta inaczej. [...] Bliskość i zrozumienie są niemożliwe. Można tylko czasami się pocieszyć, podzielić samotnością".
Zwłaszcza że oboje bohaterowie Śladu łyżwy tego pocieszenia potrzebują, gdy w nieustannym przeczuciu zbliżającej się katastrofy oswajają śmierć. Każde ich działanie, każde uczucie i słowo jest konfrontowane ze świadomością końca, dzieje się w poczuciu braku. Dla brata-kochanka śmierć to biały Przybysz, przynoszący ze sobą piętno upadku. Dla siostry-kochanki, "obcej siostry", śmierć ma postać kobiety w naszyjniku z szerszeni. Abel kilkakrotnie usiłował popełnić samobójstwo, pierwszy raz w wieku pięciu lat (kolejny trop biografii Trakla). Anabel również umierała wiele razy, każdy etap jej życia kończył się bowiem śmiercią pewnej części osobowości, śmiercią konieczną, by możliwa stała się przemiana. On "leczy się" z lęku chloroformem, kokainą, seksem z Anabel, poezją. Ona sama nosi "wewnętrzną skazę", jest chora na smutek z tęsknoty za czymś czego nie potrafi określić - cierpi na melancholię. Jej choroba duszy postępuje zgodnie z tezami Freuda: melancholik najpierw doświadcza poczucia straty i odbywa żałobę po czymś, czego sobie nie uświadamia, następnie z miłości do tego przeczuwanego obiektu utożsamia się z nim i przez chwilę staje się kimś innym, aż w końcu następuje "narcystyczna regresja", jak chce Freud lub "zapaść milczenia", jak chce
Marek Bieńczyk w książce Melancholia. O tych, co nigdy nie odnajdą straty. Chory zupełnie zamyka się w sobie, skupia na sobie. Aż do zanegowania siebie. W kontekście postaci Anabel warto przytoczyć fragment Melancholii..., mówiący o melancholii skrajnej: "zaprzeczone zostaje nawet ciało. Melancholik neguje wszystko, zapomina o całym świecie, a o sobie pamięta po to, by tym bardziej siebie rozkrajać, by siebie zmniejszyć". Na przykład głodząc się na śmierć przez to "nic, które boli".
Dla autorki niemal równie ważny jak kreacja postaci, czasu i przestrzeni jest język powieści. I rzeczywiście zwraca on uwagę czytelnika od pierwszych zdań. Jest to język niezwykle plastyczny, sensualny, wyrazisty. Można się nim delektować, a po lekturze nie pozostaje wrażenie jednego zbędnego słowa. Jednocześnie każdy, kto zna wiersze Anny Piwkowskiej, poczuje się zdziwiony podskórnie wyczuwalną odmiennością języka powieści od języka jej poezji. Wystarczy jednak sięgnąć po znakomite polskie tłumaczenia wierszy Georga Trakla, by rozwiązać tę zagadkę. Piwkowska pisze jego stylem, wchłania jego kolory, jego obrazy, jego emocje i przekształca jego język tak, by w Śladzie łyżwy stał się jej językiem. Można to nazwać niezwykłą stylizacją albo przenikaniem się dwóch poetyckich wrażliwości.
Poetykę wierszy Piwkowskiej rozpoznajemy również w motywach, nazwijmy to, "konfekcyjnych", związanych z elementami damskiej garderoby. Znajdziemy więc kordonkowe czapeczki, miękkie szale, błękitne szlafroki, niebieskie swetry, pantofle z klamerką, szerokie bransoletki, białe koronkowe spódnice i czarne pończochy. Na tym teatrze autokreacji koncentruje się Anabel, projektując siebie, przybierając barwy ochronne lub rzucając wyzwanie światu. Koncentruje się na nim również autorka opisując to wszystko ze szczegółami. Maja w tej książce zawsze jest ubrana. Ciało jest otulone, owinięte i bezpieczne. Dusza zaś jest zawsze naga, jest jak otwarta rana. Walka toczy się o bycie sobą, bo - zdaniem Anabel -
"ciało ma prawo do słabości. Duch ma prawo do inności" (to jedyny rym częstochowski w tym dopracowanym tekście). Anabel, aby żyć, skupia się na przedmiotach, na drobnych elementach trudnej do ogarnięcia rzeczywistości.
Ścisłą więź między bohaterami oddają również ich imiona. Anabel zauważa:
"Jego imię mieściło się w moim. Ja sama mieściłam się w nim". ABEL - A-na-BEL. Ale czyż każdy pisarz nie wkłada w wymyślane postacie czegoś z siebie? Można podejrzewać, że autorkę łączy z bohaterką coś więcej niż owo imię mieszczące się w imieniu. ANNA - ANA-bel. Również ona jest bohaterką swojej powieści. Może również próbuje radzić sobie
"z życiem i śmiercią poprzez sztukę i miłość". Zatarta jest granica między prawdą a fikcją,
"nie ma szczęśliwych dalszych ciągów",
"i ślad łyżwy wiedzie tam / gdzie kruchy lód podchodzi już wodą...".
Anna Romaniuk
© by "Twórczość" 2007