[Ryszard Kapuściński Ten Inny. Wydawnictwo Znak, Kraków 2006, ss. 80]
1.
Inny, czyli kto? Czyli obcy. Inny, a więc nie przyjaciel, lecz wróg. Dlaczego wróg? Otóż dlatego, że Inny swoim istnieniem, całym sobą - tym, jak wygląda, jak mówi, dokąd podąża, w co wierzy, o czym marzy etc. - okazuje się zaprzeczeniem tego wszystkiego, co stanowi i świadczy o naszej tożsamości. Z jednej strony żywimy wobec niego poczucie wyższości, traktujemy protekcjonalnie, bywa, że mamy go w pogardzie, ale z drugiej - boimy się go, boimy się jego odmienności, tyleż egzotycznej, co tajemniczej. Inny jest dla nas tajemnicą, której się lękamy, bo nie umiemy jej przeniknąć i odgadnąć ani też przewidzieć, co nam ona przyniesie. Zatem podstawowy odruch wobec Innego, wobec Innych to: podbić, skolonizować, opanować, uzależnić - twierdzi stanowczo
Ryszard Kapuściński w zbiorze esejów Ten Inny.
W reportażach Kapuściński opisuje świat, natomiast w esejach analizuje i interpretuje. Tym samym od egzystencji przechodzi do esencji. O tym, do jakich wniosków doszedł, podróżując po świecie, po Azji, Afryce i Ameryce, mówi spokojnie, jasno i prosto, najkrócej mówiąc - precyzyjnie aż do bólu. Właśnie, nie tyle pisze, ile mówi. Na książkę składają się bowiem wykłady, które autor Cesarza i Szachinszacha wygłosił na Międzynarodowym Sympozjum Pisarzy w Grazu (1990), na inaugurację roku akademickiego 2003/2004 w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie, odbierając tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego (2004) i w Institut für die Wissenschaften vom Menschen w Wiedniu (2004). Zdecydowana większość tych narracji powstała w czasie, gdy pisarz pracował nad swoją ostatnią, jak dotąd, książką reporterską, nad
Podróżami z Herodotem. Dzięki żyjącemu dwa i pół tysiąca lat temu Herodotowi oraz jego Dziejom, które zabrał w połowie lat 50. w swoją pierwszą zagraniczną wyprawę, Kapuściński uświadomił sobie, że powinnością tego, kto chce poznać świat, jest wyruszyć w podróż, na spotkanie z nieznajomym, z obcym, z Innym.
Spotykając Innego, człowiek ma trzy możliwości, po pierwsze - może wypowiedzieć mu wojnę, po drugie - może odgrodzić się od niego murem, płotem, zasiekami, zaporami, ale po trzecie - może odrzucić broń, zburzyć mur i wyjść mu naprzeciw, podać rękę, zacząć rozmowę. Tak czynił Herodot, który rozmawiając z Innym, poznając jego obyczaje, wiedzę i wiarę, ale także jego inteligencję i wrażliwość, jego charakter oraz indywidualność, doszedł do konkluzji, że Inny to Ktoś. Tak właśnie, Inny nie jest Nikim, Inny jest Kimś. Jest - czy to się nam podoba, czy nie - takim samym jak my podmiotem.
2.
W relacji Ja - Inny, akcentuje Kapuściński, Ja to zawsze Europejczyk, Inny zaś to nie-Europejczyk. Dzieje się tak dlatego, że nasze myślenie jest do cna eurocentryczne. Owszem, przez wieki byliśmy ciekawi Innych, ale też zazwyczaj traktowaliśmy ich z góry, przekonani, że stoimy wyżej w hierarchii cywilizacyjnej, że więcej od nich wiemy i umiemy.
"Nasze relacje z Innymi były zawsze asymetryczne, z naszej strony niezmiennie władcze, apodyktyczne, paternalistyczne" - twierdzi nie bez racji Kapuściński. Tymczasem żeby poznać samych siebie, dobrze byłoby, abyśmy poznali także Innych. Inny jest zwierciadłem, w którym należy się przejrzeć, aby zrozumieć siebie samego, pojąć to, kim się jest.
Zdaniem pisarza potrzeba było wieków, abyśmy - my, Europejczycy - nauczyli się widzieć w Innym człowieka, po prostu człowieka, będącego kimś takim samym - choć nie takim samym przecież - jak Ja, jak My. Kapuściński twierdzi, że w dziejach kontaktów Europejczyków z nie-Europejczykami, a więc z Innymi, można wyróżnić cztery epoki. Pierwsza to trwająca do XV wieku epoka kupców i posłów; druga to epoka wielkich odkryć geograficznych, będąca jednocześnie epoką podboju, grabieży i rzezi; trzecia to epoka humanizmu i oświecenia, w której doszło do wymiany wartości kulturalnych i duchowych z Innym.
Obecnie żyjemy w epoce czwartej, w której dokonały się trzy zasadnicze przełomy: primo - antropologów, secundo - Emmanuela Lévinasa, tertio - wielokulturowości. Dzięki antropologom - już to ewolucjonistom wierzącym w jedność rodzaju ludzkiego, podążającego drogą rozwoju i postępu, już to dyfuzjonistom przekonanym, że ludzkość pcha do przodu jej różnorodność rasowa i kulturowa wielorodność - zaczęliśmy akceptować Innego, jego inność, do której ma pełne prawo, która stanowi o jego tożsamości, o jego być albo nie być. Dzięki Lévinasowi zrozumieliśmy też, że Inny jest jednostką, wobec której nie sposób przejść obojętnie, że inność Innego to bogactwo, wartość i wreszcie - dobro.
Co znamienne, Lévinas swoją filozofię formułował w czasach, gdy w Europie kształtowało się społeczeństwo masowe, gdy powstawały dwa systemy totalitarne - faszyzm i komunizm. Mówiąc o Innym, myślał o kimś, kto należy do białej rasy, do kręgu kultury europejskiej i chrześcijańskiej. Niestety, nie brał pod uwagę ewentualności spotkania Europejczyka z nie-Europejczykiem. Kwestia ta stała się przedmiotem rozmowy Ryszarda Kapuścińskiego z profesor Barbarą Skargą, która - jak relacjonuje autor Imperium i Hebanu - stwierdzić miała, że Lévinasowi chodziło o to, aby ukazać nowy wymiar Ja, mianowicie, że: "nie jest ono tylko samoistną jednostką, ale że w skład owego Ja wchodzi również Inny, tworząc w ten sposób nowy rodzaj osoby, bytu".
W czym tkwi istota przełomu wielokulturowości, któremu Kapuściński poświęcił ostatni z trzech "Wykładów wiedeńskich"? Dokonał się on w ostatniej dekadzie XX wieku, gdy z jednej strony doszło do przekreślenia podziału Europy na kapitalistyczny Zachód i komunistyczny Wschód i w świecie, w którym toczyła się zimna wojna, zerwano żelazną kurtynę, natomiast z drugiej - gdy w błyskawicznym tempie dokonała się rewolucja elektroniczna oraz komunikacyjna. Ludzkość ruszyła w drogę, zaczęła podróżować na potęgę, emigrować na wszystkie strony świata, ze wsi do miasta, z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent, a także na potęgę się ze sobą porozumiewać, ponad granicami państw, łamiąc przy tym uprzedzenia, konwencje i stereotypy. Tym samym społeczeństwo masowe zaczęło się przekształcać w społeczeństwo planetarne. To fakt niezbity, świat nieustannie się globalizuje, a jednak nie zamienia się w globalną wioskę, jak twierdził Marshall McLuhan, którego teorię Kapuściński, jak się zdaje, traktuje z wielką rezerwą, by nie powiedzieć - z przymrużeniem oka.
Relacja Ja - Inny czy My - Inni, nie znaczy dzisiaj tyle, ile znaczyła wczoraj, bowiem
"narodził się nowy Inny - nie-Europejczyk, który jest Inny wobec drugiego nie-Europejczyka", Inni spotykają się dzisiaj między sobą, kontaktują się z innymi Innymi bez pośrednictwa Europy, w której
"nigdy [...] nie byli, niewiele o niej wiedzą i nawet się nią nie interesują". Tym samym dokonała się emancypacja kultur dotąd peryferyjnych i marginalnych. Nie znaczy to wcale, że żyjemy teraz w świecie idealnym. Nic z tych rzeczy. W tym wielokulturowym tyglu coraz częściej dochodzi do głosu nacjonalizm i rasizm, a także ksenofobia i etnocentryzm. W tym tyglu bulgocze, wrze, kipi.
3.
Kreśląc konterfekt Innego, Ryszard Kapuściński portretuje nie wyimaginowanego Innego w ogóle, ale - co podkreśla z wielką mocą - swojego Innego, którego spotkał, powiedzmy, gdzieś w Boliwii, na Saharze czy w Teheranie. Zastanawiając się - w eseju "Mój Inny" - nad jego światopoglądem, odkrywa rzecz wielkiej wagi:
"Przecież nie tylko on jest dla mnie Inny, również ja jestem dla niego Inny". Inny patrząc, widzi mój kolor skóry, zastanawia się, do jakiej narodowości przynależę, jaką religię wyznaję. W tych trzech elementach - rasa, narodowość, religia - drzemie olbrzymi ładunek emocjonalny, dlatego też świat, w którym żyjemy, wydaje się być, co tam wydaje się - jest już nie tyglem wrzątku, lecz beczką prochu. Na dodatek, turlającą się w kierunku ognia.
Dla autora Tego Innego współczesny świat to wieża Babel, w której Bóg pomieszał nie tylko języki, ale nade wszystko
"kulturę i obyczaje, namiętności i interesy, i której mieszkańcem uczynił ambiwalentną istotę łączącą w sobie Ja i nie-Ja, siebie i Innego, swojego i obcego". Cała nadzieja w tej właśnie ambiwalentnej istocie, w Innym, którym może być każdy z nas.
Szukając prawdy o Innym, Kapuściński czyta Daniela Defoe i Jonathana Swifta, Woltera i Monteskiusza, ale także Albrechta von Hallera i Guillaume'a Raynala, ponadto Martina Bubera i Gabriela Marcela, ale szczególnie uważnie Bronisława Malinowskiego oraz
ks. Józefa Tischnera, zwłaszcza w dwu kluczowych szkicach tomu: "Inny w globalnej wiosce" oraz "Spotkanie z Innym jako wyzwanie XXI wieku".
Od autora Argonautów Zachodniego Pacyfiku Kapuściński przejął tezę, że jak świat długi i szeroki nie ma kultur wyższych i niższych, są tylko i wyłącznie kultury różne i rozmaite, natomiast od autora Myślenia według wartości filozofię spotkania i dialogu. Sensem spotkania Ja z Innym jest przecież dialog, rozmowa, wymiana myśli, następnie - zrozumienie i zbliżenie, a w efekcie tego - poznanie. Proces ten może dokonać się tylko wtedy, jeśli i Ja, i Inny wykażą się dobrą wolą, wolą poznania. Nie jest to ani proste, ani oczywiste, ale też nie mamy żadnego pola manewru, możliwości wyboru, musimy się dogadać, chcemy tego czy nie chcemy, dla naszego wspólnego dobra, dla dobra każdego z osobna. Wszyscy przecież jedziemy na tym samym wózku:
"wszyscy mieszkańcy naszej planety jesteśmy Inni wobec Innych - ja wobec nich, oni wobec mnie". Nikt z nas nie żyje sam dla siebie, każdy żyje między Innymi jako Inny.
Inny między Innymi nie jest bez szans. Należy mieć nadzieje, że w nowym wieku, w nowym tysiącleciu, koniec końców, nie pozabijamy się nawzajem, że będziemy malować obrazy, komponować muzykę, pisać wiersze, podziwiać wschody i zachody słońca, że dla każdego z nas, członków wielkiej rodziny ludzkiej, znajdzie się miejsce na tym najgorszym najlepszym ze światów.
Janusz Drzewucki © by "Twórczość" 2006 | |