Najwięksi bohaterowie PRL-u | Być jak John Rambo - Bogusław Linda i kino lat 90-tych | Wiedźmin i inni - w świecie pół-bogów | Bohaterowie na opak
Zawisza Czarny
Od niego wszystko się zaczęło. Był pierwszym twardzielem polskiej popkultury. Jego rycerskie wyczyny z przełomu XIV i XV wieku sławił Jan Długosz, przez co jeszcze za życia był legendą. Śmierć poniesiona z rąk tureckich żołnierzy w 1428 roku utrwaliła mit Zawiszy jako szlachetnego wojownika.
Ponad czterysta lat po jego śmierci, w 1844 roku Juliusz Słowacki sięgał po jego historię w nieukończonym i istniejącym jedynie we fragmentach dramacie "Zawisza Czarny". Walczący pod Grunwaldem Zawisza był dla niego uosobieniem polskiego ducha narodowego i sumą wszelkich cnót.
Nie tylko dla niego. Rycerz z Grabowa pojawiał się zarówno w "Krzyżakach" Sienkiewicza, "Weselu" Wyspiańskiego i w "Bitwie pod Grunwaldem" Jana Matejki, jak i w trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego oraz komiksie "Zawisza Czarny" Tadeusza Raczkiewicza.
Winkelried i Wallenrod
Choć obaj mają zagraniczne korzenie i obywatelstwa, stali się jednymi z najważniejszych bohaterów polskiej kultury romantycznej. Arnold Winkelried, szwajcarski żołnierz, który dla ratowania swych wojennych towarzyszy przyjął na siebie atak licznych wrogów, w "Kordianie" Słowackiego stał się symbolem polskiego mesjanizmu.
Z ziemi obcej do Polski trafił także Konrad von Wallenrode, krzyżacki mistrz zakonny z XIV wieku, który w dzięki poematowi Adama Mickiewicza stał się najbardziej polskim z niepolskich bohaterów. Mickiewicza nie interesowała prawdziwa biografia zakonnika. W "Konradzie Wallenrodzie" wykorzystał jego postać, by opowiedzieć o różnych wizjach patriotyzmu i różnych obliczach walki.
"Macie bowiem wiedzieć, że są dwa sposoby walczenia… trzeba być lisem i lwem" - głosiło motto zaczerpnięte z "Księcia" Machiavelliego, a "Konrad Wallenrod" przekonywał, że dla ratowania ojczyzny warto poświęcić rycerski etos i moralną czystość.
Grażyna
Jest największą heroiną polskiej popkultury. Litewska księżna z kart Mickiewicza przywdziawszy męską zbroję ruszała naprzeciw krzyżackim oddziałom, by walczyć o wolność ojczyzny. I choć szybko ginęła na polu bitwy, stanowiła natchnienie dla mniej odważnych rodaków. Opisując w 1823 roku jej dokonania, Mickiewicz przyczynił się do powstania jednego z polskich imion. Imię Grażyna stworzone zostało specjalnie na potrzeby poematu i było polską wersją litewskiego słowa "piękna" (graži). Dzięki popularności Mickiewiczowskiego dzieła, stało się ono jednym z najpopularniejszych żeńskich imion w Polsce.
Andrzej Kmicic
Choć przyszedł na świat w epoce pozytywizmu, Andrzej Kmicic był w istocie bohaterem romantycznym. Dzielny rycerz z kart "Potopu" Henryka Sienkiewicza na niejednym bitewnym polu przelewał krew za Rzeczpospolitą. Historia porywczego młodziana, który błędy młodości odpokutowywał, ratując ojczyznę przed szwedzkim najazdem, wpisywała się w narrację o winie i odkupieniu, ofierze i bohaterstwie, które krzepi serca.
Filmowa adaptacja Jerzego Hoffmana przysporzyła powieści Sienkiewicza dodatkowej popularności. A że filmowy "Potop" przez lata stale gościł na telewizyjnych ekranach, Andrzej Kmicic już na zawsze będzie miał twarz młodego Daniela Olbrychskiego.
Herosi zza żelaznej kurtyny
Janosik
Mimo że on sam miał rodowód pre-romantyczny, bohaterem polskiej popkultury stał się dopiero w czasach PRL-u. Janosik, słowacki rozbójnik z przełomu XVII wieku i XVIII wieku, świetnie wpisywał się w socjalistyczną narrację. Był Robin Hoodem Tatr. Odbieranie bogatym, rozdawanie biednym, sprzeciw wobec wyzysku klas panujących – historia Janosika miała wszystko, żeby zjednać sobie zarówno PRL-owskie władze jak i publiczność.
Tatrzańska legenda stała się kanwą telewizyjnego serialu Jerzego Passendorfera, który dziś znają chyba wszyscy Polacy. Niezapomniana czołówka z muzyką Jerzego Matuszkiewicza oraz atletyczna budowa Marka Perepeczki uczyniły z Janosika jednego z największych herosów lat 70-tych. I choć po trzydziestu kilku latach Agnieszka Holland stworzyła pełnometrażową opowieść o sprawiedliwym łotrze, w zbiorowej pamięci przetrwa telewizyjna wersja jego przygód.
Żbik
Żbik, kapitak Żbik. PRL-owska legenda i najsłynniejszy milicjant swojej epoki. Między 1967 a 1982 rokiem zagościł na kartach 53 komiksowych zeszytów. Był bohaterem na miarę społecznych potrzeb. Wiernie służył ojczyźnie, przez co nie miał czasu na życie prywatne. Wzdychały do niego piękne kobiety, ale jemu w głowie był jedynie ład i praworządność socjalistycznej ojczyzny.
Nie dość, że łapał przestępców, to wychowywał też najmłodsze pokolenia. Drugą stronę komiksowych zeszytów zajmowały bowiem listy Żbika do najmłodszych czytelników, w których kapitan odpowiadał na pytanie "Jak żyć?". Nie był to jedyny element wychowawczy – w zeszytach poświęconych Żbikowi znajdowało się miejsce dla jednostronicowych komiksów o bohaterach codzienności, a także rubryki poświęcone kronice Milicji Obywatelskiej, nauce i technice, czy sztukach samoobrony.
O komiksach Jerzego Wróblewskiego czytaj tutaj.
Po przeszło trzydziestu latach, w 2006 roku wydawnictwo Madnragora wznowiło komiksową serię, czyniąc jej bohaterem wnuka kapitana Żbika. Ale ten ostatni także powrócił na komiksowe karty – w 2013 roku dzięki wydawnictwo Kultura Gniewu ukazał się nowy tom przygód Żbika - "Tajemnica »Plaży w Pourville«" stworzona przez Władysława Krupkę, pierwszego autora komiksowej serii oraz rysownika Bogusława Polcha.
O wszystkich tajemnicach kapitana Żbika przeczytasz w artykule Sebastiana Frąckiewicza
Czterej pancerni i pies
Oto "Drużyna A" epoki PRL. Czterech dziarskich czołgistów i nieustraszony pies Szarik kilku pokoleniom Polaków opowiedzieli, jak to na wojnie bywało. Był 1966 rok, gdy czołg Rudy 102 po raz pierwszy przejechał przez ekrany polskich telewizorów. Jeździ po nim do dziś, budząc jednocześnie sentyment i ..kontrowersje.
W czasach IV RP "Czterej pancerni i pies" trafili bowiem na cenzorską listę. Prawicowe władze telewizji postanowiły odkłamać historyczno- propagandowe nieprawdy, których pełno jest w tym przygodowym serialu. Opowieść o czołgistach najpierw zdjęto z anteny, następnie zaś przywrócono, poprzedzając emisję kolejnych odcinków wypowiedziami historyków.
Ale choć propagandowa siła "Czterech pancernych…" była niezaprzeczalna, większość widzów z serialu Konrada Nałęckiego i Andrzeja Czekalskiego zapamiętała blondwłosego Janka granego przez Janusza Gajosa, sympatycznego Szarika oraz Polę Raksę, za której twarz "każdy by się zabić dał", jeśli wierzyć słowom przeboju napisanego przez Bogdana Olewicza dla zespołu Perfect.
Hans Kloss - Bond zza żelaznej kurtyny
Dla zwolenników indywidualizmu PRL-owska popkultura miała zaś Hansa Klosa. Był wszędzie - w Teatrze Telewizji, komiksach, serialu telewizyjnym, powieściach. Po latach zagościł też jako bohater popularnych piosenek, gry komputerowej i fabularnego filmu "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć".
Nieśmiertelność zapewniła mu serialowa "Stawka większa niż życie" zrealizowana w latach 1967-1968. Kloss, którego przygody wypełniły osiemnaście telewizyjnych odcinków, był polską odpowiedzią na Jamesa Bonda. Radziecki agent, w którego wcielał się Stanisław Mikulski, nie miał wprawdzie efektownych gadżetów od Jej Królewskiej Mości, ale dziarsko stawiał czoło hitlerowskim przeciwnikom, zdobywając tym samym sympatię nie tylko polskiej publiczności. "Stawka większa niż życie" doczekała się emisji w Czechosłowacji, w NRD i krajach byłej Jugosławii.
Być jak John Rambo, czyli Linda i kino lat 90-tych
Był największym herosem lat 90-tych. Charyzmatyczny, przystojny i męski. Kobiety go kochały, a faceci chcieli być tacy, jak on. Bez Bogusława Lindy kino lat 90-tych nie byłoby takie samo. Aktor, którego kojarzono głównie z psychologicznymi dramatami ("Kobieta samotna" Agnieszki Holland, "Przypadek" Kieślowskiego), stworzył nowy typ filmowego bohatera. Wszystko dzięki Władysławowi Pasikowskiemu i jego "Psom". Franz Maurer, którego wcielał się Linda, to były esbek, który w nowej Polsce szuka dla siebie miejsca. Lojalny twardziel o cynicznym usposobieniu, ochoczo sięgał po broń i nazywa
Dzięki roli Maurera Linda stał się podręcznym amantem i twardzielem polskiego kina. Jego postać była odpryskiem polskiej fascynacji amerykańską popkulturą epoki Reagana. Kino nowego patriotyzmu, które za sprawą "Johna Rambo" i "Zaginionego w akcji" cieszyło się w Polsce wielką popularnością, zyskało w latach 90-tych swą nadwiślańską wersję. Jej głównym ambasadorem był właśnie Linda. Przez lata wcielał się w żołnierzy, ochroniarzy, morderców i policjantów (od "Sary"przez "Demony wojny według Goi", aż po "Reich"), a po latach igrał z wizerunkiem twardziela, śpiewając na płycie z zespołem Świetliki i wcielając się w policjanta z serialowego "Paradoksu".
Na bohaterską modę, którą zapoczątkował Linda, załapali się także inni polscy gwiazdorzy. W zblazowanych twardzieli wyciętych z albumu kina noir wcielał Marek Kondrat kopiujący Charlesa Bronsona w "Prawie ojca", a także Marcin Dorociński ("Pitbull") i Jerzy Radziwiłowicz ("Glina"), którzy tworzyli portrety herosów rozpiętych między Humphreyem Bogartem i Supermanem.
Jack Strong