Michael Guttman jest skrzypkiem i dyrygentem. Pełni funkcję dyrektora wielu cenionych festiwali, jest także dyrektorem muzycznym Napa Valley Symphony oraz Belgijskiej Orkiestry Kameralnej. Zajmuje się popularyzacją muzyki żydowskiej, szczególnie izraelskiej. Album z wykonaniem trzech koncertów smyczkowych ilustrujących trzy pokolenia kompozytorów izraelskich (Bena Haima, Sheriffa i Zehaviego), nagrany przez Guttmana z Filharmonią Londyńską, został entuzjastycznie przyjęty przez krytyków i otrzymał prestiżową Scopus Prize (2014) Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie za osiągnięcia w dziedzinie muzyki. Guttman był nominowany do nagrody Grammy za swój album ''Hindemith''.
Michael Guttman: Mój ojciec urodził się w Będzinie, moja rodzina spędziła tutaj kilkaset lat. Muszę powiedzieć, że dostrzegam dużo podobieństw w zachowaniu Polaków i Żydów.
Filip Lech: Podróżuje pan ze swoją muzyką po całym świecie. Z pewnością po drodze odwiedził pan wiele muzeów żydowskich, muzeów kultury żydowskiej. Czym wyróżnia się Polin?
Michael Guttman: Polin zachwyca architekturą, otwartą przestrzenią. To sprawia, że atmosfera jest spokojna, pozytywna. Chociaż niektóre opisywane na wystawie historie są przerażające, to nie wyszedłem z niego przybity, raczej zamyślony. Już sama nazwa jest trochę inna, to nie jest Muzeum Żydowskie w Warszawie. To Muzeum Historii Żydów Polskich, co dobrze oddaje wielowiekową relację pomiędzy Żydami i Polakami.
W jaki sposób zaangażował się pan w życie muzyczne Polin?
Moja przyjaciółka Corinne Evans, która należy do Europejskiego Stowarzyszenia Wspierania Muzeum, powtarzała mi ciągle, że muszę jakoś pomóc, ale nie miałem pojęcia, jak to zrobić. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem muzeum, zauważyłem, że w sali koncertowej brakuje fortepianu. Oczywiście można obejść się bez fortepianu, ale sala koncertowa z prawdziwego zdarzenia go potrzebuje. Postanowiłem pomóc zdobyć fortepian dla Muzeum, udało mi się – Martha Argerich mogła zagrać na przepięknym koncertowym Steinwayu.
Kiedy przyjechałem na koncert inaugurujący fortepian, poznałem Kajetana Prochyrę, koordynatora projektów muzycznych w Polin, z którym od razu się zaprzyjaźniliśmy. Mówiłem mu, że wspaniale byłoby grać tutaj, obok muzyki polsko-żydowskich twórców, utwory izraelskich kompozytorów. Mogłoby to być poszukiwaniem sedna tego, czym jest muzyka żydowska.
Wie pan, czym jest muzyka żydowska?
To zawsze będzie bardziej pytanie niż odpowiedź. Czy kompozytor, który nie jest Żydem, ale porusza żydowskie tematy tworzy muzykę żydowską? Czy Żyd nie nawiązujący do kultury żydowskiej tworzy muzykę żydowską? Czy każda muzyka, która powstaje w Izraelu to muzyka żydowska? Jeśli zestawimy je wszystkie ze sobą, możemy skonstruować bardzo ciekawy program muzyczny, poszukujący wspólnych elementów. Wydaję mi się, że w muzyce żydowskiej zawsze jest jakaś część smutku i radości, często pojawiają się też motywy taneczne. Muzyka jest częścią naszej tradycji; kiedy wchodzisz do synagogi, możesz wręcz namacalnie poczuć muzykę, śpiew jest bardzo ważny. Wyszukiwanie odpowiedzi na to, czym jest muzyka żydowska, przypomina poszukiwanie odpowiedzi na inne pytania: czym jest żydowska tożsamość? Naród? Religia? Kim są Żydzi?
Jaka jest pańska osobista historia muzyki żydowskiej?
Moje pierwsze poważne doświadczenia to chyba moja bar micwa. Kantor, który miał na niej śpiewać, był chory, nie mógł uświetnić tej doniosłej uroczystości swoim pełnym głosem, musiałem go bardzo wspomagać. Jeśli chodzi o późniejsze doświadczenia, propagowałem i wykonywałem muzykę kompozytorów, którzy przebywali w Theresienstadt – Pavla Haasa, Gideona Kleina, Hansa Krásy i Viktora Ullmanna. Muzykę zdegenerowaną, zakazaną przez III Rzeszę''Entartete Musik''. Ci uzdolnieni kompozytorzy zginęli w obozach śmierci; warto zadbać o to, żeby ich muzyka żyła jak najdłużej. Nazywają nas ''ludźmi Księgi'', nie ''ludźmi partytury'', ale i tak jesteśmy zobowiązani, żeby ich strzec. Jeśli partytura przeżyła, naszym obowiążkiem jest ją ożywić.
Stereotyp muzyki żydowskiej obraca się wokół muzyki ludowej. Poznawał pan kiedyś tajniki klezmerskich skrzypiec?
Jeszcze nie, może kiedyś mi się uda? To jedno z moich marzeń. Kiedyś mój przyjaciel powiedział mi, że musiałbym poświęcić siedem lat, żeby dobrze opanować jazzową grę na skrzypcach. Myślę, że nauka klezmerskiego stylu zajęłaby mi trzy lata, ale kto wie? Muszę spróbować.
Jednym z pańskich zainteresowań muzycznych jest żydowskie tango.
Tango to styl wielokulturowy. Argentyńska muzyka, która spotkała się z niemieckim bandoneonem, włoskim śpiewem, hiszpańską gitarą, iberyjsko-afrykańskim rytmem i żydowskimi skrzypcami. Żydowskimi, czyli przybyłymi przed II wojną światową z Europy Wschodniej, od żydowskich emigrantów rosyjskich i polskich, razem z tym, co w jidysz nazywa się''szmalcem'', czyli dużą ilością glissand i vibratta. Jednym z najważniejszych skrzypków Astora Piazzolli był urodzony w Polsce Szymsia Bajour.
W repertuarze kwartetu, z którym gram tango (Michael Guttman, Alexander Gurning, Lysandre Donoso, Ariel Eberstein – przyp. red.), mamy też polskie tango – ''Ta ostatnia niedziela''.
Napisane przez polsko-żydowskiego kompozytora, Jerzego Petersburskiego. Adam Aston, jeden z popularniejszych polskich piosenkarzy międzywojnia śpiewał je również po hebrajsku. Jak poznał pan Marthę Argerich?
Mieszka w Brukseli, tak jak ja. Zaprosiła mnie do udziału w swoim festiwalu w Lugano – podobnie jak ja interesuje się tangiem – ja zaprosiłem ją na swoj festiwal w Pietrasanta. Graliśmy razem z Néstorem Marconim, później pojechaliśmy wspólnie w trasę koncertową. Mamy podobne podejście do grania tanga, szybko zostaliśmy przyjaciółmi.
Jak doszło do tego, że przyjęła zaproszenie do Polin?
Wydaje mi się, że Marthę zaintrygowała idea tego festiwalu, poza tym bardzo chciała zwiedzić Muzeum. Jest bardzo ciekawą osobą, lubi poznawać nowe rzeczy, doświadczać sytuacji, w których jeszcze nie uczestniczyła. Ile razy można występować w wielkich salach koncertowych?
Do Polin przyjechała razem ze swoją rodziną i przyjaciółmi: córką Annie Dutoit, pianistką Akane Sakai i wiolonczelistką Jing Zhao (oraz skrzypkiem Michaelem Guttmanem – przyp. red.). Razem z Sakai wykonały ''Wariacje na temat Paganieniego'' na dwa fortepiany Witolda Lutosławskiego, które powstawały w okupowanej Warszawie. Sakai i Zhao zagrały później Sonatę na fortepian i wiolonczelę Szymona Laksa, więźnia Auschwitz, kompozytora, którym zajmuje się Annie Dutoit. Czy można wymarzyć sobie lepsze miejsce do przedstawiania twórczości Laksa niż Polin?
Prawie nikt mi nie wierzył, że Martha przyjdzie. Miałaby prawo – jest wolną kobietą. Na szczęście wszystko się udało.
Jak się pan czuje po festiwalu?
Jestem nieco zmęczony, ale mam nadzieję, że stworzyliśmy coś wyjątkowego, co przetrwa w pamięci wielu osób. Mam nadzieję, że uda nam się to powtwórzyć. Mamy z Kajetanem mnóstwo pomysłów. Wiele pytań do zadania, dużo muzyki do przedstawienia.