Culture.pl: Coś Panu przeczytam.
- Can someone please tell me what's this song about? I'm mexa and I only know English and Spanish - Maicol Mallers
I dalej:
- Czy ktoś zna tytuł tej piosenki po angielsku? I jaki to w ogóle język? - Folk Homines
- Burnatoth: Proszę, niech ktoś to przetłumaczy na angielski albo portugalski.
- Fabba4: Wspaniałe! Jaka szkoda że nic nie rozumiem.
- Quy Ngoc Nguyen: This War of Mine brought me here :)
Przeczytałam to wszystko na You Tube w komentarzach do piosenki Zegarmistrz Swiatła. Takich komentarzy w wielu językach pojawiło się w ciągu ostatnich czterech tygodni kilkaset.
Tadeusz Woźniak: Pod koniec października przyszło do mnie dwóch gości z warszawskiego Studia 11 bit: Paweł Feldman i Paweł Machowski. Chcieli użyć tej piosenki w trailerze nowej gry This War Of Mine. Zgodziłem się, bo to pierwsza gra, która pokazuje wojnę z perspektywy cywila. Paweł Machowski okazał się smakoszem muzyki analogowej - obdarowany nietkniętym igłą analogiem z Zegarmistrzem nie mógł ukryć radości.
Wydana w połowie listopada This War Of Mine to największy polski sukces na rynku gier komputerowych od czasów Wiedźmina. Gra ma znakomite recenzje na całym świecie, kupują ją ludzie w niemal 100 krajach, najwięcej w Stanach, Rosji, Niemczech i Wielkiej Brytanii. A trailer z Pana piosenką obejrzało w ciągu miesiąca na You Tube prawie pół miliona osób.
Samej piosence przybyło kilkaset tysięcy odtworzeń i kilkaset komentarzy. To nagranie z 1972 roku. Inne były wtedy aranżacje, brzmienie, inne wzmacniacze i instrumenty.
Cool flow of seventies - pisze w komentarzu Frederik Oevsteboe.
- Zabytek. Nie usuwam go, bo lubię wiedzieć, co się dzieje. Choc tamto moje śpiewanie mnie drażni.
Dlaczego?
Wydaje mi się infantylne. Ten naiwny wstęp...
Miał Pan 24 lata i śpiewał o śmierci.
Dziś to śpiewam inaczej.
Jak powstała ta piosenka?
Jesienią 1971 roku brakowało już tylko jednej piosenki na mój pierwszy LP. Dwie były o czasie - "Mój czas" i "Z pragnienia w pragnienie" – jedna pogodna, druga heroiczna. Chciałem spuentować ten temat czymś drobnym, a poważnym.
Przejrzałem teczkę tekstów Bogdana Chorążuka, ale nic takiego nie znalazłem. Poprosiłem więc, żeby napisał, i następnego dnia wręczył mi te dwie zwrotki. Wziąłem gitarę i je zaśpiewałem. Piosenka była gotowa. Od razu! Przez kilkadziesiąt lat tylko kilka razy zdarzyło mi się coś podobnego. Tak było też z „Pomarańczami”.
Kto to pędzi tak przez miasto
Komu w tych ulicach ciasno
Biegnę gryząc pomarańczę
Ziemia pod nogami tańczy
Naokoło kipi życie
I ja mam się znakomicie...
Na początku lat 70. koncertowałem z Alibabkami. Lato 71 spędziliśmy w Złotych Piaskach, co wieczór przez pół godziny graliśmy w barze hotelu Astoria. Cały dzień wolny - wino, owoce i plaża pełna dziewcząt. W teczce z tekstami Chorążuka miałem „Smak i zapach pomarańczy”. W Bułgarii powstała melodia.
Na You Tube toczy się taka dyskusja:
- Czy grupa Motorhead inspirowała się Zegarmistrzem w utworze “God was never on your side”? - pyta Sloth the Astronaut.
- Oczywiście że tak… trzeba by sprawdzić, kto wzorował się na kim. Linia melodyczna ta sama.
- Grogoful: Ta piosenka jest z 1972, piosenka Motorhead z 2006…
- W takim razie to chyba MOTRORHEAD!
Więc jak to było z Zegarmistrzem?
Po powrocie z Bułgarii spotykaliśmy się codziennie w Warszawskim Towarzystwie Muzycznym na Mokotowie na próby przed nagraniem płyty. Za którymś podejściem do Zegarmistrza nasz kierownik muzyczny Henio Wojciechowski po dwóch zwrotkach pojechał niespodziewanie dalej od początku. Zaśpiewałem je jeszcze raz. Dołączyły Alibabki i muzycy, i nie była to już skromna ballada.
Pamięta Pan pierwsze wykonanie?
Przed wejściem do studia zagraliśmy go gdzieś w Wielkopolsce - pamiętam halę w jakiejś wielkiej fabryce – przywiezieni z Warszawy, jako prezent dla załogi za jej socjalistyczny trud. „Zegarmistrz” zrobił tam takie wrażenie, że szok. Od tamtej pory nie lekceważę żadnej publiczności.
Kiedy zaniosłem taśmę z Polskich Nagrań do redakcji muzycznej Polskiego Radia, wszyscy przysiedli. I Radio wysłało nas do Opola.
Co to znaczyło w 1972 roku: zaśpiewać w Opolu?
To było bardzo dużo. Dziś w Polsce nie ma nic podobnego. Festiwale w Opolu oglądały w telewizji całe rodziny, jak Polska długa i szeroka.
Przeważnie nie mam tremy, ale tamto wyjście na scenę to była poważna sprawa. Za kulisami w Opolu czeka się długo, atmosfera gęstnieje. Słyszysz publiczność i wiesz, że zaraz będziesz tam z nimi sam na sam. I masz tylko jedną szansę - tę jedną piosenkę.
Wygrał Pan ten festiwal. Kiedy to stało się dla Pana jasne?
To się wie od razu. Orkiestra jest cała z tobą, jesteś bohaterem u publiczności, za kulisami. Nie wiedziałem tylko, co zrobi jury.
Jury obradowało nad werdyktem w nocy. Podobno Aleksander Bardini zagroził, że jeśli nie wygra Zegarmistrz, on zgłasza votum separatum.
My w tym czasie bankietowaliśmy w hotelu Opole. Rano ktoś przyszedł z kartką i przeczytał: kto ma zostać na koncert galowy, kto wytrzeźwieć, kto jedzie do domu, kto przychodzi na próbę, kto wyjdzie na scenę jako ostatni.
Nie pamiętam, jak doszedłem do pokoju.
Co to znaczyło w PRL: wygrać Opole?
Naprawdę młody chłopak, naprawdę najważniejsza nagroda… Sława ma miłe i niemiłe aspekty. Ludzie poznawali mnie na ulicy. To mógł być uśmiech, ale i szyderstwo.
No i w prasie rozpętała się awantura o Zegarmistrza.
Trwała rok. Nie było gazety, która nie zajęłaby stanowiska. Wtedy każde pismo miało na etacie felietonistę. I każdy - Życie Literackie, Polityka czy Ekspres Wieczorny - każdy zabrał o Zegarmistrzu głos. Mętrak, Rajca, Waligórski...
Co ich tak wzburzyło?
Tekst wyszydzono jako grafomański. Że ten zegarmistrz purpurowy, no i dlaczego ma zabełtać błękit? Najwięcej krzyku było o to bełtanie, które kojarzyło się z tanim winem. Przeciwko nam stanął klan poetów, zwłaszcza autorów piosenek. Interweniowała partia. Kiedy jako zwycięzca Opola miałem tego samego lata wystąpić na międzynarodowym festiwalu piosenki w Sopocie, w hotelu Grand podszedł do mnie towarzysz Kasak z wydziału propagandy KC, i zażądał, żebym zamiast "zabełtać" zaśpiewał "zamieszać". Usłyszały to dziennikarki muzyczne, i jedna przez drugą zaczęły go przekonywać, ze ma być właśnie bełtać. Tak go zagadały, ze w końcu machnął ręką i poszedł.