Po monopolizacji na polskim "rynku naukowym" tematu szeroko rozumianej melancholii
Marek Bieńczyk wypełnia kolejną lukę - tym razem hasłem wywoławczym jest przezroczystość, kategoria nieobecna w naszej refleksji literaturoznawczej. I tutaj - podobnie jak w esejach o melancholii (przede wszystkim w Melancholii. O tych, co nigdy nie odnajdą straty, 1998, także w Oczach Dürera. O melancholii romantycznej, 2002) - Bieńczyk tworzy kompendium zdradzające imponującą erudycję autora. Czego tu nie ma... Arystoteles i Mallarmé, krytyka społeczeństwa konsumpcyjnego i glassmusic, corrida i bandoneon. Dowiadujemy się, że szklaną harmonikę wynalazł Benjamin Franklin w 1761 roku, a
"Pierwsze akwarium we współczesnym sensie słowa powstało [...] około 1850 roku [...]". I jak zwykle u Bieńczyka pod tą erupcją faktów, cytatów, obrazów (czy fantazmatów - w przypadku tej eseistyki to trafniejsze słowo), między kolejnymi passusami-miniesejami idącymi dalej, w głąb ścieżką wytyczoną przez poszczególne konotacje centralnego tematu rozważań, pole semantyczne rzeczownika "przezroczystość" nie tylko zapełnia się synonimami i peryfrazami, ale pozostaje wrażenie czegoś więcej, niewyrażonego expressis verbis, lecz uchwytnego w lekturze. Przezroczystego, lecz niecałkiem przysłoniętego przez stylistyczne fajerwerki eseisty.
Co jest w tym bagażu naddanym? Doniosłość stawiania diagnoz tyczących kondycji ponowoczesnego podmiotu? Powaga śledzenia obsesji i szklanych fetyszy imaginarium współczesnego? Pragnienie znalezienia kolejnego - po/obok/przeciw melancholii -
"swoistego filtra, za pomocą którego można opisać niemal cały świat" (fragment ze skrzydełka obwoluty)? Filtr przepuszcza jednak więcej, a charakterystyka nowoczesnej wyobraźni zdradza szersze aspiracje autora, wychodzącego od analiz tekstów kultury ku dekonstrukcji dyskursu publicznego, a nawet języka i mechanizmów świata wielkich korporacji.
A jednak - mimo wyraźnego rozszerzenia arsenału tematów - pióro eseisty pozostaje najostrzejsze tam, gdzie definiuje przezroczystość przez nieokreślone (ta eseistyka tworzy się z niedookreślenia, z rozmytych granic słów). To przybliża, choć nie dosięga - w tym cały urok tej różnicy, tej nieokreśloności dyskursywnych poszukiwań Bieńczyka. Dużo u Bieńczyka tematyki architektonicznej, Glassarchitektur wyraźnie zdominowuje refleksje literaturoznawcze. Może zbyt wyraźnie, brakuje bowiem tak ważnej filologicznie problematyki (nie)przejrzystości języka, konwencji, gatunków. To temat-rzeka, więc na obronę Bieńczyka należy wypunktować fragmenty traktujące o śnie Mallarmégo, Jouberta i wielu innych o poezji idealnie transparentnej, o wierszu-krysztale, o pełnym znaczeń milczeniu - największym temacie poezji. To z kolei stanowi dla eseisty przyczynek do projektu estetyki przezroczystości - gloryfikującej formę zwięzłą, poetykę minimalną, krystalizującą, czyniącej ideałem zdanie, które bez pomocy innych przekaże Sens. W projektowaniu estetyki przezroczystości, w lansowaniu kolejnej kategorii (po wcześniej definiowanej estetyce melancholii) z pomocą przychodzi Bieńczykowi Octavio Paz i jego koncepcja aerofanii -
"szczególnej sztuki (poetyckiej przede wszystkim) uprawiania przezroczystości".
wszystkie poetyckie szały, natchnienia, mistycyzmy i poematy budowane ciszą. I, co ciekawe, tak rozumiana poetyka byłaby opozycyjna wobec wcześniej przez Bieńczyka werbalizowanej estetyki melancholii, której znamionami miały być wyliczenia, nagromadzenia słów oderwanych od znaczeń, alegorii nieodsyłających do sensów, pseudonimów, omówień, zakrywających metafor. Melancholijna poetyka nadmiaru znajduje swój kontrapunkt w ascetycznej jak szkło poetyce przejrzystości, transparencja jest rewersem melancholijnej zasłony. I nie tylko stanowi to przeciwwagę dla wcześniejszego modelu refleksji humanistycznej zaproponowanego przez Bieńczyka, lecz także go dopełnia, siostrą melancholii jest bowiem utopia. Szklane utopie zaś zapełniają karty Przezroczystości, przypominając o niebezpiecznej, łudzącej, beznadziejnej obecności myślenia utopijnego także w epokach "post". W eseju znajduje się miejsce także dla antyutopii jako inkarnacji przezroczystości negatywnej, tych Kafkowskich i tych spod znaku reality show i obiektywu paparazzich. Niebezpieczeństwo utopii - pisze Bieńczyk - kryje się w jej obligatoryjności, negatywna przezroczystość to przezroczystość będąca imperatywem, to odwrócenie znaków, które przewartościowuje transparencję i zmienia bieg historii.
Przezroczystość związkami przezroczystości z określonymi estetykami i założeniami sztuki, na przykład z kubizmem albo z konkretnymi właściwościami dyskursu literackiego (transparencja a Barthes'a spostrzeżenia o stopniu zerowym stylu). Rozważaniom patronują nazwiska stanowiące centrum dyskusji humanistyki współczesnej - to między innymi Benjamin, Vattimo, Baudrillard, Foucault, Kundera.
Między analizami dyskursu publicznego a interpretacjami dzieł sztuki przezroczystość jest przez Bieńczyka definiowana przede wszystkim jako jedno z podstawowych pragnień, jako tęsknota naszej wyobraźni ("trudno o lepszy fantazmat i temat wyobraźni, który wyrażałby naraz tyle wymiarów rzeczywistości"), śledzona w swoich najrozmaitszych wcieleniach: window-shopping, symbolika wanitatywna (kruchość szkła, kula), szklarnie, akwaria, klejnoty, kryształy, szklane wieżowce, miasta będące pasmem rozświetlonych witryn, szklane kule, kawiarnie z widokiem na ulicę; także w swej postaci najpierwotniejszej, jako eufemizm bytu, śmierci wreszcie. Będąc filtrem umożliwiającym opisanie wszystkiego, pozwala dowolnie łączyć kategorie, lekkość eseistycznego dyskursu, ślizganie się po słowach, tematach, obrazach, czyni bliskimi sobie odmienne idee. Przechodzi z łatwością od jednego tematu do drugiego w miejscach, gdzie przejście to nie zawsze jest oczywiste czy merytorycznie ścisłe. Jednocześnie tę niefrasobliwość wyobraźni niepoddającej się czasami nawet naukowej precyzji legitymizuje przemyślana forma eseju, której nie sposób na koniec nie poświęcić uwagi.
Przezroczystość w tym względzie to z jednej strony kontynuacja charakterystycznej dla Bieńczyka eseistyki bliskiej projektowi egzystencjalnemu zakładającemu wspólnotę piszącego z opisywanym, wspólnotę doświadczania wynikłą przede wszystkim z metodologicznych preferencji Bieńczyka, z jego inspiracji Strarobinskim (podobieństwo z nim uwidacznia się zresztą już w wyborze tematyki) i krytyką tematyczną, zakładającą identyfikację z odczytywanym, a w formie metaforyzację analiz, które w ten sposób osadzone zostają na granicy dyskursu naukowego i prozy artystycznej. Na tej granicy balansuje też Bieńczyk w Przezroczystości, niekiedy przypominającej pracę historyka idei, gdy analizuje przemiany wyobraźni - od smutku barokowego pojmowania szkła jako symbolu kruchości istnienia do optymistycznej myśli oświeceniowego scjentyzmu. Chwilami jednak Przezroczystość zbliża się do prozy, na przykład wtedy, gdy czytamy opis kortów tenisowych zimą czy niektóre dialogi z Olgą. Nowa tajemnicza bohaterka tej eseistyki staje się zresztą elementem konstrukcyjnym warunkującym zabieg fabularyzacji Przezroczystości, czyniąc z niej intrygującą hybrydę eseju-opowiadania.
Katarzyna Szalewska
© by "Twórczość" 2008