Ależ, wre to wre Blankdeblank, bóg każdej machiny, kamień natomny z Barnstaple, poprzez mortysekcję czy wiwiszycie, w rozbiciu czy po nowym złożeniu, jak izaak jacquemin mauromormo milezny, jak wytłumaczony być może, morbloże? Czy wyszedł za przykład zgodnie z deognozą tych co psieczuli go spoza muru morza gdzie Rurie, Thoath i Cleaver, trójca silnych swenoharców Orion Orgiastów, Meereschal MacMuhun tenże, Ipse dadden, ile razy ile czynionych ekstremów na poczet naszego co średniego, co każdemu mogłoby się przydarzyć, najbrutniejszy wasz leoman i princenniejszy wojownik naszej archidiakonii, czy może sklepiony z krawków Klio, którym kronikarz kwietności rycerstwa nie się wierzy chybaby mógł sulpić już na nich samoócz, anteżytnych lep z przytomnością, hol człowieczej egzystencji, którzy łączyli się, łączą i odnowy złączą jako Jan, jako Polikarp, oko ja, oko-w-oto świadkowie jaoczni i Paddy Palmer, w czas gdy mnisi sprzedają cis łucznikom albo woda istnienia lawą płynie rybią drogą życia, od dragrody Sary w most swar siebie pod przedbuttstatni śmiech Izaaka, z minnetrwogą jej seplętrza na jęko monolot wewstrętny? Czy to Perrichon i Bastienne czy ciężki Humph i lekka Nan Ricqueracqbrimbillyjicqueyjocqjolicass? Siej mówisz, dullcisamica? A i aa ab ad abu abiad. Babbel man dub na rów łez.
Już mar murmury szmermera douchoła myśli, nieznana skała, nieuchwytne zielsko. Czepek jeden wie jak brzmi jego tysiąc pierwsze imię, Hocus Crocus, Esquilocus, Finnfinn Faineant, wie wielu wrogów o furianicy. A czy wszystko to nie dociera do ciebie od tyłu, nosie w czyste sprawy, jak z tyłu wizji od tylu lat otwartej, tylko częściej, jak Potollomułusz Sotyr albo Sourdanappel Lollapaltężny? Jest skarga na to, będziesz pamiętać, jest szansa na to że, nie będziesz byle to stary Joe, z Jawy Jane, wiekszy niż Odam Costollo, że raz po raz mamy z nim miejsce, na Mahun Mesma, cykloannalitycznie, przestrzeń po przestrzeni, czas za czasem, w różnych fazach pisma, w różnych pozach grobowych. Grusny Goże, Zbiorze Jedzyny! Merodach! Bronić Króla! Hożar chropnego hartaku gardła, co może ma miękkie, eto cudny krój ega, hissarlik to jego szopy leż, ewenement do którego mierzy jej hennin. Przysmakowo jest z niej trzęsna ryglowa konieco selma, ma się mord trupieć, gdy makaki kaprys robi sing z niego najlepszy berraton na wyspach Skaldynawii. Tak się słyszy. Nałóżcie, nałóżcie będzie odwiedzany Longabed, bardziej niż człowiek, książę Bunnicombe szerokich kabrulic, herbowy wódz lewkonien, kwiatrów wiodących swoje próżne wieje wokoło. Artho, to imię nosi bohater, Capellisato, rękobity rzeźnik zrzucieniący liście naszego życia.
Brać go! Trzymać!
Wcieraj, glin siej, Jutero!
Dla czego ma unieść erwieki, wstać z ziemi, O wołający ty czy tamty: prochy wieków spogodowały że ohorzał? Hora jego zamknięcia już lada; tyksony będą klanksonizować miejsce jego pozytu. Gdyby kto pamiętał o webraniach i tealoftach miał spytać jakiegoś kołokarza dla kogo bociany opuszczają gniazdo Aquilerii, toczarz nie wiedziałby; gdyby inny kto pojednał się z wiarą gdy jego bomba głębinowa zrobiła przelew w naszej kadzi miał – !
Joszufaste, koniec świata! Lej ich ulewą litości, panie. Niech go skrzydło Moyhill chroni! Niech kwarantuje bosławny Brut Bulljan! Calavera, czuwaj! Słudzy Cnoty, chrońcie jego Veritotem! Bearara Tolearis, procul abeat! Osłaniaj go, Ivorkosłono Danamarka, jak Hektor Protektor! Woldomarze i Wazo, miejcie oczy szeroko obdarte! Pomóżcie zbawiennej nocy pracerzy przyprawić się do zakonu naszego przekrwalkiego światła! W owym czasie Pliniusz Młodszy pisze do Pliniusza Starszego kalamolumen kontumelii, które Aulus Gellius wybrał dla Mikmakrobiusza a Witruwiusz przełknął z Kasjodora. Pobraliśmy taką lekcję z Księgi Lukańskiej w dublińskiej stolicy, Kongdam Coombe. A nawet jeśliś sam kopikarz winkla nadmiar nigdy nie odebrał licencji. Tak jak duczek duszkiem wcale nie odwodzi mycia i śniadania. Na cny Alkohol nie rób tej miny wiesz-dlaczego-tu-jestem-widziałem-cię-w-akcji. Punch może pyszni się półgalką ale Judy to żonieco mędrsza połowa.
Bowiem producent (pan John Baptister Vickar) sprawił że Ojciec Obiboków pogrążył się w głębokiej abulacholii, a bortem, u boku, pluterachciach sprowadził na pokład kotlet małżonki, milutkę podrzutkę na wychowanie czterdziestoszylingowego krawca morskiego a wilka męskiego hojżą łajbuzicę, o wadze dziesięciu kamyczków dziesięć, skali pięciu zalotnych stópek pięć, rozpiętości trzydziestu siedmiu calutek miłych towarzyszek w zaokrągleniu, trylże dwadzieścia dziewięć do opasania stęsknionej szynkarki, a tychże trzydzieści siedem w odpowiedzi na wszystko, a także dwadzieścia trzy na quiz separabud, czternaście w obwodzie zaczątku szczęścia i smukłe dziewczęcestąp dziewięć w okole obuwy.
A zanią by kto zdołał zmodlić łasko boska albo pomóż boże albo racz mi boj może, kura Gallusa złapała swoje kurczęta za kołnierze. Mają tam po to wrygle. Kość ich niezgody, w ciele na ich ciernie, presto Prestissima, ucieka w mgnieniu myśli (a nie jedna kura a nie dwie ale wszystkie błogosławione brygidy przybyły z kwokaniem i gdakaniem), a rum, a rum, ten tryk wszystkich harn, Bier, Wijn, Spirytosów na miejscu, gdzie advokaat bez obrony, Ma marrit, Pa poulit, Ra najrudniejszy, co mimo festonowych flam od lwiatów galantonii, z hukiem i chlipem gdzie echo niesie jest pędzony o każdym kolorze.
Dom ich powita. Halom. Nie trąbcie już, odejmijcie od mund barkanie rogi! Jak kindżał busz ciął, koniec z zadymą, gorejące krzaki! Szerrydać goldanie, na syngał: yeasza jak taknie zasiał; cały pshawsławny wildok rusza ze świftem sternaprzód! Bo tu święty język. Wnet będzie. I przystanie.
Test dobry. Het najlepszy.
Teraz leją łzy, to jest, totu, torturtam. Za wcześnie na tornistry, mniamniamłygi, chlebne kazałki i trzmiele biblele, cukrowe jojo na jujuklejki, urocze francuskie frazy Grandmère des Grammaires, trudne figramaki z parsermakiem Czwórki Masorów, Matatiasza, Marusjasza, Lukaniasza, Jokiniasza a co z naszą jedenastką i trzydziestką dwójką przed podatą Zdrożnej Eiry, dlaczego jest limbo i gdzie, co mówią fale dźwięku, sio stop, zanim wszystkie doszły na marne, Amnist anglist akses Collis, gdzie rybanga mang ułowić taką mangelybę i ryżowiec nosi u rankun że co, dlaczego Sindat sradział na nim jak sierodzony żeglnierz, i czym doc usadził doil, a do tego opisz hydraulikę soli kuchennej, denier crid starej prowauncji, gdzie G.U.P. jest zentrum i D.U.T.kąd opisane są promienie według częstokrorności i skorotności załamań światłowych picen dingdomów na ODPn i ODPd.
Nasza chmurka, nibulissa, ciągle iska z nieba. Singabed dąsa się przed snem. Jasno w nocy ma alpy, zmorę drukhauzu. Łeb grubo a masło cienko albo ze mną i po tobie. Woń mój golże, czośntu zaliga w powietrzu. Gaylig z salwej! Gallok, zlewa.
Dziewczę co dziś zrobić może? Cała angellandia w płacz: panna Izzy tak nieszczęsna. Fajna Essie smakniekęsna? śmieje się stella wispiryna.
Biegnąc swoimi drogami, to bliżej, to dalej, raz w obręby romby a trapaz trypizu, wyplatając wzór który pokazała im Gran Geamatron, z grasikonikami, skokitantami jak i linnymi leperami kicanymi, drwali przed siebie łżesoło, w to mu durian graj i mady marian, lou Dariou a tuż la Matieto, cało chłopięco cało dziewczęco ze śpiewem tam dalej długi dom dależy do składu Hudda, w tym czasie zegar burmański robił nin nin nin nin, dźwinny z tinnej strony, dziewięcił nin nin nin nin, jak to stary Ojciec Barley który wstał czyż nie ranem, miał miejsce z platoną blondynek zwącą się Różki i Głóżki, wpadł na kompana z Trinity co się zwał Shaws Skowood jak (Złapie to pani, proszę się nie martwić, pani Tummy Lupton! Szydernosie, wejdź do środka, zrzuć pychę!) stery Papa Dziekan co umiał rozmięść swój bakan ale niewart świeczki naftowej trzymać (Siostra wam da, śmierdziele! Czekaj lasso, mój łapcze krojący zwoje!) jak śmiały Farmer Burleigh który bił wrzaśnie larum i pławie nie umiał włóczyć pławami, nie brgnął ani weg ni w tyłbeg od piekarskiej budy więc jajże błagał (Dobrze się pannie trzyma, paniusiu Cheekspeer, koniec pantoliny! Fuj, wstyd, Ruth Wheatacre, po tym wszystkim co boos powódział!) żeby stetry Tatata Achin za scenę groszku spokoju spiekł bakan ze szczyptą pantalni bo poncz aż w jury patrzą (O krabie oczka, mam was, pokazujecie światu że dziura ziewa w pończosze!) jak Światły Forrester Farley który, w fakcie desmieracji deispiracji w diasporacji swej diesparacji, odnalazł wdzięk gdzie w krąg trwał dźwięk jak gromk Lukkedoerendunandurraskewdylooshoofermoyportertooryzooysphalnabortansporthaokansakroidverjkapakkapuk.
I upaud.
Aplaud!
Sztuka tatrurą grałeś, Granie, tu ma koniec. Kurtyna opada na zapadłe życzenie.
Aplauzu moc!
Bogownia zgasła z balgonnów, gospali wiejni Gunnara. Kiedy do h, kto do ho, jak do hol, gdzie do holoru? Orbiter odrzeka: los dla wielu stracony. Fionii już się fejadł Fidge Fudgeson. Sealandia snora się spać. Rykdrgaryk skał, rządzi deszcień łotrachunku. Dgr bg i kndl grdłają gttrdmmrng. Wal hal. Bojaźliwe serca słów exeomnotnie odchodzą. Manno boska, lammalelu, jak to być może? Na Doga, o co tato chodzi, kto słyszał purt w dali! Pfulgitudę uniósł rodum tonuot. Kwok! Ale bunksleydoodło! Kidusz! Najadły się strachu i pękły, z wiatrem uciekły; gdzie jadły tam pękały; ze strachu pękły, uciekły. Chodźcie, wyniesiemy Azraela na harkach naszych, przez nasze brwi i odrzwi jemuż hej brajmy. Na Mezuzalemę i Defilim, doprawdy dułbym drup? Jip! Jap! Jarra! Hej, niech Nek Nekulon wyniesie Mak Makala i powie mu: Immi ammi Semmi. Czyż Babel i Lebab nie będą razem? A tak byłon. A ten otworzy usta i odpowie: Słucham, Ismaelu, jak ich bóg jest lauden tak jeden laus mój bóg. Jeżeli Nekulona ma być upadek nieben to Makala o niebo niebniej. Chodźmy, wypowiemy Makala, z radością wyrównamy go słowem. Choć zalegaliście pomiędzy garnkami pisia, mój majestat jest nad Ismaelem. Wielki jest który jest nad Ismaelem, mekanek który uczyni Maki Nakulon. I umiał.
Aplaudu moc nowa!
Oto mowa Czyściciela Powietrza, tumbultum tambaldomu z wysokości w templedym w tombaldumie śmartwa, magmowa aż zaterrdrżali mieszkań śnicy ziemi, bogufoniemiali na ten fonemen, od fimamentu po fundament, twuwedle dymu i twadół do dna.
Lordzie, usłysz laus!
Loże, wysłuchaj nas!
Twoje dzieci weszły do siedzib, ho, twój chów już pod echem habitaty. Naród strasznie roście, koniec nabożeństwa i walić stąd, Panu dzięki, szefo gra. Zamknąłeś bramy do siedzib swoich dzieci i wystawiłeś przy nich swoje straże, są tam Garda Didymys i Garda Domas, aby dzieci twoje mogły czytać w księdze otwarcia umysłu na światło i nie błądziły w ciemności zapadłej po twojej myśli bez składu jak w nomacie pod ochroną owych strażników, twoich wieszczańców, cherryboyni są chirrybaj, mają kerrybomy i grubemyki, Zmów-Modlitwę Timothy i Zmyk-na-Koję Tom.
- James Joyce, "Finneganów tren", tłum. Krzysztof Bartnicki, Ha!Art, Kraków 2012