Maria Dąbrowska przy pracy w swoim mieszkaniu, fot. Lucjan Fogiel/East News
Oto u schyłku 2009 roku po raz pierwszy wychodzi drukiem całość dzienników osobistych Marii Dąbrowskiej z lat 1914–1965. W trzynastu tomach. Ich charakter, struktura, losy były nader ważne i skomplikowane.
W momencie śmierci pisarki nikt - poza najbliższymi - o nich nie wiedział. Nawet dla wyznaczonych opiekunów spuścizny 79 notatników najrozmaitszej objętości i sterty maszynopisów z dziennikami były niezwykłym zaskoczeniem. Druk ich całości z wyjątkiem fragmentów zastrzegła pisarka w testamencie na 40 lat po śmierci.Gdy w 1970 roku ostatnia nieskończona powieść Dąbrowskiej pt. Przygody człowieka myślącego, w dodatku niefortunnie wydana, została fatalnie przez krytykę przyjęta - wkrótce sięgnięto po dzienniki. O wybór ich i przygotowanie do druku prof. Kazimierz Wyka i prof. Czesław Hernas zwrócili się do mnie.
Poza latami pierwszej wojny światowej, początki dzienników były dość skąpe i rozstrzelone. Punkt ciężkości ówczesnego życia Dąbrowskiej tkwił w życiu małżeńskim, w pracy społecznej i urzędniczej. Dopiero sukces literacki Ludzi stamtąd, a zwłaszcza ogromne powodzenie Nocy i dni oraz nowy jej (po nagłej śmierci męża) związek ze Stanisławem Stempowskim, jednym z głównych przywódców polskiej masonerii, czynią z niej ważną i znaczącą postać dwudziestolecia międzywojennego i nadają rozpęd dziennikowi.
Podczas II wojny światowej wpierw poznaje we Lwowie okupację sowiecką, pozostającą w dziennikach bez śladu. Tuż po powrocie do Warszawy gestapo wzywa Stanisława Stempowskiego. Dąbrowska, obciążona na dodatek obowiązkami rodzinnymi, wyjątkowo źle przeżywa okupację. Poza ponurymi zapiskami w dzienniku, usiłuje powrócić do rozpoczętej przed wojną powieści o międzywojennej Polsce (wówczas zwanej "Gopło"). Gdy, jak się nietrudno domyśleć, powieść ta nastręcza jej pewne kłopoty, od 1943 roku Dąbrowska nie tylko prowadzi bieżące dzienniki, lecz sięga i po przedwojenne - przepisuje je i rozwija. Odtąd dzienniki absorbują ją dwubieżnie, choć nie systematycznie. Gdy wyczerpuje swe zainteresowania przedwojenne, tę samą metodę przenosi do wybranych rozdziałów powojennych dzienników aż po rok 1958. Tę próbę podejmuje jeszcze w ostatnim roku życia, ale już ją zarzuca. W ten sposób na całość dzienników Dąbrowskiej, jak wskazują noty edytorskie przed kolejnymi partiami dzienników w obecnym wydaniu, składają się tak stare rękopisy jak i nowe maszynopisy. Pozostaje ufać, że w tych czynnościach dopełniających i rozszerzających była jakaś metoda, choć żadnych w tej mierze wyjaśnień czy wskazówek diarystki nie zauważyłem.
W początkach lat siedemdziesiątych jako zapowiedź gotowego pięciotomowego wyboru opublikowałem kilkanaście fragmentów w tygodniku Literatura, co, według informacji red. Gustawa Gottesmana, podniosło nakład pisma o 10 tysięcy egzemplarzy. Natomiast w Czytelniku, tradycyjnie wydającym Dąbrowską, prezes Ludwik Kasiński i wiceprezes Michał Sprusiński zgłosili do przygotowanego wyboru ok. 250 poważnych zastrzeżeń cenzuralnych. Ponieważ nie mogliśmy dojść z nimi do porozumienia, postanowiliśmy poszukać innego wydawcy.
Nie zdążyliśmy tego zrobić, gdyż dyrekcja Czytelnika wysłała egzemplarz wydawniczy ze swymi zastrzeżeniami do Wydziału Kultury KC PZPR, a ten z kolei przekazał sekretarzowi KC – i Jan Szydlak wydał w ogóle nie tylko zakaz druku, ale i wszelkich wzmianek na ich temat (tolerowano jedynie tytuł). Zakaz ten obowiązywał ściśle do początków lat osiemdziesiątych.
Wówczas na fali wolnościowych dążeń nowy prezes Czytelnika Stanisław Bębenek wznowił starania o dzienniki Dąbrowskiej, co na wiosnę 1988 roku doprowadziło do wydania przygotowanego przed laty pięcioksięgu (z kilkudziesięciu żądań cenzury stanęło na 29, natomiast pokiereszowano moje przypisy). 50-tysięczne nakłady ówczesne zostały rozchwytane i wkrótce dzienniki pojawiły się na czarnym rynku. "Słownik bibliograficzny" Instytutu Badań Literackich odnotował około stu recenzji i szkiców z kraju i z emigracji na ich temat. Odbywający się w stulecie urodzin pisarki zjazd naukowy w Kaliszu skupiał się przeważnie na nowościach dzienników.
Gdy w wyniku wyborów 1989 roku doszło do transformacji ustrojowej w Polsce, tym bardziej rzucały się w oczy ograniczenia pierwszego wydania dzienników Dąbrowskiej. Niebawem poszerzyłem je o dwa następne tomy (w sumie, jak dopiero obecnie mogłem się zorientować, objęły one 46 proc. tekstu). Tymczasem wydawnictwa w labilnych warunkach wprowadzanej komercjalizacji, nie czuły się na siłach, aby podjąć powiększone jeszcze zadanie. Po bezskutecznych poszukiwaniach nowego wydawcy powiększone dzienniki wróciły do "Czytelnika", który w latach 1998-2000 wydał je ponownie w skromniejszym nakładzie i w odwrotnej kolejności (wpierw dzienniki powojenne, a następnie wcześniejsze). Opracowałem je w podobnym stylu, jak wydanie poprzednie. Ich odbiór okazał się gruntowniejszy, wyrażał się głównie w szkicach i rozprawach. Sam przekonałem się po sobie, na ile poszerzają one i zmieniają dotychczasowy obraz pisarstwa Dąbrowskiej, gdy cały wątek dzienników mogłem jawnie wprowadzić do wydanej przeze mnie wcześniej monografii Dąbrowskiej.
Dopiero w trzecim wydaniu Rzeczy russowskiej (2000) dzienniki zyskały należne im miejsce jako przeciwwaga budującej epiki, uwielbianej przez gros jej dotychczasowych tradycyjnych wielbicieli. Bowiem nowa forma dziennikowa – poza innym widzeniem codzienności - zezwalała nie tylko na znacznie swobodniejsze myślenie i pisanie, ale również pozwalała wdawać się bez skrępowania w dużo poważniejsze rozważania intelektualne, i to bardzo rozmaite: etyczne, filozoficzne, historyczne, socjologiczne, estetyczne, językowe etc. Dopiero wówczas ze zdziwieniem krytyczni czytelnicy jej głównych dzieł dostrzegają w Dąbrowskiej odkrywczą intelektualistkę.
W XX wieku rola prywatnego piśmiennictwa, przynajmniej w Europie i w Ameryce, ogromnie zwyżkowała. Dwudziestowieczne totalitaryzmy tendencje te znacznie podsycały. W kompendiach, w syntezach literackich i kulturalnych wzrastał i wyodrębniał się osobny jego gatunek – dzienniki osobiste. Pod koniec XX wieku kanon ich sięgał około dwustu pozycji z różnych krajów i czasów. Wkrótce, zwłaszcza we Włoszech i we Francji powstały specjalnie im poświęcone ośrodki badawcze (w Stanach Zjednoczonych raczej autobiografii).
W Polsce, gdzie prototypem tego pisarstwa były sylwy szlacheckie i diariusze podróży, kroniki dworskie i kościelne - za pierwszy dziennik prywatny, uchodzi młodzieńczy dziennik Stefana Żeromskiego z lat 1882–91, który tylko dzięki fortelowi wydawcy prof. Wacława Borowego (lata wojny do karencji polecał mnożyć kilkakrotnie) wydane zostały w roku 1953. W tymże roku Jerzy Stempowski po przeczytaniu dzienników Samuela Pepysa w polskim przekładzie Dąbrowskiej pisał do tłumaczki: "Książka ta jest doskonałą receptą na czasy, kiedy nie wszystko nadaje się do druku i kiedy piszący muszą szukać w czernieniu papieru satysfakcji innych niż te, jakich dostarczyć może czytelnictwo".
Od czasu polskiej odwilży 1956 roku, a z wyraźnym impetem po transformacji 1989 roku narasta u nas cała fala bardzo różnych publikowanych dzienników: Karola Irzykowskiego, Zofii Nałkowskiej, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Marii Dąbrowskiej, Karola Ludwika Konińskiego, Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, Witolda Gombrowicza, Jana Lechonia, Stefana Kisielewskiego, Anny Kowalskiej, Andrzeja Kijowskiego, Krzysztofa Mętraka, Leopolda Tyrmanda i innych. O wziętości tego typu piśmiennictwa świadczy fakt, że ich formy przejmują również książki mniej rygorystycznie autentyczne, jak Niby-dziennik Zygmunta Mycielskiego, Miesiące Kazimierza Brandysa, czy Kalendarz i klepsydra Tadeusza Konwickiego.
Mimo ogromnego powodzenia Dzienników Dąbrowskiej nie mieliśmy zamiaru poprzestawać na dotychczasowym powierzchownym sposobie ich wydawania. Jeszcze przed śmiercią prof. Czesława Hernasa (w końcu roku 2003), podczas ostatniego naszego spotkania, uświadomiliśmy sobie — na tle toczącej się w świecie nowatorskiej dyskusji o dziennikach — jak wiele tracą na tym dzienniki Dąbrowskiej. To skłoniło nas do szukania pomocy w Polskiej Akademii Nauk. Sam jej autorytet sprawił, o czym prof. Hernas już się nie dowiedział, że dwie główne biblioteki warszawskie, przygotowały obiecane wydruki całości tekstów dzienników. Wkrótce postanowiliśmy przystąpić do wydania ich w formie filologicznej (bez skrótów, ale i bez przypisów i unowocześniania języka). Tylko taka forma pozwala bowiem na szybkie udostępnienie całego finalnego tekstu dla wszelkich celów naukowych. Jerzy Szumski, bratanek pisarki i pełnomocnik spadkobierców nie tylko przychylił się do tego projektu, ale i zrzekł się wraz z nimi honorariów w zakresie trzystu przewidzianych egzemplarzy. Na tym jego rola się nie wyczerpała. Od początku udzielał temu przedsięwzięciu istotnej pomocy, poczynając od powstania cyfrowej formy wtórnej aż do przygotowania 13 tomów do druku.
Polska Akademia Nauk nasz projekt przyjęła, zlecając jedynie dodatkowo opinie specjalistów innych, poza literaturą, dyscyplin humanistycznych. Szkice prof. Andrzeja Markowskiego (język), dr. Pawła Rodaka (filozofia, etyka, estetyka), prof. Janusza Tazbira (kultura) oraz prof. Janusza Żarnowskiego (historia), opublikowane w kwartalniku "Kultura i Społeczeństwo" (2008, z. 1), otworzyły już nową fazę pracy nad dziennikami Dąbrowskiej. Obecnie zajmujemy się tym, jak sprawić, aby 13-tomowy komplet w drodze zamówień trafił do najbardziej zainteresowanych ośrodków naukowych, badaczy i księgarni, i to jedynie po cenie kosztów druku i kolportażu.
Pozostała kwestia pominiętych w niniejszym wydaniu większości pierwotnych rękopisów. Najnowsze studia i dyskusje nad dziennikami przywiązują do nich istotną wagę. I ja w początkach mej pracy nad dziennikami jej nie lekceważyłem. Ale konfrontacja późniejszych tekstów maszynowych z rękopisami wymagała wówczas miesięcy, jeśli nie lat pracy. Dla orientacji w tej kwestii wyznaczyłem sobie 150 miejsc do porównań z rękopisami, co było kroplą w morzu. Toteż moja ogólnikowa konkluzja, że skróty i przeróbki w trakcie przepisywania dzienników (a później zamazywanie, a jeszcze bardziej, rzadkie, co prawda, wyrywanie kartek) nie zmieniały zasadniczo jej maszynopisów – nie jest do podtrzymania.
Ale też od pewnej praktyki piśmienniczej, kulturalnej, jaką stają się w coraz większym stopniu dzisiejsze dzienniki prywatne, trudno wymagać gatunkowej sterylności. To prawda, że teoretycznym modelem dzienników osobistych jest "forma bez formy", że kolejne wersje dziennikowe popadają zwykle w niekonsekwencje, lecz rozwijające się pisarstwo tego typu w swej praktyce nie może być od tego rodzaju sprzeczności wolne. Prawa życia są mocniejsze od teoretycznych reguł.
Obok naszej, nie ustają też inne prace nad twórczością Dąbrowskiej. Między innymi w ostatnich latach ukazał się wielki zbiór korespondencji z mężem Marianem Dąbrowskim w opracowaniu Ewy Głębickiej, szkic Grażyny Borkowskiej Maria Dąbrowska i Stanisław Stempowski (z cyklu "Pary") oraz studium o Podróżach Marii Dąbrowskiej pióra Ewy Nawrockiej. W Instytucie Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską (przy Muzeum Literatury) zakończono kwerendę niezwykle ważnej korespondencji: Maria Dąbrowska – Jerzy Stempowski, którą przygotowuje do druku Andrzej St. Kowalczyk. Doktorantka Instytutu Badań Literackich podjęła pracę nad korespondencją Marii Dąbrowskiej z Anną Kowalską, jej przyjaciółką i ostatnią towarzyszką życia. W Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego na ukończeniu znajduje się studium porównawcze Pawła Rodaka o pięciu głównych dziennikach polskich, gdzie istotne miejsce zajmują dzienniki Dąbrowskiej. Pozwolę sobie jeszcze wtrącić moją Wyprowadzkę z czyśćca [zbiór szkiców "Wyprowadzka z czyśćca. Burzliwe życie pośmiertne Marii Dąbrowskiej", PIW, Warszawa 2006; więcej o tej książce w recenzji Agnieszki Czachowskiej - przypis red.]. Wciąż więc trwają prace nad nieznanymi aspektami życia i pisarstwa Dąbrowskiej.
Mam nadzieję, że praca nad roboczym tekstem wielkich dzienników wyłoni ekipę, która przygotuje ich pełne naukowe wydanie, co da także natchnienie do rozmaitych fascynujących wyborów, odkryć i nowych oświetleń. Z latami, wbrew rutynie, zarysy innej Dąbrowskiej stają się coraz wyraźniejsze.
Autor: Tadeusz Drewnowski, 31 stycznia 2009
Publikujemy z niewielkim skrótami tekst, który ukazał się jako Wprowadzenie do 13-tomowego wydania "Dzienników 1914-1965" Marii Dąbrowskiej (Polska Akademia Nauk, Wydział I Nauk Społecznych, Komitet Nauk o Literaturze, Warszawa 2009).
O nowym wydaniu Dzienników czytaj też w artykule Elżbiety Sawickiej Maria Dąbrowska, 'Dzienniki. 1914-1965'