Technologicznie audioprzewodniki to rozwiązanie najprostsze, nie wymagające tworzenia skomplikowanej infrastruktury ani specjalistycznych przestrzennych kopii dzieł, a jedynie opowiedzenia o nich zgodnie z uświęconą zasadą: metryczka, opis od ogółu do szczegółu, kontekst i interpretacja. Potencjalnym problemem jest jednak właśnie to ostatnie – interpretacja. Choć kilkuminutowy opis w formie audioprzewodnika pozwala widzom niewidomym wniknąć „pod podszewkę” dzieła i poznać najdrobniejsze detale jego formy, opiera się on na zawierzeniu muzealnej opowieści i wyklucza poznawanie go w swoim tempie i przy skupieniu się na wybranych przez siebie szczegółach. Pod tym względem przypomina więc ekranizację powieści, przefiltrowaną przez oko i wrażliwość reżysera. Sam opis zresztą nie jest rzeczą oczywistą. Tak naprawdę co muzeum, to reguła – niektórzy hołdują zasadzie tworzenia rzeczowych, choć suchych deskrypcji, gdzie indziej stawia się na opis emocjonalnie ubarwiony, a granice między jednym a drugim pozostają płynne – nie sposób wszak ustalić, gdzie kończy się plama barwna, a zaczyna budowanie nastroju.
Audioprzewodniki to rozwiązanie najbardziej powszechne, oferowane zwiedzającym zarówno przez duże instytucje, jak i regionalne muzea, takie jak Muzeum Okręgowe w Tarnowie czy Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Wśród stołecznych placówek ich posiadanie to niepisany standard – z przewodnikiem audio zwiedzimy m.in. Muzeum Narodowe, Zachętę, Zamek Królewski, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, a nawet tworzony pod patronatem tego ostatniego Park Rzeźby na Bródnie. Wyjątkowo wyśrubowane standardy w tej kategorii ma Muzeum POLIN, w którym dostępne są nie tylko przewodniki po wystawie stałej w języku polskim i angielskim, ale też m.in. w ukraińskim, francuskim, włoskim, hebrajskim, jidysz czy chińskim.