Hasłem tegorocznej, odbywającej się pod honorowym patronatem UNESCO 10. edycji festiwalu są "Święte ciała", Grzegorz Bral, dyrektor Brave'a, a także reżyser i współtwórca Teatru Pieśń Kozła do stolicy Dolnego Śląska zaprosił artystów łączących tradycję z nowoczesnością, dla których to właśnie ciało jest narzędziem do rozwijania niezwykłych umiejętności. - Niejednokrotnie widziałem, jak ciało przestaje być tym, co o nim sobie myślimy. Widziałem tajlandzkich fakirów przebijających się sztyletami, ludzi godzinami tańczącymi na rozżarzonych węglach. Nasz festiwal będzie wyprawą w głąb skrywanego i tajemniczego, a przecież fenomenalnego potencjału wewnętrznego człowieka. Na przekór cywilizacji opakowań, kosmetyków, photoshopów chcemy pokazywać piękno ukrytego, wewnętrznego, a przez to "świętego ciała" - tłumaczy Bral. Brave Festival od 10 lat zaprasza do siebie wyjątkowych ludzi z całego świata, zamieniając Wrocław w multikulturową scenę dla spektakli, koncertów, ceremonii, rytuałów i spotkań z kulturami z całego globu.
Po przeglądzie filmowym, performatywną część festiwalu rozpoczął w piątkowy wieczór znany na całym świecie widowiskowy taniec wirujących derwiszy, tym razem jednak połączony z nowoczesnym tańcem, współczesnym teatrem, baletem i akrobatyką. Transowe tempo i brawurowa choreografia porwały publiczność, która szczelnie wypełniała sale Teatru Polskiego. Szybkie zapętlenia wirowania i powtarzalność gestów wprowadzały w trans.- Chcę zbliżać się do moich granic fizycznych, umysłowych - mówił po spektaklu Ziya Azazi, tańczący inżynier górnictwa, artysta z Antiochii mieszkajacy i pracujący w Wiedniu, który tradycyjnego tańca sufich uczy się dopiero od 15 lat. Skąd ten zwrot ku korzeniom?- Żyłem obok tej tradycji, nasiąkałem wiedzą, to jest tkanina, z której jestem uszyty, ale wcześniej brakowało mi narzędzi. Występ zakończyła kilkuminutowa owacja na stojąco i spontaniczny bis artysty, który swój polski występ podsumował: - Doskonale wiem, gdzie jestem. W mieście mistrza Henryka Tomaszewskiego.
Modlimy się poprzez taniec: kapłan tańca z Beninu
Po energetycznym występie wirującego derwisza przed wrocławską widownią wystąpił czołowy przedstawiciel współczesnego tańca afrykańskiego Koffi Koko, tancerz wywodzący się z klanu kapłanów voodoo z Beninu, który studia ezoteryczne z powodzeniem łączył z kształceniem we francuskiej szkole. -Właśnie na takich charyzmatycznych twórców "poluję" i na takie spotkania czekam. Gwiazda francuskiej sceny tańca i jednocześnie kapłan , człowiek, który swoją nowoczesną sztukę nasyca duchowymi doświadczeniami wywodzącymi się z jego rdzennej kultury- zapowiadał Bral przed występem.
Koffi Koko miał zostać kapłanem, ale po maturze postanowił wyjechać do Francji i zasilił szeregi paryskiej awangardy tanecznej lat 70. wprowadzając na zachodnie sceny tradycjny taniec Afryki. - Modlę sie poprzez taniec - wyjaśniał artysta po występie hipnotyzującym publiczność rytmem bębnów - Voodoo to filozofia opierająca się na symbolice i alegoriach. Nie potrzebuje wyznawców. By w pełni zrozumieć rytuał, trzeba być jego uczestnikiem.Pewnie przyszliście tu z ciekawości? - pytał publiczność Impartu. Ta nagrodziła go długimi brawami.
Bacon na puentach
W poetycki klimat wprowadziła widownię francuska tancerka Melanie Lomoff, laureatka tanecznego Oscara w Paryskim Międzynarodowym Konkursie Tańca. Współpracowała m.in. z Ballet C de la B i przy autorskich spektaklach Alaina Platela. Ze swoimi własnymi choreografiami występowała już dla publiczności w Wielkiej Brytanii, Korei Południowej, we Włoszech i Francji. Do Wrocławia przywiozła taneczną interpretację malarskiego tryptyku Francisa Bacona. Wykonuje taniec współczesny, ale na ograniczających i zniekształcających ruch twardych puentach. - Wykształciła swój własny i niespotykany język. Zabiegają o nią najwięksi choreografowie, jak Iván Pérez czy Jiří Kylián. Jeśli ktokolwiek ma szansę zastąpić Pinę Bausch - będzie to właśnie Melanie - mówi z dumą Grzegorz Bral.
Wojownicy z Sumatry
Wrocław był także pierwszym europejskim przystankiem dla tancerzy z Zachodniej Sumatry, którzy zaprezentowali na festiwalu Brave tradycyjne sztuki walki w kręgu. Towarzyszył im wibracyjny śpiew, rytm bębnów, muzyka drewnianych fletów, a także wywołujące okrzyki i entuzjazm publiczności uderzenia w galembong, czyli specjalnie uszyte spodnie tancerzy, które pełniły funkcję donośnych bębnów. Ukoronowaniem występu był odważny taniec na potłuczonym szkle nagrodzony aplauzem widzów. Indonezyjscy tancerze porwali też do wspólnego tańca mieszkańców Wrocławia - podczas specjalnej parady tańczący i grający na bębnach artyści zainscenizowali walkę.
A co jeszcze przed nami?W repertuarze festiwalu Brave obrzędowe pieśni Indii, mistrzyni hinduskiego tańca ciała Rama Vaidyanathan, a także wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO Mudijettu, rytualny teatr ze światyń w indyjskiej Kerali. A na wielki finał festiwalu zobaczymy Sarpam Thullal. Rytuał Bóstwa Węży, nastarszy kult południowych Indii, a zdaniem antropologów najstarszy znany rytuał świata. To wszystko we Wrocławiu jeszcze do 17 lipca.
Culture.pl jest patronem medialnym Brave Festivalu.
źródła: materiały prasowe, materiały własne, oprac. AL