Na swój sposób twórca totalny, u którego liczne fascynacje wzajemnie się przenikają (zwłaszcza teatr i muzyka). Do Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia Bogusław Schaeffer trafił w połowie lat 60. i ściśle współpracował przez dziesięć lat. W Warszawie stworzył 17 samodzielnych utworów oraz wiele ilustracji teatralnych i filmowych.
Czym było dla niego Studio? Wyjaśniał:
Warsztatem niezwykle interesującej pracy kompozytora, bo wbrew nazwie (Studio Eksperymentalne) tu się nie eksperymentuje, tu się po prostu tworzy. Gdy pisze się utwór na papierze, nie "słyszy" się wszystkiego; pracując w studio, cały czas kontroluję słuchem nie tylko rezultat, ale i drogę do niego, tutaj komponuje się i realizuje zarazem – rzecz niemożliwa w innych dziedzinach muzyki.
A zatem Schaeffer słuchał – siebie i innych. W "Assemblages I-III" (1966) sam zarejestrował 150 zapisanych wcześniej emotywografów, czyli dźwięków skrzypiec (8-strunowych, notabene własnej konstrukcji) i fortepianu, by później poddać je elektronicznej obróbce. W "Symfonii elektronicznej" (1966) pozostawił pole do popisu realizatorowi dźwięku (Bohdanowi Mazurkowi), który stał się nie tylko wykonawcą, ale wręcz jej współautorem. W utworze "Heraklitiana" (1970) do przygotowanej taśmy grają – w kilkunastu wersjach – muzycy różnych specjalności (kompozytor opracował także warianty dla aktora i malarza). U Schaeffera wszystko miało być płynne i niejednoznaczne. Muzyka była swoistym teatrem. Grą, między jej twórcą a wykonawcą.
Wizjoner. Schaeffer w swych koncepcjach wybiegał daleko w przyszłość. Czuł, że jego eksperymenty będą miały drugie życie. Nie mylił się. O ile "kompozycje poliwersjonalne" mogły w latach 60. wywoływać zdziwienie i niezrozumienie, o tyle dzisiaj wydają się czymś oczywistym. Schaeffer nie zamykał bowiem swych pomysłów na pięciolinii, wręcz przeciwnie zachęcał do ich reinterpretacji i wariantowania. Zamiast ostatecznego, definitywnego układu zamkniętego, dawał przyzwolenie na swobodę i kreację.
Stąd w SEPR Schaeffer odnalazł to, co lubił najbardziej – pełną wolność tworzenia. Komponował i od razu demontował; zestawiał i rozkładał na czynniki pierwsze. Procesy te jednak nie wynikały u niego z negacji – wręcz przeciwnie, z zachłyśnięcia się technologią. Niepoprawny optymista, człowiek wielu talentów, dla którego Studio było narzędziem, z którego bardzo świadomie korzystał.
Z Pierrem Schaefferem łączy go, konkretnie, muzyka konkretna.
Jacek Hawryluk, Polskie Radio