"Daily soup": w operze mydlanej
Jest chyba jedyną aktorką na świecie, która w wieku 100 lat gra na scenie - i to aż w czterech spektaklach na deskach dwóch teatrów: TR Warszawa, w którym w wieku 95 lat dostała etat, i Teatru Narodowego. Na tej ostatniej scenie błyszczy w "Daily soup", granym zawsze przy nadkompletach widowni znakomitym spektaklu o traumach polskich rodzin, przenoszonych z pokolenia na pokolenie.
W sztuce sióstr Gabrieli i Moniki Muskały piszących pod pseudonimem Amanita Muskaria, Szaflarska gościnnie gra doświadczoną życiem staruszkę. Po śmierci męża oddaje dzieci do ochronki. Największą trudnością dla aktorki było... opanowanie tekstu. Jej staruszka cierpi ma demencję, mówi nieskładnie, plącze się, myli słowa i znaczenia. Dawne wspomnienia miesza ze sklerotyczną rzeczywistością.
Bohaterka mówi - "Przyjechał do Lwowa/ Akrobata Mucha/ Spadł z trzeciego piętra /I wyzionął ducha..." Ta stara lwowska przyśpiewka jest odniesieniem do autentycznej historii akrobaty, który występował we Lwowie i spadł z wysokości trzeciego piętra, wyjaśnia Monika Muskała w "Wysokich Obcasach":
"Babcia faktycznie była przy tym jako dziecko... i wiem od Tomka Kubikowskiego, wicedyrektora artystycznego Teatru Narodowego, że był tam też mały Erwin Axer, późniejszy mistrz pokoleń reżyserów. W czasach, gdy nie istniała telewizja, taki widok musiał być straszliwym przeżyciem, czymś, co się rozpamiętuje."
Udział Danuty Szaflarskiej w tym spektaklu jest prawdziwym świętem - komentuje recenzent "Przeglądu" - "Ręce same się składają do oklasków – takiej dramaturgii, w tak subtelnej (ale i wyrazistej) interpretacji polski teatr potrzebuje jak powietrza. "
Na etacie w TR Warszawa
I na koniec najważniejsza scena w teatralnym życiorysie Jubilatki - TR Warszawa. To właśnie tu zagrała w wybitnych spektaklach Grzegorza Jarzyny. Pierwszy raz spotkali się podczas prób do "Uroczystości", gdzie obok Bronisława Pawlika zasiadła do stołu jako reprezentantka pokolenia pradziadków. - Gdy po operacji nie mogła zagrać w przedstawieniu, zostawiliśmy przy stole puste krzesło, jej kwestie podzieliliśmy pomiędzy innych aktorów. Trudno było wyobrazić sobie, że robimy zastępstwo. Myślę, że to dla niej bardzo istotne, że nie ma dublera, że musi stawić się na każde przedstawienie. Jeśli nie jest akurat na stole operacyjnym - mówił Grzegorz Jarzyna na spotkaniu z gośćmi Gazeta Cafe w warszawskiej siedzibie Gazety Wyborczej.
A potem reżyser zaprosił ją do współpracy przy głośnej, obsypanej nagrodami i przeniesionej w 2014 roku na kinowy ekran sztuce Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest". Gra śmigającą na scenie na wózku inwalidzkim Babcię. To mogła być tylko Szaflarska. Jarzyna Wspomina:
"Na próbach opowiadała o różnych zdarzeniach z czasów wojny, np. o płonącej kamienicy, dzięki której się ogrzewali, kryjąc się w piwnicy naprzeciwko. I o płonącym rowerze, który sam jechał. Mówiła, że nasze wyobrażenia o tym, jak brzmi huk bomb, są błędne, bo na archiwalnych nagraniach dźwięk jest zniekształcony."
Fantastyczną pamięć do szczegółów podkreśla też Aleksandra Popławska. "Nawet o najstraszniejszych rzeczach potrafi mówić lekko, z poczuciem humoru. Ból, strach kryją się gdzieś pod tym. Opowiada w sposób bardzo współczesny, to jak komiks, historia w obrazkach. Wiele z tych opowieści zostało mi w pamięci, np. jak z malutką córką wychodziła z piwnicy pooddychać, ale dokładnie co siedem minut, bo co siedem minut był nalot." - czytamy w relacji Doroty Wyżyńskiej.
Bohaterka Szaflarskiej - Osowiała Staruszka na scenie mówi:
"Pamiętam dzień, w którym wybuchła wojna. Jeszcze wtedy chodziłam na nogach… Boże jak ja chodziłam. Przed wojną to się chodziło że aż hej. Do kina, na wafle, na ptifury, nad rzekę. Płotki łowiliśmy, drobne, dzikie, tak się targały raptusy, tłustą srebrną łuską brukając nam dłonie. A kto tam wierzył w jakiegoś Hitlera, młody był człowiek, serce szarpało się w piersi…"
Na scenie przy Marszałkowskiej Danutę Szaflarską można oglądać też w spektaklu "Druga kobieta" na podstawie filmu Johna Cassavetesa.