Ostatnia piosenka, którą napisał w Sachsenhausen, nazywała się “Wielka wygrana”. Tekst powstał do melodii popularnego przed wojną szlagieru “Dziś panna Andzia ma wychodne”. Słychać było zbliżające się na Berlin natarcie, co wywoływało powszechny entuzjazm wśród osadzonych. Na barakową rewię przyszło międzynarodowe towarzystwo, Kulisiewiczowi akompaniował na akordeonie Włoch, Guilio Amadeo Bellugi.
Dziś wasza wielka jest wygrana!
Dziś za późno na kolana!
Stugębna zdycha
"übermenschheit"
I szlag trafił "Sieg und heil!"
Autor tekstu wspominał: "Śpiewałem go lekko i z pełną satysfakcją, nie wiedząc jeszcze, że za kilka dni wyruszymy w rozstrzygający "marsz śmierci" i braknie nas ponad 20.000...".
Po wojnie, jak mówił, próbował ułożyć sobie życie i zapomnieć o przeżytym koszmarze, ale obozowe pieśni nachodziły go nocami. Po wyjściu ze szpitala był korespondentem prasowym z Pragi. W czasach stalinowskich został odwołany, nie należał bowiem do partii. Wiązał koniec z końcem jako wiejski fotograf i domokrążca. Następnie, od 1952 roku, przepracował 26 lat w Dokumentacji Prasowej Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej "Prasa-Książka-Ruch". Nie wykonywał obozowych pieśni publicznie, czasem zdarzyło mu się zaśpiewać je na spotkaniach klubów byłych więźniów. Poza tym, podczas pobytu w Pradze w latach 40., nagrał prywatnie "Żydowską pieśń śmierci", żeby dotrzymać obietnicy złożonej przyjacielowi.
W latach 60. Kulisiewicz dowiaduje się z ogłoszenia, że etnografowie ze Śląskiego Instytutu Naukowego, Józef Ligęza i Adolf Dygacz, zainicjowali akcję zbierania obozowych pieśni oporu. To odpowiedź na wezwanie Inge Lammela, etnomuzykologa z berlińskiej Akademie der Kunst. Kulisiewicz aktywnie się angażuje w przedsięwzięcie, zdobywa kontakty na Zachodzie.
Włoski etnomuzykolog, Sergio Liberovici, zaprasza go w trasę w ramach cyklu koncertów Musiche della Resistenza. Pierwszy koncert odbywa się w bolońskim Teatro Comunale. W Turynie omal nie doszło do tragedii, bowiem przed koncertem neofaszyści pod scenę podłożyli bombę. Efektem festiwalu jest płyta "Il Canzoniere Internazionale Dei Ribelli". Zarejestrowano na niej dwa utwory w wykonaniu artysty: "Chorał z piekła dna" i "Żydowską pieśń śmierci". Potem pojawiają się kolejne longplaye Kulisiewicza: "Chants De La Déportation" dla francuskiej wytwórni Le Chants du Monde, dwie płyty dla zachodnioniemieckiej Da Camera Song. Dla zasłużonej amerykańskiej wytwórni Folkways Records nagrywa w cztery godziny materiał na dwie płyty: 34 pieśni obozowe, partyzanckie i ludowe. Koncertuje też w Stanach, nowojorski koncert zorganizowała mu redakcja pisma folkowego "Sing out!".
W zagranicznej prasie nazywano go "bardem obozów" czy "śpiewającym sumieniem Europy". Kilka stacji telewizyjnych, m.in. szwedzka, czechosłowacka, radziecka i niemiecka i izraelska kręcą programy na jego temat. Szczególną popularnością cieszył się w Niemczech, zarówno Wschodnich jak i Zachodnich. W NRD jego twórczość była wpisywana w oficjalną państwową narrację antyfaszystowskich pieśni oporu. W RFN najbardziej interesowała się nim zbuntowana młodzież, która występowała przeciwko hipokryzji niemieckiego społeczeństwa i skrywanej nazistowskiej przeszłości wielu wysoko postawionych ludzi z pokolenia swoich dziadków i rodziców. Kulisiewicz śpiewa dla nich na kontrkulturowych festiwalach i w lewicowych kawiarniach.
Warte wspomnienia są szczególnie dwa występy. W 1967 roku występuje na Burg Waldeck, zaangażowanym festiwalu artystów związanych ze sceną nowej muzyki folk i hippisowskim zlocie. Rok później dostaje zaproszenie na Internationale Essener Sontage, wydarzenie uznane za kamień milowy dla niemieckiej sceny niezależnej i odpowiedź na amerykański festiwal Monterrey Pop. Jego hasłem jest: "Festiwal z polityką, festiwal z zasadami, festiwal z muzyką pop". Grają na nim tacy wykonawcy jak Pete Seeger, Frank Zappa z Mothers of Invention, Pink Floyd, The Fugs, Tim Buckley, Tangerine Dream, Amon Dull. Pomiędzy nimi, ubrany w obozowy pasiak Kulisiewicz wykonuje "chorały z piekła dna" dla kilkudziesięciotysięcznej widowni.
Mimo uznania zagranicą, żył skromnie, znaczną część honorariów przeznaczał na cele charytatywne. Ogromne sumy pochłaniały też jego prace dokumentacyjne. W rozmowach, które przeprowadził z nim Strzelewicz, pełno jest goryczy, że jego twórczość i praca nie została w Polsce doceniona.
Ostatni koncert zagrał w Norymberdze, w 1981 roku. Był już ciężko schorowany, asystowała mu pielęgniarka. Zmarł kilka miesięcy później, 12 marca 1982 roku.
Źródła:
- Aleksander Kulisiewicz – "Sachsenhausen: pamiętnik poetycki", Lublin 1965
- Barbara Milewski – "Remembering the Concentration Camps. Aleksander Kulisiewicz and His Concerts of Prisoner's Songs in the Federal Republic of Germany" [w:] Dislocated Memories: Jews, Music, and Postwar German Culture, Oxford 2014
- "Polskie wiersze obozowe i więzienne 1939-1945: w archiwum Aleksandra Kulisiewicza", opr. Konrad Strzelewicz, Kraków 1984
- Konrad Strzelewicz – "Zapis. Opowieść Aleksandra Kulisiewicza", Kraków 1984