Gdzie się urodził, też nie mógł mieć pojęcia, przyjął, że w Nowogródku, bo tam był chrzczony. Wielu tak twierdziło. Równie jednak prawdopodobne, że przyszedł na świat w Zaosiu, niewielkim folwarku zarządzanym przez ojca, czterdzieści kilometrów na południe od miasta. Świadkowie obstający przy Zaosiu byli nie mniej liczni, choćby stryj Felicjan, wówczas nastolatek: był wtedy w folwarku i spamiętał. Bracia Adama rodzili się w Nowogródku i mieli tę samą akuszerkę, Żydówkę Dawidkową, opowiadał jeden z nich, Aleksander, ten który powtarzał Felicjanowe słowa, a tylko Adam, miał inną, Polkę i szlachciankę, niejaką Mołodecką, właśnie dlatego, że przyszedł na świat w Zaosiu. Owa Mołodecka ponoć, "chcąc Adama przeznaczyć na rozumnego", pępowinę przecięła na czarnej, w skórę oprawnej księdze. ("Był to sądowy proces", napisał Aleksander w liście do brata Franciszka: nie chodziło o rozumnego w literaturze, ale przeciwieństwo idioty). Ale ten spór o Zaosie i Nowogródek to dopiero początek, bo w rachubę wchodzą jeszcze dwa inne miejsca: karczma w miejscowości Osowiec oraz Litówka. Ale choć karczma wydaje się bardzo kusząca, bo gdyby tak wieszcz nasz narodowy rodził się pośród chłopów miejscowych, w odorze wódki, to by go od razu czyniło swoim; cóż, kiedy te dwie propozycje są chyba z palca wyssane, za karczmą i Litówką stoi tyle, co nic, po jednym, słabieńkim argumencie. Jedno wiadomo na pewno: kościół był w Nowogródku, tam go ochrzczono. Na to są niezbite papiery.
Zaosie, jeśli to ono świadkowało wzejściu poety, było ledwie dziurą, tyle co dom i świronek, pewnie jakaś stodoła, pewnie jeszcze budy jakieś, chaty chłopskie, wszystko drewniane. Niewiele o tym wiadomo, choć się zachowały świadectwa. Jest litografia wykonana w zakładzie Fajansa na podstawie akwareli Napoleona Ordy. Maksymilian Fajans był sprawnym wydawcą, a przy tym znakomitym fotografem i nic tu nie ma do rzeczy; Ordę, nieszczęsnego artystę, niegdyś marnego kompozytora, artystyczne uniesienia porwały późno, a szał utrwalania ojczyzny ogarnął w okolicach siódmego krzyżyka. Jednak ostatecznie to nie jego dzieło oglądam: rysunek na kamieniu wykonał Alojzy Misurowicz, Orda posłużył mu za wzorzec.
Kredka Misurowicza musiała zapełnić czymś ogólniki Napoleona, te golizny widoczne na jego akwarelach; sporo dodał od siebie. Niebo tonie w powodzi chmur, tu lasek, tam płot, płotek, cały folwark jest w wykrotach, krzakach, drzewach, jest studnia z żurawiem, a sam dom prosty, wygląda na malutki, ale jest dziwnie niemały, jakby go oddalenie od widza powiększało. Zbudowany z belek, z centralnie położonym wejściem okolonym kolumnami, najprostszymi z możliwych. Po obu stronach od wejścia po dwa okna, na bocznej ścianie też dwa; dwuspadowy dach kryty strzechą, dwa kominy. Bliżej widza, od drogi, świronek, "spichlerzyk z podcieniem na rysiach, na słupkach", też kryty strzechą: ważny, bo kiedy Mickiewicz wracał do Zaosia celebrować miejsca swojego dzieciństwa, to właśnie w świronku pomieszkiwał.
Misurowicz dorzucił jeszcze coś od siebie, ludzkie postaci, których Orda bał się zabobonnie, jego szkicowe akwarelki są puste, pozbawione ducha, jak wypracowanie niezbyt zdolnego dziecka. Na pierwszym planie dwie postaci: od biedy, i tylko od biedy, można uznać, że ani za duże, ani zbyt małe. Na wysokości domu, na polnej drodze po lewej, idzie chyba troje, a może to para z koniem czy krową: jeśli liczyć świat ich wysokością, chata kryta strzechą jest domem olbrzymów.