Dziesiątki tysięcy studentów mieszkających w Krakowie od października do czerwca wcale nie musi żywić się monotonnie, najtańszym fastfoodem. Oto nasza lista najpopularniejszych lokali, w których zjesz ciepły posiłek, usiądziesz i się ogrzejesz. Zapraszamy do pozostawienia własnych typów w komentarzach pod artykułem.
Po polsku - na rosół i pierogi
Gdy jest zimno, nie każdy ma ochotę na burgery, falafel czy chińszczyznę. Przeciwnie, często marzy się o rosole parzącym usta albo sztuce mięsa w sosie chrzanowymi i tłuczonych ziemniakach. Jadłodajni, w których podaje się dwudaniowy polski obiad w cenie poniżej 20 złotych, w Krakowie jest multum.
Nie można nie polecić legendarnej jadłodajni U Stasi w podworcu budynku przy ul. Mikołajskiej. Niektórzy uważają, że jeśli knedle czy sztuka mięsa w sosie chrzanowym albo kasza gryczana z kwaśnym mlekiem za 5 złotych, to tylko do Stasi. Przez dekady utarło się, że U Stasi jadają studenci, wykładowcy, pracownicy i pracodawcy, dziennikarze, dzieci z rodzicami, emeryci. Dzięki licznym rekomendacjom w przewodnikach turystycznych, jadłodajnia jest odwiedzana także przez turystów, z czego zapewne mniej cieszą się mieszkańcy, bo muszą często stać w kolejce.
Wypada zaznaczyć, że bar U Stasi czasami niesłusznie nazywany jest barem mlecznym. Nie ma tu samoobsługi. To tania restauracja, biznes rodzinny od paru pokoleń, którego początki sięgają jeszcze czasów dwudziestolecia międzywojennego. Lokal jest czynny tylko w porze obiadowej – między 12:00 a 17.00, chyba, że wszystkie porcje obiadowe zostaną sprzedane wcześniej. Nietypowy jest sposób regulacji należności za zjedzone dania – po posiłku podchodzi się do właściciela i po prostu mówi się, co się zjadło.
Choć od lat nie istnieje już legendarny bar mleczny Barcelona, w którym stołowali się m.in. studenci i profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego, to tych lokali gastronomicznych tak popularnych w okresie PRL w Krakowie nadal nie brakuje. Niedrogo zje się w barze mlecznym Pod Temidą w sercu Starego Miasta przy ul. Grodzkiej: poniżej 10 zł można zamówić polskie dania jarskie, takie jak np bezmięsne pierogi, placki ziemniaczane, kluski, kaszę gryczanę, łazanki, naleśniki czy omlety. Najdroższa zupa kosztuje 5 zł, a danie mięsne – maksymalnie 15 złotych. Do baru Mlecznego Pod Temidą zaglądają nie tylko miejscowi, ale także turyści – mieści się na najbardziej znanym krakowskim szlaku.
Na krakowskim Kazimierzu, przy ul. Augustiańskiej 4, działa od kilku lat bar- restauracja z polską kuchnią U Doroty. Zje się tutaj tradycyjne, codzienne dania, ale zdarzają się też nieco bardziej nowoczesne i pomysłowe. Polski, dwudaniowy obiad, składający się z zupy i drugiego dania, zjesz u Doroty w porze lunchu za kilkanaście złotych.
Tzw. swojskie jadło w cenie nie obrywającej kieszeni proponuje restauracja samoobsługowa Polakowski, która na Starym Mieście i Kazimierzu ma trzy miejscówki. Właściwie jest to bar mleczny, tylko w nieco lepszym wydaniu. Mimo lekko kiczowatego wystroju i dość ciężkiej kuchni Polakowski jest prawie zawsze pełny. Przyznać trzeba, że ceny są niewysokie, a porcje sute: gigantyczne gołąbki i podobnie kotlety. Warto nawet rozważyć zamówienie połowy dania.
Niecodziennie i niedrogo
Dla tych, którzy mają ochotę na coś innego niż dwudaniowy polski obiad, czekają przystępne bary i lunchownie, proponujące ciekawe dania z różnych kuchni świata. To zazwyczaj miejsca małe i przytulne, w których mieści się kilka stolików i kilkanaście krzeseł, a karta jest niezwykle krótka.
W okolicach Starego Kleparza przy ul. Paderewskiego na wygłodniałych czeka Pies Pianista – lokal specjalizujący się w chrupiących bretońskich naleśnikach z mąki gryczanej. Obok zaprasza Oriental Spoon, w którym można zjeść koreański lunch, na przykład Bibimbap. Ciekawi autentycznych hinduskich dań w przyzwoitej cenie zjedzą curry woka albo świetnie przypieczone szaszłyki z pieca tandoor i najlepsze chlebki naan w mieście w Tak Yak Tandoori przy Starowiślnej w drodze ze Starego Miasta na Kazimierz. Dania podaje się z dużą ilością siekanych szalotek i natki kolendry.
Jeśli komuś przyjdzie ochota na azjatyckie pierożki z pary, to za kilkanaście złotych smaczne proponuje malutki bar Kanton Dim Sum House przy Węgłowej. Codziennie na głodnych czeka azjatycki, dwudaniowy zestaw obiadowy w cenie poniżej 20 zł. Zaraz za rogiem, bo przy ul. Krakowskiej, miłośnicy curry w Curry up zjedzą ze smakiem aromatyczne hinduskie albo tajskie potrawy oraz smaczne azjatyckie przekąski.
Niedrogą podróż na Bałkany można odbyć dzięki Balkan Express Grill przy ul. Floriańskiej. Ćevapčići przyrządzane są z mielonego mięsa wieprzowego i wołowego, przyprawiane czosnkiem i papryką, pieczone na ruszcie i podawane w bułce z dodatkiem siekanej cebuli. Równie smaczna jest pljeskavica.
Poza ścisłym centrum z niezwykle sympatycznej atmosfery i smacznego jedzenia słynie Wesoła cafe. Prócz śniadań warto tam zamówić przyzwoity cenowo i smaczny lunch. Za kilkanaście złotych w Mazaya Falafel przy ul. Grzegórzeckiej zjecie smaczne dania kuchni bliskowschodniej: falafel, hummus i inne. Miłośnicy hummusu mają do wyboru przytulną hummusiję na Kazimierzu. W Hummus Amamamusi porcję pysznego klasycznego hummusu podaną z dodatkiem warzyw i świeżego chleba zje się za ok. 20 złotych.
Wegetariańsko i wegańsko
Coraz więcej jest w Krakowie przyzwoitych barów, serwujących wyłącznie dania wegetariańskie i wegańskie, w tym bezglutenowe. W krajobraz kulinarny popularnej wśród studentów ulicy Krupniczej wpisała się Karma, gdzie można zjeść talerz oryginalnej zupy i sałatkę, albo tartę z sałatą w cenie tradycyjnego polskiego obiadu.
Nieopodal najsłynniejszego krakowskiego targu, czyli Starego Kleparza, usadowił się bar wegetariański Glonojad, popularny wśród studentów, w którym za kilkanaście złotych można zjeść trzydaniowy, wegetariański zestaw obiadowy. Na Kazimierzu od ponad 20 lat działa bar wegetariański Momo. Mimo, że wystrojem trąci myszką, a posiłki nie są wytworne w wyglądzie czy smaku, to ma swoją wierną klientelę. Za kilkanaście złotych zamówimy wielki talerz 6 sałatek albo dań na ciepło. A może miska sambaru i razowe naleśniki?
A skoro mowa o sałatkach – nie sposób nie wspomnieć o najstarszym i chyba do tej pory największym barze sałatkowym Chimera przy ul. św Anny, dwa kroki od historycznego Collegium Maius. To swoista krakowska legenda: pierwszy lokal, w którym wybór sałatek na początku lat 90. wykraczał poza surówkę z kiszonej kapusty. Przez lata Chimera była jedną z popularniejszych miejscówek wśród studentów i kadry UJ. Mieści się w zadaszonym i ogrzewanym podwórzu średniowiecznej kamienicy przy ul. św Anny. Za dziesięciometrową ladą piętrzy się kilkanaście rodzajów sałatek. Wielki talerz to wydatek rzędu kilkunastu złotych. Można je popić ciepłym barszczem, koktajlem albo wyciskanym na miejscu sokiem warzywnym bądź owocowym.
Uwaga! W karcie mają także dania mięsne, a nie wszystkie sałatki są wegetariańskie. Po dwóch dekadach działalności w Chimerze jest zawsze pełno niezależnie od pory roku.
Zupodajnie
Zupodajnie to małe, kameralne bary, które niedawno pojawiły się w Krakowie. Tu za ok 10 złotych można zamówić wielki kubek zupy, rozgrzewający w chłodny i wilgotny dzień. Codziennie w ofercie jest kilka smaków – od polskich przez te z różnych części Europy i świata. Menu zmienia się codziennie, choć niektóre klasyki są dostępne każdego dnia. Warte polecenia są np. bar Zamieszanie przy ul. Rajskiej albo Zupa Soup Bar przy ul. Warszauera na Kazimierzu.