Jan Sawka, fot. archiwum rodzinne
W czwartek w Nowym Jorku zmarł Jan Sawka, wybitny grafik, rysownik i malarz. Miał 65 lat.
Urodził się w 1946 roku w Zabrzu. W 1964 rozpoczął studia na Politechnice we Wrocławiu na kierunku architektura. W 1967 połączył je ze studiami malarstwa i grafiki na PWSSP we Wrocławiu.
W 1972 przeniósł się do Warszawy. W 1976 otrzymał zaproszenie na stypendium do Centre Georges Pompidou w Paryżu i tam też zamieszkał. Z obawy przed deportacją w listopadzie 1977 osiedlił się w USA w Nowym Jorku.
Więcej w biogramie Jana Sawki na Culture.pl...
Początkowo zajmował się plakatem i grafiką ilustracyjną. Jako plakacista zaliczany był do tzw. pokolenia "ilustratorów". Plakaty Sawki cechował płasko kładziony, jaskrawy kolor, psychodeliczny, wijący się kontur, senna atmosfera. Ale, jak pisała Sulwia Giżka, "mimo tej łagodnej, narkotycznej estetyki, plakaty Sawki były zjadliwe. Pod pozornie banalnymi tematami kryły się - przerażające czasem - interpretacje sytuacji obywatela państwa totalitarnego.
"Plakaty Sawki były nie tylko czytelnymi, na pierwszy rzut oka znanymi, plastycznymi, agresywnymi plamami, wyróżniającymi się także spośród innych, sąsiadujących z nimi na murach plakatów, były także fajerwerkami dowcipu, znakomitymi pomysłami o wielu nieraz podtekstach, anegdotami nie tylko do oglądania, ale i czytania, niekoniecznie w sensie dosłownym" - podsumowywał twórczość Sawki Tadeusz Nyczek.
W latach osiemdziesiątych Sawka zaczął tworzyć przestrzenne obiekty, zwane "Banners" (Sztandary), łączone w cykle tematyczne, odnoszące się do współczesnych problemów społecznych i politycznych. Także jasny polityczny przekaz miała jedna z ostatnich prac artysty - projekt "Pomnika Pokoju dla Jerozolimy" (we współpracy z Bartłomiejem Sapeto), za który w 2011 roku artysta został wyróżniony nagrodą American Institute of Architects (AIA).
"Kiedy przyjechałem do Nowego Jorku w 1981 roku, Janek Sawka przedstawił mnie swojemu galerzyście Andre Zarre - wspomina Janusz Kapusta, rysownik i malarz. - Rzadko się zdarza taka wspaniałomyślność wśród artystów. Jednak on był świadomy własnej skali, nie bał się innych. Przyjaźniłem się z nim przez trzydzieści lat, nie miał łatwego charakteru, nie wszyscy wytrzymywali jego tempo, napięcie. Ja go podziwiałem, lubiłem patrzeć, jak pracuje. Po kilku latach przeniósł się do z Nowego Jorku do domku w górach. Jeździłem do niego jak do Fatimy, dla mnie to był cud: mógł godzinami siedzieć przy pracy i cały czas ze mną rozmawiać, nie popełniając żadnego błędu. Inni artyści zastanawiają się, szukają, on miał gotową wizję i tylko precyzyjnie, jakby układał fragmenty puzzli, kopiował dzieło Sawki, które miał w głowie. Nie znam nikogo innego, kto pracowałby w ten sposób. W Polsce robił wspaniałe plakaty. Jest w nich lekkość, promienność rzadka w polskiej sztuce. W stanach tworzy wielkie multimedialne projekty, jak 'Eyes' ['Oczy'] dla Japonii, gdzie obrazy grały, wybuchały, nakładały się na siebie i łączyły z muzyką. Swój dom też potraktował jak dzieło, pokrywając swym malarstwem ściany i meble."
Źródło: "Rzeczpospolita", Culture.pl, "Gazeta Wyborcza", opr. mg, jrk