Do obejrzenia na Zamku Królewskim będzie ponad 150 zdjęć. Wizerunki uchwycone okiem Krzysztofa Gierałtowskiego, ukazują złożoność osobowości ludzi kultury, sztuki, nauki czy sportu. Fotografie powstawały przez ponad cztery dekady – od początku lat 70.
Każdy ma oczy, usta i nos. Ale dopiero utrwalony grymas, błysk oka, struktura twarzy czy obecność „przedmiotu magicznego” pozwalają stworzyć subiektywny portret człowieka. Portret subiektywny nie ma roszczeń do prawdy obiektywnej – mówi Gierałtowski.
Na wystawie zobaczymy portrety m.in.: reżysera Andrzeja Wajdy, aktorów Daniela Olbrychskiego i Mai Komorowskiej, reportera Ryszarda Kapuścińskiego, ks. Józefa Tischnera, malarzy Zdzisława Beksińskiego, Jerzego Dudy-Gracza i Edwarda Dwurnika, filozofa Leszka Kołakowskiego, poetów, prozaików i dramaturgów Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Tadeusza Konwickiego, Leopolda Tyrmanda, Jerzego Kosińskiego, rzeźbiarki Magdaleny Abakanowicz, boksera Jerzego Rybickiego.
Zdjęcie Andrzeja Wajdy pochodzi z drugiej połowy lat 70., gdy reżyser pracował w Starym Teatrze w Krakowie nad przedstawieniem "Z biegiem lat, z biegiem dni...". – Chodziłem za Wajdą przez dwa tygodnie. Wreszcie uchwyciłem moment, kiedy był na proscenium, podpierał brodę ręką, obserwował grę aktorów. Podbiegłem, rozsunąłem zasłony, przez co uzyskałem „błogosławiące” go światło – wspomina Gierałtowski.
Bokser Jerzy Rybicki został sfotografowany we własnym salonie. - Wytapetował cały salon, łącznie z sufitem, kupioną w Peweksie tapetą w lilie – opowiadał fotograf. Na zdjęciu Józefa Czapskiego, malarza i pisarza związanego z redakcją "Kultury" w Maisons-Laffitte, główny akcent położony został nie na twarz, lecz na dłonie. – Ręce arystokraty – mówi Gierałtowski. Gdy fotograf pracował nad zdjęciem Czapskiego, ten w pewnym momencie zasnął na chwilę. – Zobaczyłem wtedy, jak leżą spokojnie dwie piękne dłonie – opowiada artysta.
Na fotografiach będą nie tylko ludzie znani. Gierałtowski sfotografował też np. stewardesę, z którą leciał kiedyś samolotem. – Była sympatyczna, zafascynowała mnie też jej dziewczęcość – wspomina.
Pytany, czy na wystawie są jego ulubione zdjęcia, a jeśli tak - to które, artysta zaznaczył: – Zawsze moim ulubionym zdjęciem jest to ostatnie. – Najnowsze, która pojawiło się na wystawie, to praca, która nie jest autorstwa Gierałtowskiego. To skan jego ciała wykonany w związku z operacją stawów biodrowych. – Uznałem, że to bardzo urodziwy obraz – mówi.
Ekspozycja na Zamku Królewskim zorganizowana przez Fundację Rozwoju Fotografii, powstała w związku z 75. rocznicą urodzin artysty. Gierałtowski (ur. 1938) to jeden z najbardziej uznanych reprezentantów współczesnej polskiej fotografii. Studiował m.in. w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej (1961-64). Fotografuje od 1961 roku, prace wystawia od 1963 roku. Prezentował je na licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych w renomowanych muzeach i galeriach w kraju i za granicą.
"Jest jednym z nielicznych w Polsce, a także jednym z nielicznych na świecie, który poświęcił się portretowi tak świadomie i z taką konsekwencją – pisał o nim Ryszard Kapuściński. – Człowiek jest jego pasją wyłączną. I to nie człowiek w stosunku do innych ludzi, ale w stosunku do samego siebie, sam w sobie ciekawy".
Źródło: PAP, oprac. DW, 27.09.2013