Kadr z filmu "Trzy siostry T.", reż. Maciej Kowalewski, fot.Spectator.
Zanurzona jest w estetyce turpizmu i tradycji teatru surrealistycznego adaptacja sztuki Macieja Kowalewskiego. "Trzy siostry T." to makabryczna opowieść o męskości w matriarchalnej kulturze.
Na wysokim piętrze zapuszczonego wieżowca żyją sobie trzy siostry. Nijak nie przypominają czechowowskich bohaterek, żadna nie wzdycha tutaj "Do Moskwy! Do Moskwy!", bo nie ma w nich tęsknoty za lepszym, idealnym światem. Trzy kobiety, z których każda jest już po pięćdziesiątce, wydają się pogodzone z bylejakością swego życia. Zamknięte w czterech ścianach ponurego mieszkania jedynie czasem oddają się sentymentalnym, choć makabrycznym, wspomnieniom, a życiową inercję usprawiedliwiają obecnością Robercika (Rafał Mohr), niedorozwiniętego syna jednej z nich.
Film "Trzy siostry T." jest opartą na faktach czarną komedią z elementami thrillera psychologicznego. Opowiada historię Roberta, 35-letniego mężczyzny, który od urodzenia spędza czas w domu z nadopiekuńczą matką i jej siostrami, traktującymi Roberta jak dziecko. Rodzina bardzo dba o reputację, ale za woalką normalności kryje się zło. Szybko okazuje się, że mieszkanie jest siedliskiem trzech wynaturzonych kobiet, morderczyń i dewiantek, które znęcają się fizycznie i psychicznie nad Robertem. Kiedy ich dom odwiedza fryzjerka Marianna, jej niewinność inspiruje mężczyznę do uwolnienia się z koszmaru, w którym żyje.
- "Trzy siostry T." to film wielowarstwowy z bogatymi i rozbuchanymi w swojej składni dialogami, doprowadzający wręcz do bolesnej karykatury wizję wchłonięcia mężczyzn przez żeński pierwiastek - mówi reżyser, Maciej Kowalewski. - Zdaję sobie sprawę, że film może budzić skrajne uczucia. Taki film chciałem zrobić. Wyszedłem od prawdziwego, bardzo tragicznego faktu, ale reszta jest czystą konfabulacją, moją wizją natury człowieka w specyficznym miejscu wewnętrznej walki z własnymi demonami.
"Trzy siostry T." są fabularnym debiutem Macieja Kowalewskiego i ekranizacją sztuki pt. "Trzy siostrzyczki Trupki" wystawianej w warszawskim Teatrze na Woli w 2010 roku. Twórcy nawiązują do formuły teatru absurdu, thrillera psychologicznego i czarnej komedii, by stworzyć makabryczną opowieść o zniewolonej męskości. Kowalewski świadomie szarżuje. Kreśli postaci kobiet-demonów, podstarzałych modliszek wykorzystujących i uśmiercających mężczyzn. W jego filmie mężczyźni zostają wepchnięci w role, które pisze dla nich matriarchalna kultura. Mogą być naiwnymi kochankami, pracowitymi żywicielami rodziny lub dziećmi pozbawionymi osobowości. Kiedy próbują wyjść z roli, giną.
Scenariusz filmu Kowalewskiego zainspirowany został autentyczną historią wielokrotnego morderstwa. Reżyser przyznaje, że fakt ów był impulsem, jaki skłonił go do wyobrażenia sobie tego, co działo się przed zbrodniami i co do nich doprowadziło. Twierdzi, że w filmie umieranie trwa, a nie dzieje się w jednej chwili. Podobnie jak świat, który nie ginie nagle, ale poddaje się długofalowemu procesowi systematycznego rozpadu.
W "Trzech siostrach T." rozpadają się też struktury spajające ekranową rodzinę. Matriarchalny reżim narzucony przez trzy kobiety zostaje przełamany przez pojawienie się w ich mieszkaniu młodej dziewczyny. Kobieta-matka ustępuje miejsca kobiecie-kochance, a jej obecność powoduje złamanie zastanego symbolicznego porządku.
"Wizualny styl reżysera charakteryzuje pewne niedbalstwo – pisała Anna Bielak w portalu Stopklatka. - Kamera porusza się w wykoncypowany sposób (…) i podpatruje bohaterów dramatu w sposób, w jaki przyglądałaby się uczestnikom reality show. (…) 'Trzy siostry T.' drażnią i uwierają pod wieloma względami. Takie jednak podobno miały być. Film miał wytrącać widzów z codzienności do której przywykli; burzyć iluzję (nawet ekranową) i negować przyzwyczajenia. Miał być przestrzenią, w której gromadzi się i wyciska esencję ze zła, jakie zawisło nad światem".
W tej przestrzeni błyszczy czwórka aktorów. Lotka, Wanda i Sabina grane przez Bogusławę Schubert-Massoc, Małgorzatę Różniatowską, Ewę Szykulską na ekranie uwodzą i odstręczają. Raz przypominają czarownice z "Makbeta", kiedy indziej budzą skojarzenie z "Trzema siostrami" Czechowa. Są makabryczne, aktorsko rozbuchane, autoironiczne i straszne zarazem. Nieźle wypada także Rafał Mohr pogrążony w katatonii, bezsilny i stłamszony przez nadopiekuńcze kobiety.
Maciej Kowalewski jest aktorem, scenarzystą, pisarzem i reżyserem teatralnym. Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. Występował w teatrach w Legnicy, Gdyni, Wałbrzychu, Gdańsku, Wrocławiu, Gdyni i Warszawie. Był dyrektorem naczelnym i artystycznym warszawskiego Teatru Na Woli. Napisana przez niego sztuka "Miss Hiv" w 2006 roku była jedną z najbardziej kontrowersyjnych premier sezonu, a za jej reżyserię Kowalewskiego nagradzano podczas Wystawy Polskiej Sztuki Współczesnej w Warszawie i Festiwalu Sztuki Współczesnej "Raport" w Gdyni. Napisał kilkanaście dramatów. Jest autorem sztuk "Bomba", "Obywatel M", "Poczekalnia", "Bajka o sercu ze strychu", "Przygody mrówki BogoJogo" i współautorem "Ballady o Zakaczawiu".
Film trafi do kin 26 października 2012 roku.
- „Trzy siostry T.”, Polska 2011. Scenariusz i reżyseria: Maciej Kowalewski, zdjęcia: Hubert Komerski, scenografia: Piotr Rybkowski, kostiumy: Katarzyna Lewińska, muzyka: Marek Dziedzic, Występują: Rafał Mohr (Robert), Bogusława Schubert-Massoc (Lotka, ciotka Roberta), Małgorzata Rożniatowska (Wanda, matka Roberta), Ewa Szykulska (Sabina, ciotka Roberta), Natalia Szyguła (fryzjerka), Izabela Kuna, Agnieszka Roszkowska, Remigiusz Grzela, Witold Zmitrowicz, Ewa Kowalewska, Janusz Chabior, Łukasz Simlat. Produkcja: Studio Filmowe Tramway, Cuckooegg Productions, Koprodukcja: Teatr na Woli, Dystrybucja: Spectator.
Źródła: www.stopklatka.pl, www.wp.pl, materiały dystrybutora. Opr. BS.