Rysunek z przedstawienia "Poczet Królów Polskich", rys. M. Tarkawian
To jest teatralna bitwa o pamięć - mówi reżyser, który kilka miesięcy temu podzielił publiczność Teatru Polskiego w Poznaniu autorską wersją "Balladyny". Krakowska rozprawa z historią I Rzeczpospolitej i ośmioma wiekami polskiej monarchii z pewnością także wzbudzi ogromne emocje. To, jak przyznaje Krzysztof Garbaczewski cena za ryzykowne podróże w czasie:
- Władcy Polski zastawili wnyki w gąszczu dziejów. Na każdym kroku możemy wpaść w sidła znaczeń i symboli, w potrzaski intryg, zdrad i podstępów, w barbarzyńskie ręce narracji i interpretacji. Łatwo się zgubić w mrocznym lesie historii. Nawet jeśli wkroczymy do niego na koniu, z sową na ramieniu i strzelbą w ręce, z mapą i nawigatorem, w kontuszu i z tarczą, na pierwszym lepszym rozdrożu może dosięgnąć nas zatruta strzała. Ale żeby odnaleźć się na krwawym polu bitwy o pamięć, tożsamość i świadomość, trzeba tam najpierw pobłądzić - czytamy na stronie Starego Teatru.
- Dociekamy, w jaki sposób historia może nas dotyczyć - tłumaczy Garbaczewski w rozmowie z Jackiem Cieślakiem w "Rzeczpospolitej": "Ekshumując naszych królów, nie szukamy skandalu. Ale wiadomo, że proces ekshumacji może być bolesny. Nasza przeszłość wywołuje również przerażenie. Sam często bywam zaskakiwany tym, czym jest Polska, Kraków. Co jest w nas i w naszej historii zawoalowane (...) Z historią jest jak z fragmentem czaszki znalezionej na dawnym pobojowisku, z której staramy się odczytać przebieg zdarzeń i charakter postaci. Musimy w niej rozpoznać człowieka, a zostały z niego strzępy. Punktem wyjścia był cykl królewskich portretów namalowanych przez Jana Matejkę." - mówi reżyser.
Gall Anonim kontra Generalny Gubernator
Scenariusz "Pocztu Królów Polskich", którego współautorem jest Marcin Cecko, dramaturg na stałe współpracujący z Garbaczewskim, oparty jest na źródłach historycznych, w tym m.in. na kronikach Galla Anonima i historii wawelskich krypt. Punktem wyjścia do opowieści o polskich monarchach jest okupacja niemiecka, gdy na Wawelu rezydował Hans Frank, generalny gubernator zajętych przez Niemców ziem polskich. - Frank uważał się za ostatniego władcę Polski, a jego żona Maria Brigitte Frank za królową. To rzecz, która emocjonalnie nas dość mocno dotknęła - tłumaczy Cecko.- Zastanawialiśmy się, czy Frank nie mógłby próbować wezwać w jakiś mistyczny sposób wszystkich władców, by udowodnić swój rodowód. To sytuacja wyjściowa, na której spektakl się opiera.
"Spektakl jest śmieszny- tym uwodzi"
Przez niemal dwie trzecie teatralnej podróży w przeszłość widzowie obserwują grę aktorów w formie projekcji na wielkoformatowym ekranie. W części ról męskich obsadzone zostały aktorki, a Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej komentuje:
"U Garbaczewskiego nazistowski dostojnik kręci film, w którym chce dowieść nordyckiego pochodzenia Piastów. Jednocześnie w zamkowych podziemiach zaczyna się akcja odzyskania wawelskich arrasów - konspiratorzy jako pseudonimów używają przydomków polskich królów. Czy wyłaniające się z krypty postaci to prawdziwi władcy?(...)
Kto zna wcześniejsze spektakle reżysera, nie oczekuje do niego tezy czy jasnego przekazu. Raczej mnożenia ironicznych nawiasów i gry konwencjami, a przede wszystkim nieograniczonej wyobraźni. W "Poczcie..." historia jawi się jako senny majak, od którego nie możemy się uwolnić, a w którym cichociemni rodem z grup rekonstrukcyjnych spotykają polskich monarchów rodem z banknotów. Rozmawiają ze sobą a to fragmentami Rymkiewiczowskich przekładów Calderóna, a to parafrazami z serialu o Hansie Klossie.
Są w przedstawieniu Garbaczewskiego sceny głęboko zapadające w pamięć, dowcipne, gęste od aktorskiej ekspresji. W finale Jagiełło (Roman Gancarczyk) walczy z Frankiem (Krzysztof Zarzecki) nie tylko z pistoletem w ręku, ale też na odmienne style gry. Przejmujący monolog wygłasza Władysław Warneńczyk (Wiktor Loga-Skarczewski), o którym pamięć sprowadza się do śmierci "z obowiązku" - jakby był zapowiedzią późniejszego romantycznego kultu śmierci. Wreszcie Justyna Wasilewska jako Mieszko I bez przekonania przyjmuje chrzest z rąk niemieckojęzycznej Maryi Królowej Polski (w tej roli równie świetna Marta Ojrzyńska). Maryja - językiem niczym z czasów polskiej akcesji do UE - oferuje księciu przyjęcie do "cywilizowanego świata", ten jakoś nie dowierza. Takich publicystycznych skojarzeń jest tu mnóstwo, ale wyłaniają się tylko na chwilę, jak w narkotycznym transie. Spektakl bazuje raczej na poetyckich skojarzeniach, pobudzaniu do pracy wyobraźni widza."
Marcin Kościelniak w recenzji zamieszczonej na łamach Tygodnika Powszechnego zwraca uwagę przede wszystkim na oryginalny sceniczny języ Garbaczewskiego:
"Oglądając przedstawienie, nie miałem poczucia,że reżyser ryzykuje powtarzanie wypracowanych chwytów, przeciwnie: czułem, że język ten jest w jakiś sposób naturalny, zwyczajny. A przy tym, poprzez użycie montażu, cięć, zbliżeń - praktyczny i skuteczny. Zwykło się pytać Garbaczewskiego o jego zainteresowanie filmem: moim zdaniem to fałszywy trop. Zdecydowanie bliżej tu jesteśmy myśleniu rodem z obszaru sztuk wizualnych, gdzie naturalne jest posługiwanie się wachlarzem rozmaitych materiałów i mediów, i poruszanie się na ich granicach. (...) Garbaczewski operuje kiczem. Jednak nie chodzi tu o dekontrukcję przez sarkazm i ironię. Spektakl jest śmieszny - tym uwodzi.
(...) Ta wybuchowa mieszanka jest wehikułem dla teatru, który przemawia językiem świeżym, bezczelnym, wywrotowym. Teatru, który w czołówce polskiego mainstreamu przemawia dziś zdecydowanie najdonioślej"
- Ta wawelska Walhalla, którą wyszykował Garbaczewski, nie jest dostojna, ale ironiczna, kiczowata, zabawna, choć jednocześnie dziwnie poważna - pisze z kolei Joanna Targoń w krakowskiej Gazecie Wyborczej: - Jak poradzić sobie z historią, która ujawnia wciąż swoje nieprzyjemne oblicze? Jak traktować poczet królów polskich - jak wzory, pomniki, trupy, duchy? Może, jak to stało się z Władysławem Warneńczykiem (Wiktor Loga-Skarczewski), sprowadzają się oni ostatecznie do przydomków? - pyta autorka.
"W finale Jagiełło zabija Franka i jego żonę - a może i śmierć jest fantazją, bo postrzelona żona Franka jak na zaciętej płycie wciąż słania się, pada i umrzeć nie może. Frank przechodzi tym samym w tę sferę, w której bytują królowie. "Za trzy pokolenia możesz się komuś przyśnić jako idea. Złowieszcza i kusząca" - mówi Jagiełło.
Dziwny spektakl, gęsty, zachęcający do samodzielnego poskładania; można go odrzucić, bo niejasny, pokrętny, nie wysyła wyraźnego komunikatu zwanego przesłaniem, można też oglądać go dla przyjemności, bo jest świetnie zagrany. Można też się nad nim zastanowić."
W roli Mieszka I wystąpiła gościnnie Justyna Wasilewska, Bolesława Zapomnianego zagra Paweł Smagała, także występujący gościnnie. W Kazimierza I Odnowiciela wcieli się Małgorzata Gałkowska, w Superpiasta - Krzysztof Zawadzki, w Jadwigę Andegaweńską - Małgorzata Zawadzka. Rolę Władysława II Jagiełły reżyser powierzył Romanowi Gancarczykowi, a Władysława IV Warneńczyka zagra Wiktor Loga-Skarczewski.
W spektaklu występują także: Błażej Peszek (jako Jan Olbracht), Zygmunt Józefczak (Zygmunt I Stary), Ewa Kolasińska (Zygmunt II August), Anna Radwan-Gancarczyk (Anna Jagiellonka), Adam Nawojczyk (Henryk Walezy), Szymon Czacki (Zygmunt III Waza) i Bogdan Słomiński (Stanisław August Poniatowski). Hansa Franka gościnnie zagra Krzysztof Zarzecki, a jego żonę Marta Ojrzyńska.
Biografie w Starym
"Poczet Królów Polskich" to pierwszy spektakl z cyklu Bio.S, w którym do końca tego sezonu w Starym Teatrze zabiegom teatralnym poddawane będą biografie. - Prawdziwe, legendarne i zmyślone -zdradza zastępca dyrektora do spraw artystycznych Sebastian Majewski. Zaproszeni reżyserzy zmierzą się m.in. z biografiami legendarnej Wandy, co nie chciała Niemca, ale też współzałożyciela Apple, Steve Jobsa.
Kolejne spektakle "Pocztu Królów Polskich" odbędą się 26, 27 i 28 marca w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie.
źródła: Stary Teatr, PAP, Rzeczpospolita, Radio Kraków, Tygodnik Powszechny, Gazeta Wyborcza, oprac. AL